Dla Macieja Kota brak powołania do kadry na mistrzostwa świata w Seefeld to duży cios. Skoczek pogodził się jednak z decyzją trenera Stefana Horngachera i zamierza walczyć, aby uratować końcówkę sezonu.
- Niestety przyszedł moment, że trzeba przyznać się do porażki i plan nie wypalił. Rozmawialiśmy długo z trenerem. Mam ogromny szacunek do Stefana, że był w stanie otwarcie o tym ze mną porozmawiać. Mogliśmy obrać dwie drogi. Podjęliśmy decyzję, że pojadę na Puchar Kontynentalny i jest to dla mnie jakieś wyzwanie - powiedział Maciej Kot w rozmowie z TVP Sport.
Czytaj także: "W obecnej dyspozycji skakałby tylko na treningach". Stefan Horngacher o powodach decyzji ws. Macieja Kota
Kot mógł pojechać na mistrzostwa świata, ale nie miał szans na występ w konkursach. - Mogłem pojechać tylko po to, aby brać udział w oficjalnych treningach, jednak skoków byłoby mało i nie jest to wyzwanie jakiego bym oczekiwał. Jeżeli nie mogę skakać w zawodach, to najlepszym wyjściem jest powrót do Pucharu Kontynentalnego. Obrałem drogę walki do końca. Nie jestem typem zawodnika, który chce jechać na mistrzostwa po to, aby spędzić dwa tygodnie w dobrym hotelu. Chcę pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć w kolejnych konkursach - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Spięcia z Adamem Małyszem? Były pilot miał na nie sposób
Kot liczy, że udział w Pucharze Kontynentalnym pozwoli mu powrócić do lepszej formy. - To duży krok w tył, powrót do "szkoły narciarskiej", aby mieć jakiś cel, powalczyć o podium i żeby dobrymi wynikami wywalczyć sobie miejsce na Raw Air. Sezon się nie kończy i chcę go zakończyć pozytywnym akcentem - powiedział.
Czytaj także: Adam Małysz optymistą. "Ostatni sprawdzian przed mistrzostwami świata wypadł obiecująco"
Maciej Kot nie ukrywa, że jest rozczarowany, ale rozumie decyzję Horngrachera i nie ma do niego żalu. - Każdy widzi jaka jest sytuacja. Jak najbardziej akceptuję decyzję trenera, bo gdybym ja był trenerem, to też bym siebie nie wystawił w konkursach. To bardzo boli. Głównym zadaniem jest pogodzenie się z tym i zapomnienie o tym. Nie jest to łatwe gdy człowiek cały rok pracuje i nie ma rezultatu i musi przyznać się do porażki. Trzeba to zaakceptować, wyciągnąć wnioski i walczyć dalej. Sezon jeszcze się nie kończy - zakończył.
W niedzielnym konkursie w Willingen Maciej Kot zajął 30. miejsce.