Austriak odmienił oblicze Biało-Czerwonych. Dzięki pracy z 49-latkiem prawie każdy jego podopieczny zrobił duży postęp. Kamil Stoch pokonał kryzys i stał się jeszcze lepszym skoczkiem. Konkursy Pucharu Świata zaczęli wygrywać Maciej Kot, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Życiowy sezon miał Stefan Hula, a duże postępy zrobił także Jakub Wolny.
Przede wszystkim Horngacher zbudował jednak znakomitą drużynę, która już trzeci sezon z rzędu dostarcza kibicom wiele radości i wzruszeń. W 2017 roku Biało-Czerwoni wygrali, po raz pierwszy w historii, klasyfikację generalną Pucharu Narodów. W świetnym stylu sięgnęli również po drużynowe mistrzostwo świata. Rok później zdobyli zespołowo brązowe medale igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Teraz zmierzają po drugi w przeciągu trzech lat triumf w Pucharze Narodów.
Nie byłoby tych sukcesów bez Stefana Horngachera. Skoczkowie są wpatrzeni w Austriaka jak w obraz. Mają do niego bezgraniczne zaufanie. Trudno nawet wyobrazić sobie, jakby wyglądała nasza reprezentacja bez 49-letniego trenera. Niestety, ale po czwartkowej decyzji Wernera Schustera trzeba nad obrazem polskich skoków bez Horngachera zastanowić się już na poważnie.
Zobacz także: po decyzji Schustera głos zabrał Apoloniusz Tajner. Prezes PZN zdradził kiedy rozmowy ze Stefanem Horngacherem
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica do kibiców: W ciężkich chwilach miałem mnóstwo wsparcia. Dziękuje
Na rynku trenerskim w skokach nie ma do wzięcia zbyt wielu dobrych fachowców. Tymczasem Niemcy po wielu sukcesach w ostatnich latach myślą o kolejnych, tym bardziej, że w 2021 roku zorganizują MŚ w Oberstdorfie. Mało realny jest zatem scenariusz, iż powierzą kadrę jednemu z asystentów Schustera, np. Roarowi Ljokelseyowi. Potrzebują fachowca z najwyższej półki, a takiego - niestety dla nas - mają niemal pod ręką.
Po sezonie olimpijskim Stefan Horngacher podpisał z PZN kontrakt tylko do końca sezonu 2018/2019. Za dwa miesiące będzie zatem wolnym szkoleniowcem. Dla niemieckich działaczy to idealna okazja do przechwycenia trenera, który może im zapewnić ciągłość sukcesów. Tym bardziej, że Horngacher pracował jako jeden z asystentów Schustera w niemieckiej kadrze i zebrał wiele pozytywnych opinii.
Wiemy, że 49-letni trener to perfekcjonista. Oczekuje od swojego pracodawcy zapewnienia swojej drużynie jak najlepszych warunków do treningu i ciągłego rozwijania kadry pod względem sprzętowym. Niemcy są w stanie to wszystko zapewnić. Do tego za naszą zachodnią granicą doświadczony szkoleniowiec miałby większe pole do popisu. Tamtejsze szkolenie działa lepiej niż nad Wisłą i Horngacher mógłby poprowadzić do sukcesów więcej skoczków niż u nas. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że pracując w Niemczech Austriak byłby bliżej domu.
Wydaje się zatem, że PZN i polskie skoki są na straconej pozycji w walce o Stefana Horngachera. Nie musi jednak tak być! Polski Związek Narciarski, mający za sobą mocne zaplecze sponsorskie w skokach, zapewne stać na to, by spełnić finansowe oczekiwania Stefana Horngachera dotyczące rozwoju dyscypliny i samego wynagrodzenia trenera. Jeśli w tym aspekcie udałoby się dorównać Niemcom, to na pewno łatwiej byłoby przekonać Austriaka do pozostania w Polsce.
Zobacz także: Daniel Andre Tande wraca do PŚ. Jak nie w Oberstdorfie, to gdzie?
Warunek jest jednak jeden, trzeba działać już. Nie można rozmów z trenerem odkładać do zakończenia mistrzostw świata. Niemieccy działacze na pewno nie będą tak długo czekali i szybciej zaczną negocjacje z Horngacherem, o ile już tego nie zrobili. Po czwartkowej decyzji Schustera Apoloniusz Tajner i Adam Małysz jak najszybciej powinni usiąść do stołu z Austriakiem zapytać się o jego oczekiwania i na tyle, na ile pozwolą im możliwości finansowe związku, je spełnić.
Inaczej, jeśli Niemcy zabiorą nam Horngachera, polskie skoki mogą popaść w przeciętność. Trudno teraz wymienić nazwisko szkoleniowca, który przejąłby kadrę po Horngacherze i zapewnił jej ciągłość sukcesów.