[b]
[/b]Zdecydowanej większości kibiców skoków narciarskich Szwajcaria kojarzy się przede wszystkim z osobą Simona Ammanna oraz przedświątecznymi zawodami w Englebergu. W 2019 roku, zdobywając brązowy medal na mistrzostwach świata, ten trend przełamał nieco Killian Peier. Na swoje pięć minut wciąż czeka Gregor Deschwanden. Warto jednak podkreślić, że w sezonie 2020/21 był on niekwestionowanym liderem swojej reprezentacji.
26. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz 20. w Turnieju Czterech Skoczni to wyniki więcej niż przyzwoite. Do tego dochodzi solidna postawa na MŚ Oberstdorfie, gdzie Deschwanden uplasował się odpowiednio na 20. i 24. pozycji w rywalizacji indywidualnej. Przywołane rezultaty sprawiają, że otrzymujemy obraz zawodnika na fali wznoszącej, który już na początku kwietnia 2021 roku otwarcie mówi o ambitnych planach na kolejny sezon.
- To była najlepsza zima w mojej dotychczasowej karierze. Chcę dalej się rozwijać. Mam nadzieję, że zbliżę się do najlepszych i na igrzyskach będę w stanie powalczyć o swoje marzenia - zapewnia w rozmowie z WP SportoweFakty 30-letni Helwet.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat wskazał kolejnego Polaka w NBA? "Nie będzie miał łatwo. Dużo się jeszcze może zmienić"
Michał Grzela, WP SportoweFakty: Co pozwoliło panu wrócić do formy po kilku latach słabszych występów?
Gregor Deschwanden, reprezentant Szwajcarii w skokach narciarskich:
Punktem wyjścia była zmiana i odpowiednie dostosowanie nart oraz wiązań w sezonie letnim. To sprawiło, że mogłem ustabilizować swojej skoki jeszcze przed pierwszymi próbami na śniegu. Ponadto, dzięki temu osiągnięcie pozostałych celów związanych z techniką, a także fazą lotu było znacznie łatwiejsze.
Pracując nad poprawą dyspozycji, analizuje pan skoki swoich konkurentów? Są wśród nich reprezentanci Polski?
Latem 2020 roku, ze względu na kryzys będący pokłosiem pandemii, porównywałem swoje skoki przede wszystkim do tych oddawanych przez Killiana Peiera. Na podstawie minionego sezonu inspiracje upatruję w próbach Halvora Egnera Graneruda oraz Karla Geigera. Co się tyczy Polaków, nie ulega wątpliwości, jak znakomitym skoczkiem jest Kamil Stoch. Jego nienaganny styl i technika są godne pozazdroszczenia. Ze względu na swój wzrost najwięcej staram się jednak czerpać od Dawida Kubackiego.
Niekiedy, gdy coś nie idzie po naszej myśli, człowiek traci motywację.
Rzeczywiście, największym pozytywnym bodźcem są dobre skoki i udane konkursy, a tych w poprzednich latach było w moim przypadku nieco mniej. To nie był łatwy okres, ale mam to szczęście, że zarówno moi koledzy z drużyny, jak i trenerzy zawsze okazywali mi wsparcie i udowadniali, jak szybko karta może odwrócić się na naszą korzyść.
Sezon 2020/21 zdaje się to potwierdzać. Jest pan z jego przebiegu w pełni zadowolony?
Obiektywnie patrząc, była to najlepsza zima w mojej dotychczasowej karierze. W związku z tym jestem naprawdę usatysfakcjonowany. Oczywiście, człowiek chciałby częściej wskakiwać do czołowej "10" zawodów PŚ, ale po kilku sezonach, w których trakcie borykałem się z problemami, nie będę wybrzydzał. Miło było znów toczyć walkę z szeroko pojętą światową czołówką.
Z czego jest pan najbardziej dumny po tym sezonie?
Moim celem było regularne punktowanie w Pucharze Świata. Chciałem zbudować solidną bazę przed nadchodzącymi igrzyskami olimpijskim i to mi się udało. Zrobiłem krok naprzód, co naprawdę mnie cieszy.
Który konkurs rozegrany w minionych miesiącach wspomina pan najlepiej?
Bardzo dobrze poszło mi podczas Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku, gdzie zająłem 10. miejsce. Oddałem wówczas dwa znakomite skoki, które dodatkowo udało mi się wykończyć solidnym telemarkiem, co nie jest moją najmocniejszą stroną.
Pańskim kolegą z drużyny jest czterokrotny mistrz olimpijski, Simon Ammann. Dużo się pan od niego nauczył?
Współpraca z nim to bardzo ciekawe doświadczenie. Dzięki niemu zrozumiałem, co dla sportowca oznacza determinacja i pełna koncentracja na treningu. Simon to skoczek z krwi i kości. Swoją osobowością potrafi nakręcić zespół. Jednocześnie na co dzień pozostaje normalny facetem.
Co obecnie stanowi największe wyzwanie dla skoków narciarskich w Szwajcarii?
Zdecydowanie poszukiwanie młodych utalentowanych zawodników, którzy mogą stanowić o sile reprezentacji w przyszłości. Dominik Peter i Sandro Hauswirth dają nadzieję na to, że uda nam się to osiągnąć. Jeśli wszyscy razem zaprezentujemy się z dobrej strony, możemy rzucić wyzwanie sześciu czołowym nacjom. Czas pokaże, czy wskoczymy na wyższy poziom. Ze swojej strony mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko.
W innym kraju, na przykład Austrii, szwajcarscy skoczkowie mieliby większe szanse na karierę z najwyższej półki?
Nie da się ukryć, że Szwajcaria odstaje nieco pod kątem rozwoju od takich szkół sportowych jak legendarna placówka w Stams. Niemniej, w ostatnich latach nasz kraj wykonał kawał dobrej roboty. Dominik i Sandro to pierwsi skoczkowie, którzy są produktem stricte szwajcarskiego systemu. To ważne, ponieważ podstawą do zbudowania mocnej drużyn w Pucharze Świata jest liczne grono młodych skoczków, o czym wspomniałem już wcześniej.
Skoki narciarskie to rzecz jasna pańskie podstawowe zajęcie. Jak w takiej sytuacji wygląda wypełnianie wolnego czasu?
Od ponad 2 lat studiuję ekonomię, co sprawia, że siłą rzeczy muszę niekiedy nieco odpocząć od sportu. Oprócz tego uwielbiam podróże i doceniam możliwość poznania nowej kultury od środka. Oczywiście nie zapominam również o swojej dziewczynie, przyjaciołach oraz rodzinie.
Rozpoczął pan już przygotowania do kolejnego sezonu?
Dostaliśmy 10 dni przerwy i po nich wróciliśmy do treningów.
Nowy sezon idzie w parze z nowymi celami?
Chcę dalej się rozwijać. Mam nadzieję, że zbliżę się do najlepszych i na igrzyskach w 2022 roku będę w stanie powalczyć o swoje marzenia. Nie będę ukrywał, że medal olimpijski, czy to w rywalizacji indywidualnej, czy też w drużynowej niewątpliwie do takowych należy.
Chęć walki o najwyższe cele na igrzyskach olimpijskich oznacza konieczność doszlifowania kolejnych elementów pańskiego repertuaru.
Zgadza się. Wciąż muszę rozprawić się z niektórymi kwestiami natury technicznej. Jeśli to zrobię, będzie stać mnie na jeszcze lepsze wyniki. Z bardziej skonkretyzowanych założeń na pewno planuję pracę nad szybszym przejściem do fazy loty, co w ostatecznym rozrachunku pozwoli mi uzyskać większą szybkość przelotową i lądować kilka metrów dalej niż do tej pory.
Czytaj także:
Skoki. Nowy mistrz w Rosji. Gigantyczna przewaga triumfatorki konkursu kobiet
Skoki narciarskie. Najważniejsze chwile jeszcze przed Danielem Andre Tandem. Trwa walka o powrót do zawodowego sportu