Skoki narciarskie. Odbudowa Andrzeja Stękały. "Chcę być po prostu dobry" [WYWIAD]

Andrzej Stękała walczy o powrót do pierwszoplanowej roli w polskiej kadrze. Wicemistrzostwo Polski na igelicie to dobry prognostyk przed sezonem 2020/21. Sam zawodnik podkreśla jednak, że nawet jeden udany występ na ważnej imprezie uzna za sukces.

Michał Grzela
Michał Grzela
Andrzej Stękała WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Andrzej Stękała
Andrzej Stękała dał się poznać kibicom niespełna pięć lat temu, w trackie sezonu 2015/16. Skoczek z Zakopanego przebojem wdarł się do cyklu Pucharu Świata, czym zasiał nieco optymizmu w pogrążonej wówczas w kryzysie polskiej kadrze. Ostatecznie wyścig o Kryształową Kulę ukończył na 34. miejscu, a jego największym indywidualnym osiągnięciem była 6. pozycja wywalczona w norweskim Trondheim.

Kolejne lata nie były jednak tak owocne, jak oczekiwałby tego sam Stękała. Reprezentant Polski przez długi czas nie mógł wyjść na prostą i dopiero miniona zima była dla niego swego rodzaju światełkiem w tunelu. Co najważniejsze, wszystko wskazuje na to, że pozytywnej energii nie zabrakło także w trakcie przygotowań do sezonu 2020/21.

Michał Grzela, WP SportoweFakty: Czy w trakcie przygotowań do sezonu pracowałeś nad czymś w szczególny sposób?

Andrzej Stękała: Myślę, że nie. W moim przypadku najważniejsza była praca nad ogółem. Wszystko było do poprawy i w skokach jest to całkowicie normalna sytuacja. Niezależnie od etapu kariery z każdego elementu skoku można wyciągnąć coś więcej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak piękna Amerykanka dba o swoje ciało

W kontekście rozwoju skoczka często mówi się o zmianach, zarówno tych dotyczących sprzętu, jak i związanych z techniką.

Zawsze można wprowadzić jakieś zmiany. Sam nie miałem zbyt dużego pola do manewru. Wiem, co jest dla mnie najlepsze, niemniej w ciągu ostatnich miesięcy zdecydowaliśmy się spróbować czegoś nowego. Nie mogę powiedzieć, o co dokładnie chodzi.

Kilka miesięcy temu uświadomiłeś wielu ludziom, że zawód skoczka łączysz również z normalną pracą. W trakcie przygotowań również obowiązywała zasada "2 w 1"?

Nic się nie zmieniło. Skoki są głównym celem. To moje prawdziwe hobby, moje życie. Jednak, aby rozwijać się w tym zakresie, nadal muszę pracować.

Trwający okres przygotowawczy to także czas, który utożsamiamy z pandemią koronawirusa. Czy wszelkiego rodzaju obostrzenia dały ci się we znaki?

Był moment, w którym musieliśmy trenować osobno. Z jednej strony można było odpocząć, ponieważ nie było konieczności stawiania się na trening o odgórnie wyznaczonej godzinie. Z drugiej jednak w grupie zawsze jest raźniej. Ponadto, trener widzi, co jest do poprawy. Samemu trudno dostrzec własne błędy. Wydaje ci się, że wszystko robisz dobrze, a tak naprawdę może być zupełnie na odwrót. Poza tym nieco uciążliwe okazało się noszenie maseczki na skoczni. Reasumując, nic wielkiego. 

Jak oceniasz kilka ostatnich tygodni pod względem swojej dyspozycji? Jesteś zadowolony z aktualnego stanu rzeczy? 

Zdecydowanie. Skoki wyglądają coraz lepiej. Sam wynik na Mistrzostwach Polski w Szczyrku udowadnia, że moje zaangażowanie na treningach przynosi pożądany efekt. Nie mówię w tym miejscu tylko o zajęciach na skoczni, ale także o treningach siłowych. Poświęciłem tej kwestii większą uwagę aniżeli w poprzednich latach.

Małą nagrodą było wicemistrzostwo Polski. Miła niespodzianka?

Zawsze fajnie jest stanąć na podium. Wszak, gdyby się tak zastanowić, nie wiem, czy uznałbym srebrny medal za miłą niespodziankę. Już na obozie przed mistrzostwami skakałem bardzo dobrze. Byłem świadomy tego, że moja forma zwyżkuje. Moim zdaniem nie dostałem żadnego prezentu od losu. Sam sobie na to zapracowałem. Oczywiście nie oznacza to, że mogę już swobodnie i bez żadnych skrupułów osiąść na laurach. W pewnym sensie trzeba ten rezultat puścić w zapomnienie i dalej ciężko pracować.

Po twoim sukcesie na mistrzostwach Polski internet obiegło zdjęcie, na którym imitujesz na podium Lewisa Hamiltona. Można domniemywać, że Formuła 1 to ważna część twojego życia.

Tak naprawdę ciągnie się to za mną od dziecka. Już jako mały chłopak z zaciekawieniem słuchałem informacji związanych z tą dyscypliną. Potem pojawił się Robert Kubica. W efekcie zacząłem regularnie oglądać wyścigi F1.

Postrzegasz świat F1 jako źródło inspiracji dla dyscypliny, którą sam uprawiasz?

Tak naprawdę każdy kierowca może być inspiracją. Nikt nie startuje w F1 przez przypadek, tak samo jak nikt przez przypadek nie staje na starcie zawodów . Trzeba na to zapracować. Wracając jeszcze do F1, sam za inspiracją uważam wielokrotnych mistrzów świata, Lewisa Hamiltona oraz Sebastiana Vettela. Od każdego z nich można wiele czerpać. W ostatnim czasie bardzo podoba mi się zwłaszcza postawa Hamiltona. Stara się wykorzystać swoją pozycję do dobrych rzeczy, czego przykładem jest chociażby jego działalność na rzecz ruchu Black Lives Matter. Widać, że nie jest to dla niego obojętne, jak wygląda sytuacja na świecie i gdzie żyje. W ten sposób pokazuje, że jest po prostu ludzki.

Myślisz, że działania podobne do tych, które propaguje Hamilton, przydałyby się w świecie skoków narciarskich?

Jeśli coś jest słuszne i ktoś podejmie się takiego wyzwania, jestem jak najbardziej za.

Oprócz krajowych mistrzostw tego lata wziąłeś udział w zawodach Letniego Grand Prix i Letniego Pucharu Kontynentalnego. Nie musiałeś jednak wybierać się za granicę. Konkursów nie było zbyt wiele, a te, które się odbyły, zostały zorganizowany na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle.

Zgadza się. Z własnej perspektywy muszę jednak podkreślić, że nie odczuwałem braku zawodów. Wiadomo, że chce się rywalizować, ale nie było tragedii. Szkoda jedynie, że na Letnim Grand Prix w Wiśle nie pojawiło się więcej topowych skoczków.  Byłaby to idealna okazja do tego, aby sprawdzić, na jakim poziomie faktycznie się znajdujemy. Obecnie tego nie wiemy, mimo że Dawid, Kamil i Piotr obsadzili całe podium.

W takiej sytuacji najważniejszy wydaje się poziom zadowolenia z wykonanej pracy.

Osobiście nie oczekiwałem specjalnie dużo po rywalizacji w ramach LGP i LPK. To tylko część sezonu przygotowawczego, w związku z czym nie nastawiałem się na jakiś szczególny wynik. Wiem, że nawet jeśli wygrałbym takie zawody, czy zająłbym w nich ostatnie miejsce, nie miałoby to żadnego znaczenia. Najważniejsze, że skoki sprawiały mi dużo radości. Wiedziałem, że zrobiłem progres, więc towarzyszyło mi uczucie zadowolenia.

Czy wobec tego liczysz na to, że twoja forma będzie przepustką do regularnego udziału w zawodach rangi Pucharu Świata?

Szczerze? Nie wiem. Mam nadzieję, że tak. Na pewno do tego dążę. Zważywszy na moją postawę na treningach, uważam, że jest na to duża szansa, ale trzeba pamiętać, że forma z treningów musi znaleźć swoje potwierdzenie w trakcie zmagań o stawkę.

Kibice pamiętają cię przede wszystkim z dobrych występów w sezonie 2015/16. Powrót do podobnej dyspozycji to twój plan minimum na nadchodzące miesiące?

W sporcie zawsze trzeba być wymagającym względem samego siebie. Nie mam planu minimum. Chcę być po prostu dobry. Nie mam zamiaru wracać nawet myślami do tamtego sezonu. Było, minęło. Teraz muszę skupić się na przyszłości. Myślę, że wyniki przyjdą razem z odpowiednio wysokim poziomem skoków.

Zbliżająca się zima będzie obfitowała w imprezy mistrzowskie. Który moment postrzegasz dziś jako najistotniejszy dla całego sezonu?

Ostatnio skakałem w PK, więc nie chcę mówić, że będę jeździł na mistrzostwa świata, czy nawet każdy konkurs Pucharu Świata. Wiadomo, że człowiek chciałby wygrywać wszystko, co najważniejsze w tej dyscyplinie. Jeśli natomiast udałoby mi się pokazać z dobrej strony na którejkolwiek z najważniejszych imprez sezonu 2020/21, włączając w to cykl PŚ, będę naprawdę zadowolony.

Czytaj także: Rafał Kot: Miałem koronawirusa. Gdyby nie chaos, byłoby znośnieSkoki narciarskie. To może być najdziwniejszy i najtrudniejszy Puchar Świata od lat. Wszystko przez pandemię

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×