PŚ w Sapporo: podwójny sukces Macieja Kota i Kamila Stocha w 2017 roku. Marzymy o powtórce

Zdjęcie okładkowe artykułu: Expa/Newspix.pl / Stefanie Oberhauser / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Expa/Newspix.pl / Stefanie Oberhauser / Na zdjęciu: Kamil Stoch
zdjęcie autora artykułu

Po rocznej przerwie Puchar Świata w skokach narciarskich powraca do Sapporo. W Japonii znów wystartują najmocniejsi Polacy. Przed dwoma laty Maciej Kot i Kamil Stoch spisali się świetnie na skoczni olimpijskiej. Marzymy o powtórce tych wyników.

W sezonie 2017/2018 Stefan Horngacher nie miał wątpliwości i zabrał do Sapporo wszystkich swoich najlepszych podopiecznych. Długa podroż i krótki czas na aklimatyzację nie zaszkodziły jego zawodnikom. Z Okurayamy Biało-Czerwoni wywieźli podwójne zwycięstwo.

Już piątkowe kwalifikacje do sobotnich zmagań były zapowiedzią, że Polaków w Japonii stać na wiele. Zarówno Maciej Kot jak i Kamil Stoch oddali jedne z najdłuższych skoków w grupie czołowych dziesięciu skoczków Pucharu Świata, którzy wówczas nie musieli jeszcze walczyć o kwalifikację do głównych zawodów.

Dzień później, jak to zwykle bywa na Okurayamie w godzinach wieczornych, podczas konkursu był dość mocny wiatr pod narty. Belka startowa nie była ustawiona zbyt wysoko, dlatego żeby odlecieć trzeba było mieć sporo powietrza pod nartami. Na bardzo sprzyjające warunki trafił między innymi Maciej Kot. Polak znakomicie je wykorzystał. W świetnym stylu uzyskał 139 metrów i prowadził na półmetku zawodów.

ZOBACZ WIDEO: Polacy nie wytrzymali presji? "Ogromną rolę w najbliższych dniach odegra Horngacher"

Skoczek z Limanowej stanął przed realną szansą pierwszego pucharowego zwycięstwa w karierze. W finałowej serii musiał jednak oddać równie dobry skok jak w pierwszej, bowiem rywale byli blisko. Drugi na półmetku Andreas Wellinger tracił do Macieja Kota tylko 3,1 punktu, a trzeci Peter Prevc 3,8 "oczka".

W drugiej kolejce warunki wietrzne znów sprzyjały Polakowi. Maciej Kot przy mocnych podmuchach pod narty doleciał do 138. metra. Wydawało się, że taki wynik musi naszemu reprezentantowi zapewnić zwycięstwo. Przed ogłoszeniem rezultatów była jednak duża niepewność. To dlatego, że chwilę wcześniej Peter Prevc uzyskał 134 metry, ale miał aż o 12 mniej odjętych punktów za wiatr od Polaka. Ostatecznie... Słoweniec i Maciej Kot wygrali zawody ex aequo. Dla Prevca było to już 22. drugie zwycięstwo w Pucharze Świata, a dla naszego reprezentanta pierwsze w karierze.

O ile po sobotnim konkursie duże powody do zadowolenia miał Maciej Kot, o tyle ze sporym rozczarowaniem zmagania zakończył Kamil Stoch. Po pierwszej serii trzykrotny mistrz olimpijski był dziesiąty. W drugiej kolejce, przy teoretycznie dobrych warunkach, Polak wyszedł wysoko z progu. Wydawało się, że skoczy bardzo daleko, ale nagle spadł ze sporej wysokości na 120. metrze, ratując się przed upadkiem. Otrzymał bardzo niskie noty i spadł dopiero na 18. pozycję.

Do niedzielnych zawodów Stoch przystąpił zatem podwójnie zmotywowany. Chciał pokazać, że sobotnia finałowa próba była tylko wypadkiem przy pracy. I rzeczywiście mistrz świata z Val di Fiemme był głównym aktorem niedzielnego widowiska, chociaż na początku tą rolę próbowali mu jeszcze odebrać Dawid Kubacki i Maciej Kot.

Pierwszy z wymienionych, po próbie na 136,5 metra, wygrał kwalifikacje. Z kolei Maciej Kot w treningowym dla siebie skoku w eliminacjach uzyskał aż 144 metry i ustanowił nowy rekord skoczni olimpijskiej! Same zawody wyglądały jednak już nieco inaczej.

Zawiódł Kubacki, który po próbie na 113,5 metra nie awansował nawet do drugiej serii. W niej oczywiście znaleźli się Stoch i Kot. Skoczek z Zębu zajmował 2. miejsce, a trzeci był jego kolega z reprezentacji. Polaków wyprzedzał tylko Andreas Wellinger. W finałowej serii nie brakowało dalekich lotów. Pierwszy zaatakował piąty na półmetku Stefan Kraft, który uzyskał aż 144 metry. Austriak wyrównał rekord skoczni Macieja Kota i zepchnął Polaka z pucharowego podium. Nasz reprezentant uzyskał 138 metrów i ostatecznie musiał zadowolić się 4. lokatą.

Pojedynek o zwycięstwo rozstrzygnął na swoją stronę Kamil Stoch. Podopieczny Stefana Horngachera w świetnym stylu wylądował na 140. metrze. Wellinger skoczył 132. metry i mimo że miał znacznie mniej odjętych punktów za wiatr pod narty, przegrał z Polakiem wyraźnie. Kamil Stoch odniósł tym samym 21. zwycięstwo w swojej karierze i w pełni zrehabilitował się ze słabszy występ w sobotę.

Oba ówczesne konkursy na Okurayamie były jednak bardzo udane dla Biało-Czerwonych. Kibice nie mieliby nic przeciwko temu, żeby i tym razem powtórzył się taki scenariusz z dwoma zwycięstwami Polaków. Kamila Stocha stać na taki sukces w Japonii. Trudniejsze zadanie będzie miał Maciej Kot, ponieważ jego obecna forma nie jest najwyższa. Z powodzeniem może go jednak zastąpić Dawid Kubacki.

Program PŚ w Sapporo 2018/2019 (godziny według czasu polskiego): piątek (25.01.2019)

8:00 - oficjalne treningi (2 serie) 10:00 - kwalifikacje

sobota (26.01.2019)

7:00 - seria próbna 8:00 - pierwsza seria konkursowa

niedziela (27.01.2019)

1:00 - kwalifikacje 2:00 - pierwsza seria konkursowa

Źródło artykułu:
Czy Kamil Stoch wygra przynajmniej jeden konkurs PŚ w Sapporo?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
zibip
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Odgrzewanie starych kotletów  
avatar
yes
23.01.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Artykuł o Kocie i przy okazji o innych...