Skoczkowie startują w Szwecji, lądują w Norwegii. Kuriozalna sytuacja w dobie koronawirusa

Getty Images / Alain Grosclaude/Agence Zoom / Na zdjęciu: skocznia
Getty Images / Alain Grosclaude/Agence Zoom / Na zdjęciu: skocznia

Zaostrzenie przepisów związanych z pandemią doprowadziło do kuriozalnej sytuacji na skoczni, która położona jest na granicy Szwecji i Norwegii.

W ostatnich dniach w Norwegii odnotowano kilkanaście przypadków brytyjskiego szczepu koronawirusa, dlatego też władze kraju zdecydowały, aby zamknąć granicę dla osób przyjeżdżających z innych krajów. Przepisy obowiązują od północy w piątek i taki stan utrzyma się przynajmniej przez najbliższe dwa tygodnie. Szwedzi natomiast już 24 stycznia zamknęli granicę dla Norwegów.

Zaostrzenia z obu stron doprowadziły do kuriozalnej sytuacji w klubie sportowym Kjolen Sportcenter, którego obiekty położone są na granicy Norwegii (Oerje) i Szwecji (Tocksfors). Mowa tu m.in. o trasach narciarskich, których tory przecinają granicę. A tej - zgodnie z przepisami - przekraczać nie wolno.

W jeszcze trudniejszej sytuacji znaleźli się skoczkowie, którzy nie mogą korzystać ze skoczni wybudowanej na granicy. Obiekt skonstruowany jest tak, że wieża i najazd znajdują się w Szwecji, a zeskok - w Norwegii. Linia graniczna między państwami przebiega natomiast na progu skoczni.

Szwedzka telewizja SVT, cytowana przez Polską Agencję Prasową, określiła ten przypadek absurdalnym, ale jak najbardziej rzeczywistym. Jeśli ktoś zdecyduje się oddać skok to... nielegalnie przekroczy granicę. A za to grozi grzywna w wysokości tysiąca euro - ze strony władz obu państw. Zawodnicy mają więc tylko jedno wyjście - siedzieć i czekać, aż sytuacja w obu krajach się poprawi.

Czytaj także:
Skoki narciarskie. Sędziowie faworyzują swoich skoczków? "Czasem to kusi"
PŚ w Willingen. Skoki odległe i niebezpieczne. "To już trochę za daleko"

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach

Źródło artykułu: