- O, tutaj jestem ja i mój rywal z Sapporo Yukio Kasaya na MŚ w Libercu w 2009 roku. Pamiętam to spotkanie. Podchodzę i pytam go "How are you friend?" (Jak się masz przyjacielu?). Patrzy się na mnie i ja już wiem co myśli: "Jaki friend". Wziął moją akredytację, przeczytał "Wojciech Fortuna" i dopiero mnie poznał - opowiada z uśmiechem mistrz olimpijski.
To jedno z kilkudziesięciu zdjęć w ekspozycji "od Marusarza do Kubackiego" o których Wojciech Fortuna mógłby opowiadać godzinami. Nie w Zakopanem, ale w Szelmencie, wiosce pod Suwałkami stworzył wystawę, która zachwyca. Pozwala jeszcze raz przeżyć wielkie sportowe emocje, których dostarczyli Stanisław Marusarz, Kamil Stoch, Adam Małysz, Dawid Kubacki, Justyna Kowalczyk, Józef Łuszczek, Tomasz Sikora czy sam Fortuna.
Czytaj także: premia w Willingen Five dla Stephana Leyhe
Na rondzie za Suwałkami zjeżdżasz drugim zjazdem. Jedziesz kilka kilometrów prosto. Widzisz drogowskaz Szelment. Skręcasz w lewo. Kawałek dalej nowoczesny kompleks stoków i budynek WOSIR-u. Gdybyś nie wiedział, że jesteś na Suwalszczyźnie, poczułbyś się jak w górach. Zimą raj dla narciarzy, latem miejsce na wypoczynek nad jeziorem z dala od codziennego zgiełku.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"
To właśnie tutaj swoje miejsce na ziemi odnalazł Wojciech Fortuna. W ośrodku stworzył wystawę, która zachwyca już od samego wejścia. Medale, puchary, narty, buty, kombinezony, fotografie. Wchodzisz do tego świata i na jakiś czas nic innego cię nie interesuje. W rolę przewodnika wciela się sam Wojciech Fortuna.
Tutaj znajdziesz wszystko, co jest związane z polskim narciarstwem. Narty Kamila Stocha, Tomasza Sikory czy Justyny Kowalczyk. Kombinezon Roberta Matei, w którym jako pierwszy Polak w historii skoczył powyżej 200. metra. Oryginalny strój olimpijski Józefa Łuszczka z igrzysk olimpijskich w Lake Placid. Narty Klemensa Murańki, w których jako 10-latek skakał na Wielkiej Krokwi. Buty skoczków, te obecne i sprzed lat. Również te, w których złoty medal wywalczył w Sapporo Wojciech Fortuna.
- Podejdźmy tutaj - mówi mistrz. - To jest fotografia Nicka Fairalla. Obok Natalia Czerwonka, która przechodziła rehabilitację po urazie kręgosłupa - dodaje. Zarówno Amerykaninowi, jak i Czerwonce Fortuna zdecydował się pomóc. Swój złoty medal z Sapporo przekazał na licytację.
Za 50 tysięcy dolarów kupiła go polska firma odzieżowa 4F. Medal trafił do Muzeum Sportu w Warszawie. Pieniądze przeznaczono na szczytne cele. 25 tysięcy dolarów otrzymała łyżwiarka Natalia Czerwonka na rehabilitację po wypadku (na rowerze zderzyła się z ciągnikiem). Drugie 25 tysięcy dolarów otrzymał skoczek Nick Fairall, który groźnie upadł w Bischofshofen.
- Amerykanin na rehabilitację potrzebował 50 tysięcy dolarów. Od nas za medal otrzymał 25 tysięcy, a 31 tysięcy zebrali Niemcy - wyjaśnił Wojciech Fortuna.
Każda fotografia w ekspozycji ma swoją historię. - O, tutaj jest Lech Wałęsa z żoną Danutą, Ireną Szewińską i ze mną. Zdjęcie zostało zrobione na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City - podkreśla Fortuna. - A na tej fotografii Ojciec Święty, Jan Paweł II z nartami. Papież rzadko siadał w kolejkę. Zwykle na Kasprowy wchodził - dodaje.
Czytaj także: jubileuszowe podium Kamila Stocha w Willingen. Niedosyt jednak pozostał
Przechodzimy kawałek dalej. Za zaszkloną półką widać medale. - To nie są jakieś medale - stanowczo mówi Wojciech Fortuna. - Każdy medal z mistrzostw świata w narciarstwie jest w kształcie płatka śniegu. Różnią się tylko kolorami pasków. Tutaj są wszystkie repliki medali polskiego narciarstwa. Od srebra Stanisława Marusarza do złota Dawida Kubackiego. Jak nasi skoczkowie zdobędą kolejne, to jest na nie miejsce. W każdej chwili można też następną szafkę dorobić - zapewnia.
- Pan spojrzy tutaj - pokazuje na kolejną fotografię mistrz olimpijski. Na zdjęciu widać Waltera Steinera i Wojciecha Fortunę. Szwajcar odwiedził swojego rywala. Po latach panowie powspominali dawne czasy. Steiner zwiedził wystawę i zapowiedział, że w 2020 roku także tutaj zawita.
Po zwiedzeniu ekspozycji można byłoby pójść na narty. W tym roku to jednak niemożliwe. - Miała być zima stulecia, a tymczasem jest klęska stulecia - słychać w ośrodku. Śniegu tej zimy nie było w Szelmencie prawie wcale. Stoki pokryte są trawą. Mróz jest rzadkością, więc niemożliwe jest także ich dobre naśnieżenie. Turystów tym razem brak.
- W poprzednich latach o tej porze roku było tutaj pełno ludzi - dodaje Wojciech Fortuna. Tym razem bardziej jesienna niż zimowa aura odstraszyła turystów. Niedługo jednak słońce będzie wyżej, zrobi się cieplej i ludzie tutaj wrócą. Tym razem żeby odpoczywać nad jeziorem, korzystać z parku linowego, jeździć na nartach wodnych, oglądać wystawę sportów zimowych i aleję gwiazd.
W niej swoje gwiazdy odsłoniło już wielu wybitnych polskich i zagranicznych sportowców, między innymi: Zbigniew Bródka, Wojciech Nowicki, Grzegorz Lato, Irena Szewińska, Kamil Stoch, Józef Łuszczek, Walter Steiner, Stanisław Marusarz i Wojciech Fortuna.
To właśnie tutaj, na Suwalszczyźnie, mistrz olimpijski odnalazł się. W Zakopanem został wymeldowany bez jego wiedzy. Opuścił to miasto i z żoną Marią przeniósł się na drugi koniec Polski. - Ludzie się pytają dlaczego tutaj jestem. A ja wtedy odpowiadam im po góralsku. Poszedłem za babą - mówi Fortuna, który mieszka 30 kilometrów od Szelmentu, w Puszczy Augustowskiej. - Nie zamieniłbym tego na żadne Krupówki - dodaje.
Nie żałuje przenosin na drugi koniec Polski. Jest ceniony, stworzył wystawę, której w stolicy polskich Tatr nie znajdziemy. Warto przynajmniej raz w życiu ją i cały kompleks w Szelmencie odwiedzić.