W tym sezonie rzadko zdarzają się tak przeciętne konkursy w wykonaniu polskich skoczków. W niedzielnym Pucharze Świata w Zakopanem tylko Dawid Kubacki znalazł się w pierwszej dziesiątce i zajął szóste miejsce. To tak naprawdę jedyny pozytyw tych zawodów.
W drugiej serii nie oglądaliśmy Piotra Żyły i Andrzeja Stękały. Pierwszy oddał za słaby skok, a drugi został zdyskwalifikowany. Nie dziwi, że trener Michal Doleżal był lekko przybity po tych wpadkach.
- Nic nie zrobimy. Dyskwalifikacja Stękały była za wagę, za narty. Jest to błąd i trzeba tego pilnować. Powiem Andrzejowi, że musi uważać, a my musimy to przemyśleć, skoro waga tak spadła - mówił w TVP Sport o dyskwalifikacji Andrzeja. Potem przeszedł do nieudanej próby Żyły. - Trochę mu brakowało czucia. Ogólnie w tych skokach wszyscy lecieli do przodu i nie było pchane z nogi. Trzeba przeanalizować, pogadać i to ustabilizować.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwe legendy skoków narciarskich. Niezwykłe spotkanie po latach
Rozczarował także Kamil Stoch. Tegoroczny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni był dopiero 23. Czy są powody do niepokoju przed nadchodzącymi mistrzostwami świata?
- Próbowaliśmy trochę zmienić (styl - przyp. red.). Wcześniej w Engelbergu zadziałało. Teraz co tydzień walczymy i będziemy dalej walczyć. Mam nadzieję, że zdążymy do mistrzostw świata - mówi szkoleniowiec Polaków.
Doleżal był zadowolony jedynie z występu Kubackiego. Przyznaje jednak, że i u niego jest nad czym pracować, bo może być jeszcze lepiej.
- Dawid wykonał swoją robotę, ale są jeszcze rezerwy. Sam zawsze mówi, że są rezerwy, bo nie wygrał. Dawid jest spokojny i fizycznie jest w bardzo dobrej formie. Teraz trzeba tylko ustabilizować skoki - kończy czeski trener.
Puchar Świata w Zakopanem. Andrzej Stękała zdyskwalifikowany! >>
Piotr Żyła odmówił rozmów z dziennikarzami >>