Przez ponad cztery godziny swoje próbne skoki oddało tylko 36 zawodników, którzy zmagali się z podmuchami wiatru. Organizatorzy Pucharu Świata w Willingen robili wszystko, by przeprowadzić najpierw serię próbną, a następnie kwalifikacje. Nie zważali na to, jakie niebezpieczeństwo grozi zawodnikom. Na szczęście nic nikomu się nie stało, a po kilku godzinach postanowiono odwołać piątkową serię próbną i kwalifikacje.
Jednym z Polaków, który oddał skok w serii próbnej był Aleksander Zniszczoł. Wylądował na 119. metrze. - Ciężko było. Dosyć mocno wiało na buli. Były dziury w powietrzu, organizatorzy próbowali przeprowadzić próbną serię za wszelką cenę, bo w sobotę mogliby wystartować od razu z kwalifikacjami. A tak to będzie musiała być próbna seria, kwalifikacje, pierwsza i finałowa seria - powiedział w rozmowie z portalem skijumping.pl.
Takie odwlekanie skoków to duży problem dla zawodników. Zniszczoł musiał rozgrzewać się cztery razy. Czekał na każdą informację, czy ma przeprowadzać kolejne ćwiczenia rozgrzewające jego zmarznięte ciało. Zwrócił też uwagę na produkty żywnościowe dostępne dla zawodników na skoczni w Willingen. Podziękował za parówkę.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"
- Zawsze czekanie na warunki ma jakiś sens. Liczy się na to, że one się poprawią. Prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne. Takie oczekiwanie jest po prostu ciężkie dla zawodników. Wiało. Ciężko coś więcej powiedzieć, bo człowiek rozgrzewa się kilka raz i swojego ciała nie czuje za bardzo po tym, jak wymarznie u góry - dodał Zniszczoł.
Według nowego planu, trening ma rozpocząć się w sobotę o 14, kwalifikacje o 15, a pierwsza runda konkursu o 16. Z kolei start niedzielnego konkursu zaplanowano na 10:15.
Zobacz także:
Skoki narciarskie. Puchar Świata Willingen: silny wiatr w roli głównej. Trening odwołany po 36 skokach
Skoki narciarskie. Puchar Świata w Willingen. Michal Doleżal skomentował decyzję jury