Skoki. Kamil Stoch zdradził, co było przyczyną jego problemów. "Jako grupa mocno to odczuliśmy"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Problemy z pozycją najazdową, kłopoty z odbiciem, ale też odejście Stefana Horngachera. Koniec poprzedniego sezonu Kamil Stoch określa jako "przetrwanie", a nie rywalizację z najlepszymi. - Dla mnie to było przykre - zaznacza lider polskiej kadry.

- Wszystko zaczęło się od problemów z techniką, z pozycją najazdową. Traciłem dużo na prędkościach najazdowych. Przez to odbicie było, albo za bardzo do przodu, albo zbytnio do góry - tłumaczy Stoch.

To jednak nie wszystko. Potem przyszło zamieszanie związane ze Stefanem Horngacherem. Długo nie było wiadomo, czy trener zostanie z polską kadrą, czy przyjmie propozycję Niemców. Mediom oficjalną decyzję o odejściu Austriaka, podano dopiero pod koniec marca w Planicy.

- Jako grupa mocno to odczuliśmy. Koniec sezonu był bardziej na przetrwanie niż rywalizację. Dla mnie to było przykre, bo zawsze chcę rywalizować na najwyższym poziomie. Nie mogłem wydobyć z siebie tego, co najlepsze. Mam nadzieję, że ten sezon będzie inny. Czuję się bardzo dobrze, jako grupa jesteśmy na wysokim poziomie, wszystko jest poukładane. Mamy najlepszy sztab szkoleniowy, jaki możemy sobie wymarzyć - cieszy się 32-latek.

ZOBACZ WIDEO: Duże zmiany w polskiej kadrze skoczków! Rafał Kot mówi o nowościach sprzętowych i Kamilu Stochu

Simon Ammann nie przyjedzie do Polski. "Mam dość Wisły" >>

Trzykrotny złoty medalista olimpijski wreszcie poradził sobie z prędkością najazdową. Przynajmniej po części. Przyznaje, że nigdy nie będzie ona na fantastycznym poziomie, ale obecnie oscyluje w okolicach średniej.

- To jest cel zadaniowy na tę zimę. Prędkości dają większy margines błędu. Skoki nie muszą być idealne, żeby rywalizować z najlepszymi. Nawet jeśli popełnię jakiś niewielki błąd, będę mógł utrzymać wysoki poziom - wyjaśnia Stoch.

Adam Małysz i Michal Doleżal odśnieżali Wielką Krokiew >>

Skoczek dziękuje sztabowi, że kadra wreszcie ma polskiego producenta butów skokowych. Chodzi o firmę Nagaba. To niezwykle istotne dla zawodników. Producent, z którego wcześniej korzystali Polacy, miał monopol.

- Bywało różnie z dostarczeniem sprzętu. Teraz nie musimy się już o to martwić. Buty będą, kiedy będzie taka potrzeba. A to jest najważniejsza kwestia. Nie chcę mówić, że przyniosą nam konkretną liczbę metrów. Po prostu spełniają swoją funkcję i pomagają w prowadzeniu nart w locie - podsumowuje Stoch.

Komentarze (0)