Zaczęło się od trzęsienia ziemi. Dla Andrzeja Stękały i Piotra Żyły pierwsza seria była koszmarem. Stękała, mimo silnego wiatru w plecy, skoczył dobrze. 131,5 metra pozwoliłoby mu znów walczyć o podium. Chwilę później balon pękł z hukiem. Stękała został zdyskwalifikowany za nieprzepisową... długość nart i drugą część konkursu obejrzał w roli widza.
Pod skocznią mógł dołączyć do niego Piotr Żyła. Nie, nie został zdyskwalifikowany. Skoczył bardzo słabo. Miał huragan w plecy. Zaraz po wyjściu z progu leciał nisko i wydawało się, że wyląduję na buli. Trochę wyciągnął, ale 120 metrów - nawet przy potężnej bonifikacie za wiatr w plecy - nie dało awansu do drugiej serii. Żyła skończył zawody na 33. pozycji. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Tym razem żartów przed kamerami nie było.
Na półmetku żadnego z Polaków nie mieliśmy w dziesiątce! Wielkiego pecha do warunków miał Dawid Kubacki. W prologu trafił świetnie. Podczas jego próby wiatr ucichł i mistrz świata od razu to wykorzystał. Huknął 140 metrów. Natura musiała jednak wyrównać rachunki. W pierwszej serii, gdy Kubacki usiadł na belce, wszystkie wskaźniki wiatru paliły się na czerwono. Wiało potężnie w plecy. Polak dwa razy wchodził na belkę, czekał na niej 45 sekund i musiał zejść.
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"
Dopiero za trzecim razem dostał pozwolenie na start. Warunki nadal jednak były dalekie od przynajmniej przyzwoitych. Kubacki wyszedł wysoko z progu, walczył ile mógł, ale wystarczyło "tylko" do 128. metra. Zajmował 11. miejsce, w finale mógł jeszcze sporo nadrobić. Do podium tracił niewiele, ale potrzebował bombowej próby, takiej jak w prologu, i trochę szczęścia do warunków.
Wiatr dopisał. Kubacki miał jedne z najlepszych warunków w finałowej serii. Wykorzystał to. Poleciał na 137. metr. To był bardzo dobry, ale nie rewelacyjny skok. Mistrz świata awansował z 11. na 6. pozycję. Do podium jednak zabrakło. Żeby skutecznie je zaatakować z odległej lokaty, trzeba było polecieć ponad 140. metr.
I tak właśnie zrobił Robert Johansson. Na półmetku Norweg zajmował 20. miejsce. W finale miał najlepsze warunki z całej stawki. Wiatr znacznie ucichł i taki lotnik jak Johansson musiał to wykorzystać. Objął wysoką parabolę lotu i poleciał ponad HS. Wylądował telemarkiem na 142. metrze. "To może być skok na podium" - mówili komentatorzy. I rzeczywiście taki był. Johansson zajął 3. miejsce, awansował aż o 17 pozycji.
W niedzielę Norwegowie świętowali podwójny sukces na Wielkiej Krokwi. Wygrał Halvor Egner Granerud. Na najeździe nadal nie jeździł szybko, wiało mu mocno w plecy w obu seriach, ale i tak poradził sobie wybitnie. Prowadził już na półmetku po skoku na 132. metr. Tym razem szansy nie zmarnował. W drugiej kolejce poleciał jeszcze o metr dalej. Pięknie wylądował, dostał dużo punktów za wiatr w plecy i wygrał, już po raz 11. w tym sezonie. Drugiego Słoweńca Anze Laniska wyprzedził o 2,9 punktu.
Poza Kubackim punkty zdobyli jeszcze tylko 19. Klemens Murańka i 23. Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski o tegorocznych skokach na swojej magicznej Wielkiej Krokwi będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Męczył się potwornie każdego dnia. Na najeździe rozpędzał się dobrze, ale w powietrzu brakowało jakiejkolwiek energii. W sobotę jak i niedzielę jego loty były bardzo pasywne. Po skokach na 128. oraz 124. metr skończyło się znów miejscem w trzeciej dziesiątce.
Sobotni zwycięzca Ryoyu Kobayashi tym razem zajął 9. miejsce. Skakał dobrze, ale nie z takim błyskiem jak dzień wcześniej. Z kolei trzeci w sobotę Marius Lindvik dzień później był czwarty. I tak może być jednak zadowolony, bowiem w finale - tak jak Johansson - zaliczył ogromny awans. Mimo że w drugiej serii miał spory wiatr w plecy, to i tak poleciał na 136,5 metra i awansował z 16. na 4. pozycję.
Warunki na Wielkiej Krokwi były trudne. Przez całe zawody wiało mocno w plecy. Belka była ustawiona wysoko. Gdy chociaż chwilę wiało lżej, skoczkowie od razu to wykorzystywali. Dzięki temu Dawid Kubacki czy Robert Johansson potrafili w finale odlecieć.
Przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie pozostały jeszcze konkursy Pucharu Świata w Rasnovie. W Rumunii odbędzie się jeden konkurs indywidualny (piątek, 19 lutego) i mikst (sobota, 20 lutego). Polacy pojadą do Rasnova w najsilniejszym składzie - tak przynajmniej jeszcze w sobotę zapowiadał Michal Doleżal.
Czytaj także:
Granerud niemal pewny Kryształowej Kuli. Spadek Piotra Żyły
Norwegowie uciekli Polakom w Pucharze Narodów. To już koniec szans?
Wyniki niedzielnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem:
Miejsce | Zawodnik | Kraj | Odległości | Nota |
---|---|---|---|---|
1. | Halvor Egner Granerud | Norwegia | 132/133 | 298,1 |
2. | Anze Lanisek | Słowenia | 129/132 | 295,2 |
3. | Robert Johansson | Norwegia | 125/142 | 293,8 |
4. | Marius Lindvik | Norwegia | 125/136,5 | 292,6 |
5. | Stefan Kraft | Austria | 131/131,5 | 290,2 |
6. | Dawid Kubacki | Polska | 128/137 | 288,4 |
7. | Daniel Andre Tande | Norwegia | 132/129,5 | 286,4 |
8. | Keiichi Sato | Japonia | 134/128 | 286 |
9. | Ryoyu Kobayashi | Japonia | 129,5/131 | 284,8 |
10. | Daniel Huber | Austria | 132/129,5 | 284,5 |
19. | Klemens Murańka | Polska | 130,5/125,5 | 271,4 |
23. | Kamil Stoch | Polska | 128/124 | 268,6 |
33. | Piotr Żyła | Polska | 120 | 129,2 |
35. | Jakub Wolny | Polska | 122,5 | 126 |
37. | Paweł Wąsek | Polska | 124 | 124,5 |