- Jeśli wszystko pójdzie normalnie, to trudno będzie mu odebrać zwycięstwo. Nie możemy zapominać, że jest na czele tylko dlatego, że wszyscy trenerzy zgodzili się na to, by Polacy skakali w Oberstdorfie po fałszywie pozytywnym teście Murańki - powiedział Goldberger w rozmowie z dziennikiem "Kronen Zeitung".
Ta wypowiedź zawiera paradoks. Najpierw Goldberger twierdzi, że nie możemy zapominać, dlaczego Stoch skacze, a potem wspomina o "fałszywie pozytywnym" teście. Jeśli test pokazał błędny wynik, to dlaczego Stoch powinien cokolwiek i komukolwiek zawdzięczać?
Dosłowne tłumaczenie wyniku badania na obecność koronawirusa w organizmie Klemensa Murańki to "słabo pozytywny". Już przy takim sformułowaniu powinna zapalić się alarmowa lampka. Podejmowanie decyzji na podstawie niejednoznacznego wyniku było kompromitacją organizatorów. A przywrócenie naszych skoczków po kolejnych wynikach negatywnych - ich obowiązkiem.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Granerud zaatakował polskich skoczków. Teraz się tłumaczy. "Niesmak pozostał"
Gdyby którakolwiek z ekip nie zgodziła się na start Polaków w Oberstdorfie i, co za tym idzie, anulowanie wyników kwalifikacji, mielibyśmy do czynienia z największą niesprawiedliwością w skokach narciarskich od lat. Polacy zostaliby bowiem wykluczeni bezpodstawnie, a szans na triumf w TCS pozbawiono by w pełni zdrowych zawodników. To stanowiłoby zwycięstwo pandemii nad sportem. Sportem, który w warunkach podwyższonego zagrożenia powinien działać chroniąc zawodników, a nie ich dyskredytując.
W podobnym tonie co Goldberger wypowiadali się dziennikarze niemieckich mediów. Choć cała sytuacja i burza, która dotknęła polskich zawodników, wydaje się być absurdem, to jakąś częścią winy obarczano właśnie naszych reprezentantów. Trudno znaleźć konstruktywny argument za takim podejściem do sprawy, stąd można przypuszczać, że jedynym, co kierowało Goldbergerem i częścią niemieckich dziennikarzy, jest żal. Przed ostatnim konkursem w Bischofshofen prowadzi przecież Stoch z dużą przewagą nad... Dawidem Kubackim. Nad trzecim Halvorem Egnerem Granerudem ta przewaga wynosi już 20,6 punktu. Odrobić taki wynik jest piekielnie trudno.
Nie wracałbym do tej sprawy w ogóle, gdyby nie kolejne wypowiedzi w zagranicznych mediach, które nie tyle ocierają się o absurd, co ten absurd stanowią. Zawsze warto, choć paroma zdaniami, przypomnieć stan faktyczny. Do usług.