Od zamieszania testowego do życiowego wyniku. Poleciał dalej niż Adam Małysz

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Klemens Murańka
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Klemens Murańka

"Cudowne dziecko polskich skoków" - powtarzali wszyscy. Jako dziesięciolatek przeskoczył Wielką Krokiew. Kłopoty ze wzrokiem mogły zakończyć jego karierę. Soczewki pomogły, a dzisiaj jest na ustach wszystkich. Klemens Murańka zachwycił w Willingen.

To był życiowy weekend zakopiańczyka. Do piątku na myśl o Willingen od razu przypominaliśmy sobie niebotyczny lot Adama Małysza. 20 lat temu poleciał aż 151,5 metra. Apoloniusz Tajner złapał się za głowę. Teraz i my złapaliśmy się za nią po skoku Klemensa Murańki.

W kwalifikacjach znakomicie wykorzystał mocny wiatr pod narty. Zaraz po wyjściu z progu zniosło go na lewą stronę. Opanował jednak sylwetkę, lekko położył się na narty i płynął. Dał się nieść wiatrowi. Leciał i leciał. Pokonywał kolejne metry, aż wreszcie wylądował. 153 metry! Nowy rekord skoczni! Wynik Małysza poprawiony. Rekordzista obiektu Janne Ahonen (152 metry) też pokonany.

Na jednym świetnym skoku nie poprzestał. Co prawda sobotni konkurs Murańce nie wyszedł (32. pozycja), ale już w niedzielę znakomicie odnalazł się w arcytrudnych zawodach, gdzie wiatr rozdawał karty. Wybił się mocno, nie dał się stłamsić złym warunkom. Skoczył 134,5 metra i objął zdecydowane prowadzenie. Długo nikt nie mógł go wyprzedzić, bo warunki były coraz gorsze. Przez chwilę myśleliśmy, że wygra... Skończyło się 4. miejscem w jednoseryjnych zawodach, najlepszym w karierze.

Zobaczcie rekordowy lot Murańki:

"Musi czuć zaufanie"

- Dużo pracowaliśmy z nim mentalnie. Rozmawialiśmy. Przede wszystkim sam zawodnik wykonał jednak tytaniczną pracę na skoczni. Dostał od nas uwagi, co ma zrobić i poprawić w swoich skokach. Świetnie się z tego zadania wywiązuje. Klemens jest zawodnikiem, który musi czuć zaufanie od sztabu. Od nas je ma, latem zobaczył, że jest coraz bliżej najlepszych i teraz to przekłada na wyniki. Ma jednak nadal rezerwy, może skakać jeszcze lepiej - mówił nam w grudniu Michal Doleżal, trener polskich skoczków.

To Czech wraz z asystentami spowodowali, że Murańka wreszcie zaczyna potwierdzać w Pucharze Świata swój wielki talent. Wszystko zaczęło sie 17 lat temu. Trwała małyszomania. Na belce startowej Wielkiej Krokwi usiadł 10-letni chłopiec. Ledwo go było widać z dołu skoczni. Młodziedzieniec nie bał się. Ruszył energicznie, ułożył sylwetkę i poleciał. Co to był za lot! Zmierzono mu 135 metrów. Skoczkowie kręcili głowami. - To niemożliwe - mówili.

ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"

"Mamy nowego Małysza" - krzyczały nagłówki mediów. Z miejsca Murańka został okrzyknięty cudownym dzieckiem polskich skoków. Zainteresowanie jego osobą rosło, a Murańka nie poprzestał na jednym dalekim skoku w treningu. Trzy lata później na mistrzostwach Polski skakał fenomenalnie. Miał zaledwie 13 lat, a większość rywali zostawił daleko w tyle. Przegrał tylko z Kamilem Stochem. Zdobył srebrny medal.

"Murańka jak najszybciej do Pucharu Świata" - krzyczały media. Działacze i trenerzy nie byli przekonani. Bali się, że na rywalizację z seniorami jest jeszcze za wcześnie. Niższa belka, presja - to nie mogło skończyć się dobrze. Trenerzy ugięli się jednak pod presją środowiska i wystawili 13-letniego Murańkę w kwalifikacjach PŚ w Zakopanem. Wynik? Łatwy do przewidzenia. Nastolatek przegrał sam z sobą. Skoczył 88,5 metra i o starcie w konkursie mógł zapomnieć.

Wnioski wyciągnięto. Murańka skupił się na rywalizacji młodzieżowej, a kolejną szansę w Pucharze Świata dostał cztery lata później. Pierwsze punkty zdobył w 2008 roku za 28. miejsce w Engelbergu. Dla niego to magiczna skocznia. To na niej pięć lat później osiągnął świetny wynik. W PŚ zajął 7. miejsce i to w sezonie olimpijskim. Wydawało się, że na igrzyskach w Soczi może nieźle namieszać. Dostał jednak sportowy cios.

Łukasz Kruczek, ówczesny trener polskiej kadry, nie zabrał Murańki do Rosji. 19-latek był załamany. "Nie warto mieć marzeń" - pisał w mediach społecznościowych. Nart w kąt jednak nie rzucił. Decyzję szkoleniowca przetrawił i rok później wraz z kolegami świętował wywalczenie brązowego medalu mistrzostw świata w rywalizacji drużynowej. Sukcesy indywidualne miały być tylko kwestią czasu...

Nie chciał powiedzieć trenerom

Życie napisało jednak swój scenariusz. Murańka zaczął mieć problemy ze wzrokiem. Nie widział dobrze zeskoku. Najpierw nie mówił jednak o swoich kłopotach trenerom. Bał się wyrzucenia z reprezentacji. Kłopoty potęgowały się. Nie miał już wyjścia - powiedział szkoleniowcom co się dzieje. Rozpoczęła się walka o uratowanie jego wzroku i kariery.

Kolejne operacje nie przynosiły zamierzonego efektu. Dopiero sprowadzenie specjalistycznych soczewek z USA pomogło na tyle, że zakopiańczyk znów mógł się skupić na skakaniu. Przez trzy lata, za kadencji Stefana Horngachera, nie zrobił jednak wyraźnego kroku naprzód. "Nic już z niego nie będzie" - pisali mniej cierpliwi kibice. Mylili się.

Przełamanie przyszło już u Michala Doleżala. Czech i asystenci trafili do niego. Może nie robi takiej furory jak Halvor Egner Granerud, ale krok po kroku coraz pewniej czuje się w Pucharze Świata. Na początku sezonu zajął z drużyną 3. miejsce w Wiśle. Później był 9. indywidualnie w Kuusamo. W Willingen poprawił rekord życiowy z Engelbergu i otarł się o podium. Wyjechał z Niemiec z rekordem skoczni. To wyniki, które poszły w świat.

Tym razem głośno o Klemensie Murańce jest z powodów sportowych. Tymczasem kilka tygodni temu jego nazwisko trafiło na czołówki wszystkich polskich mediów za sprawą... lekko pozytywnego wyniku testu na koronawirusa. To właśnie w przypadku testu Murańki niemieckie laboratorium w Oberstdorfie popełniło błąd. Niewiele zabrakło, żeby przez niejednoznaczny wynik testu 26-latka, cała polska kadra została wykluczona z 69. Turnieju Czterech Skoczni.

Interwencje PZN jednak pomogły. Niemcy zrobili serie kolejnych testów. Okazało się, że pierwszy wynik Murańki był błędny. Wszystkie kolejne u niego jak i u pozostałych kadrowiczów dały wyniki negatywne. Polacy zostali dopuszczeni do turnieju i zrobili w nim furorę. Z kolei sam Murańka podczas zawodów dowiedział się, że po raz drugi został ojcem.

Teraz wraca do domu, do swoich synów i żony ze świetnym wynikiem sportowym. Oby skoki w Willingen pozwoliły mu jeszcze bardziej uwierzyć w siebie, bo ma talent na wygrywanie konkursów Pucharu Świata.

Czytaj także:
Kompromitacja sędziów przy skoku Eisenbichlera. Trzy noty były skandaliczne!
W Willingen rządził wiatr i Granerud! Znakomity Żyła, życiowy sukces Murańki

Komentarze (1)
Gnoicielud
1.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ahonen skoczyl tam 155, ale nie wiem czemu pozniej zweryfikowali na 152