67. TCS. Martin Schmitt: Sven chce pogratulować Kobayashiemu, ale Kamil może go wyprzedzić

Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts/ / Na zdjęciu: Martin Schmitt
Getty Images / Alexander Hassenstein/Bongarts/ / Na zdjęciu: Martin Schmitt

- Myślę, że jeśli Ryoyu Kobayashi wygra w Bischofshofen, Sven Hannawald będzie chciał pogratulować jako pierwszy, tak jak gratulował Kamilowi Stochowi. No chyba, że Kamil go wyprzedzi - mówi Martin Schmitt, 4-krotny mistrz świata w skokach.

Z Bischofshofen - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Sobotnie treningi i kwalifikacje do ostatniego konkursu 67. Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen zostały storpedowane przez niezwykle intensywne opady śniegu. Takich warunków, jakie zapanowały w Austrii, nie widziano w skokach narciarskich od dawna. Schmitt pamięta jednak zawody, w których śniegu było równie dużo.

- Tak mocne opady rzadko się zdarzają, ale w przeszłości były konkursy, którym towarzyszyły podobne warunki. Na przykład w czasie mistrzostw świata w 1999 roku, gdy konkurs na dużej skoczni też odbywał się w Bischofshofen. Choć wydaje mi się, że wtedy nie padało aż tak intensywnie. To, co działo się na skoczni, przypominało mi również Sapporo, gdzie potrafi spaść naprawdę dużo śniegu. Ogólnie rzecz biorąc, taka sytuacje to dla mnie nie pierwszyzna - powiedział nam czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata.

Organizatorzy próbowali walczyć z niezwykle trudnymi warunkami, skracali program na sobotę i przesuwali godzinę rozpoczęcia kwalifikacji, w końcu musieli jednak dać za wygraną. Po odwołaniu zawodów niektórzy dziwili się, że na skoczni działał tylko jeden ratrak. Jednak zdaniem Schmitta, nawet gdyby sprowadzono więcej ciężkiego sprzętu, nie udałoby się pokonać ekstremalnych warunków pogodowych.

- Skakanie w sobotę było niemożliwe. Według mnie padało tak mocno, że nie było na to żadnych szans, zatem nie ma powodów, by czepiać się organizatorów - zaznaczył były niemiecki skoczek, obecnie ekspert telewizji Eurosport.

Schmitt zgodził się, że na tę chwilę to właśnie śnieżyce i pogodowe ekstrema są najgroźniejszym przeciwnikiem lidera Turnieju Czterech Skoczni Ryoyu Kobayashiego w walce o wygranie wszystkich czterech konkursów turnieju.

- Tak to wygląda - zaśmiał się były wielki rywal Adama Małysza. - Co prawda przed nami nowe zawody, nowa skocznia, a wygrywanie w Pucharze Świata nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza gdy wszyscy inni chcą cię pokonać. Jednak Ryoyu bez wątpienia pokazuje najlepszą formę ze wszystkich zawodników i jeśli znów spisze się tak, jak w trzech poprzednich konkursach, oraz jeśli zawody będą przebiegały normalnie, to zwycięży - powiedział.

W ubiegłym roku, gdy to Kamil Stoch wygrał wszystkie konkursy TCS, jako jeden z pierwszych pospieszył do niego z gratulacjami Sven Hannawald. Pierwszy skoczek narciarski w historii, który dokonał tego wyczynu (w 2002 roku) wyszedł z kabiny komentatorskiej i na zeskoku serdecznie wyściskał Polaka. Czy tym razem zamierza zachować się podobnie?

- Myślę, że znów to zrobi - mówi Schmitt, który od lat przyjaźni się z Hannawaldem. - Tyle, że Kamil może być od niego szybszy - dodał ze śmiechem. Zapewnił jednak, że Hannawald pogratuluje Japończykowi wielkiego osiągnięcia w przypadku jego zwycięstwa w Bischofshofen.

Złoty medalista igrzysk olimpijskich w Salt Lake City w konkursie drużynowym uważa, że postawę Stocha w poprzednim TCS i Kobayashiego w obecnym należy postawić na równi. - Według mnie te dwa występy są na dokładnie takim samym poziomie. To, co zrobił Kamil w poprzedniej edycji, było absolutnie wyjątkowe i to samo mogę powiedzieć o postawie Ryoyu w tym roku. Stoch ma za sobą bogatszą karierę, znacznie więcej tytułów i medali, ale obaj są wielkimi zawodnikami - podkreślił.

Przed zawodami na skoczni imienia Paula Ausseleitnera najwyżej sklasyfikowanym polskim zawodnikiem jest Stoch, który zajmuje 4. miejsce ze stratą 15,3 punktu do trzeciego Andreasa Stjernena. Dawid Kubacki jest siódmy, a Piotr Żyła, który w Innsbrucku nie awansował do drugiej serii, dopiero 21. Kibice naszych skoczków mogą być trochę rozczarowani ich postawą, Schmitt uważa jednak, że Biało-Czerwoni w żadnym wypadku nie zawiedli.

- Nie rozczarowali mnie, bo wiem, jak trudno jest zajmować wysokie miejsca w turnieju. Ich postawa w ostatnich latach była fantastyczna, wciąż skaczą na bardzo wysokim poziomie, ale w skokach narciarskich trudno jest być w swojej najlepszej formie w czasie każdej ważnej imprezy. Oczywiście, mogliście oczekiwać od nich więcej, zwłaszcza od Piotra Żyły, jednak w skokach tak to już jest. Najważniejsza impreza sezonu, mistrzostwa świata w Seefeld, wciąż przed Polakami i tam będą mieli okazję udowodnić, jak dobrze potrafią skakać - zakończył ekspert Eurosportu.

Kwalifikacje do konkursu w Bischofshofen rozpoczną się w niedzielę (6 stycznia) o godzinie 14:30. Transmisja na kanale Eurosport 2. Konkurs główny, którego start zaplanowano na godzinę 17:00, będzie można obejrzeć w Eurosporcie 1.

ZOBACZ WIDEO: Polacy zaskoczyli podczas lotów narciarskich. "Loty to pewna nagroda i frajda"

Źródło artykułu: