Turniej Czterech Skoczni. Od radości do dramatu. Ten upadek Kamila Stocha w Innsbrucku wciąż pamiętamy

PAP / Grzegorz Momot / Kamil Stoch leży na zeskoku Bergisel po upadku w 2017 roku
PAP / Grzegorz Momot / Kamil Stoch leży na zeskoku Bergisel po upadku w 2017 roku

Skoczył najdalej, wyświetliła się przy nim jedynka i nagle dramatyczna informacja - Kamil Stoch miał upadek w Innsbrucku. Jego dalsza walka o Złotego Orła stanęła pod znakiem zapytania. Minęły cztery lata, a my wciąż pamiętamy ten upadek.

W tym artykule dowiesz się o:

Zaczął turniej najlepiej w karierze. W Oberstdorfie i Ga-Pa zajął 2. miejsce, objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Przyjechał do Innsbrucka, na jedną ze swoich ulubionych skoczni. Tym razem mogła go pozbawić marzeń o pierwszym Złotym Orle w karierze.

Cztery lata temu na Bergisel warunki były trudne. Wiatr zmieniał kierunek, ale mimo to jury zdecydowało się rozegrać serię próbną. Kamil Stoch poleciał daleko. Gdy przy jego nazwisku pojawiła się odległość 127 metrów, zacisnęliśmy pięść z zachwytu. Chwilę później zakryliśmy twarz z przerażenia.

Z Innsbrucka zaczęły docierać dramatyczne informacje. W polskiej telewizji nie było transmisji z serii próbnej, dlatego najpierw większość polskiej opinii publicznej nie wiedziała, że Stoch upadł. W sieci szybko zaczęły się jednak rozprzestrzeniać informacje o upadku lidera Turnieju Czterech Skoczni.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"

Co prawda Stoch szybko podniósł się z zeskoku o własnych siłach, ale schodził do szatni z grymasem bólu. Jego start w pierwszej serii, a tym samym zwycięstwo w turnieju, stanęło pod dużym znakiem zapytania. Kolejne minuty ciągnęły się w nieskończoność. Wreszcie zapadła decyzja, Stoch walczy dalej, będzie skakał w konkursie.

Niepewność jednak pozostała. Jak czuje się Kamil? Czy będzie w stanie dobrze złożyć się na najeździe podczas kluczowego momentu skoku? Czy nie będzie rozpamiętywał upadku? Pytania się mnożyły, a nerwy potęgowały fatalne warunki na Bergisel.

Wiało, momentami bardzo mocno. Pierwsza seria dłużyła się w nieskończoność. Skocznia w Innsbrucku nie ma sztucznego oświetlenia, dlatego bardzo realny był scenariusz, że zawody skończą się po pierwszej kolejce.

Wreszcie Kamil Stoch zasiadł na belce startowej. Zacisnął zęby, odepchnął się, ułożył i poleciał. Okazał się wielkim wojownikiem. Obolały, w trudnych warunkach, doleciał do 120,5 metra. To oznaczało 4. miejsce po pierwszej serii i ostatecznie w konkursie. Finałową kolejkę odwołano.

Co prawda po Innsbrucku Stoch stracił prowadzenie w turnieju, ale do ówczesnego lidera Daniela Andre Tandego miał minimalną stratę. I tak był jednak wielkim zwycięzcą, bo niewiele brakowało, żeby nie wystartował w Innsbrucku. Pokonał jednak ból i przedłużył swoje szanse na Złotego Orła.

Dwa dni później w Bischofshofen nie dał już rywalom szans. W pięknym stylu wygrał konkurs, znokautował Tandego, który nie poradził sobie z emocjami, i po raz pierwszy w karierze wygrał Turniej Czterech Skoczni. W kolejnym sezonie powtórzył ten wyczyn, ale w jeszcze bardziej imponującym stylu. Po drodze wygrał wszystkie cztery konkursy.

Teraz Kamil Stoch walczy o trzeciego Złotego Orła w karierze. Na półmetku 69. Turnieju Czterech Skoczni zajmuje 3. miejsce. Do lidera, Halvora Egnera Graneruda, traci tylko 6,7 punktu. Przed nim jest jeszcze Niemiec Karl Geiger, a tuż za nim Dawid Kubacki. Walka zapowiada się pasjonująco, a jej trzecia odsłona już w niedzielę w Innsbrucku od 13:30.

Czytaj także:
Kwalifikacje w Innsbrucku dla lidera. Świetne skoki Polaków!
Znamy pary pierwszej serii konkursu w Innsbrucku. Trudne zadanie Macieja Kota

Komentarze (0)