Kamil Stoch szczęśliwy po pierwszym triumfie w sezonie. "Warto było czekać"

- W końcu się doczekałem i warto było czekać. Bywały takie momenty, że wszystko dookoła mnie denerwowało, bo wiedziałem, że niewiele brakuje do dobrej formy, a ciągle coś umykało - powiedział Kamil Stoch po pierwszym wygranym konkursie w sezonie.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Kamil Stoch PAP/EPA / DANIEL KOPATSCH / Na zdjęciu: Kamil Stoch
W niedzielę Stoch zajął pierwsze miejsce w zawodach Pucharu Świata w lotach narciarskich w Oberstdorfie. Radość polskiego skoczka po zwycięstwie była ogromna, bo choć od początku sezonu 2018/2019 rzadko wypada ze ścisłej czołówki, na najwyższym stopniu podium stanął po raz pierwszy tej zimy.

- Zwariowany weekend. Dużo latania, na sam koniec pogoda nas nie rozpieszczała. Mimo śniegu i wiatru czułem się dość pewnie, nie przeszkadzało mi to w dobrym skakaniu i czerpaniu radości z lotów - powiedział po konkursie 31-letni zawodnik w rozmowie z serwisem Skijumping.pl.

Na 32. zwycięstwo w Pucharze Świata Stoch czekał długo, bo dokładnie 315 dni, od 25 marca ubiegłego roku i zawodów w Planicy.

ZOBACZ WIDEO: Stefan Horngacher kolejnym trenerem niemieckich skoczków? Sven Hannawald zabrał głos

Czytaj także: Niemieckie media o wygranej Kamila Stocha. "Skakał w swojej klasie"

- W końcu się doczekałem. Warto było tak długo czekać. Były różne momenty. Cały czas chciałem być cierpliwy, a przynajmniej próbowałem być, ale bywały takie momenty, kiedy wszystko dookoła mnie denerwowało, bo wiedziałem, że do dobrej dyspozycji brakuje naprawdę niewiele, a ciągle coś umykało. Tym razem mogłem w końcu czerpać radość ze skakania, a przy tym dobrze się bawić i wygrać zawody - podkreślił lider polskiej kadry.

Triumf w Oberstdorfie trzykrotny mistrz olimpijski zadedykował swojej żonie Ewie, która 3 lutego obchodzi urodziny. - Dedykacja dla mojej małżonki poszła już w świat. Ona jest taką wisienką na torcie - powiedział Stoch z szerokim uśmiechem na ustach.

Czytaj także: Piękny prezent Kamila Stocha dla ukochanej żony

W ostatnim z trzech konkursów lotów na skoczni imienia Heiniego Klopfera świetnie wypadł nie tylko Stoch, ale też jego koledzy z kadry. Dawid Kubacki zajął 3. miejsce, Piotr Żyła 4., a Jakub Wolny 6. Wiele wskazuje na to, że trenerowi Stefanowi Horngacherowi uda się świetnie trafić z formą swoich zawodników na najważniejszą imprezę sezonu - mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld (20 lutego - 3 marca).

- Do mistrzostw świata jest jeszcze parę konkursów i po drodze może być różnie, dlatego trzeba stonować wasze dziennikarskie zapędy - tonował nastroje Stoch. - Pozytywnym aspektem na pewno jest to, że od początku weekendu szliśmy do góry, każdy z nas coś ulepszał w swoim lataniu. I dlatego na sam koniec całą czwórką weszliśmy do pierwszej szóstki - dodał.

Przed mistrzostwami skoczków czekają jeszcze konkursy w fińskim Lahti i w niemieckim Willingen. Na obu obiektach Stoch już wygrywał. - Bardzo lubię zarówno Willingen, jak i Lahti, chociaż one też sprawiają dużo trudności. Kiedy coś idzie nie tak, nie wybaczają błędów. Ale pojadę tam z uśmiechem na twarzy i z pozytywną energią, zwłaszcza po tym weekendzie - zaznaczył  rozmowie ze Skijumping.pl wicelider klasyfikacji generalnej PŚ.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Kamil Stoch w konkursach w Lahti i Willingen wygra po raz kolejny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×