[b]
[/b]W trakcie sezonu 2020/21 najlepszym norweskim skoczkiem był bez dwóch zdań Halvor Egner Granerud. Triumfator Pucharu Świata nie jest jednak jedynym podopiecznym Alexandra Stoeckla, który może mówić o udanej zimie.
Oprócz Graneruda dobre skoki w ostatnich miesiącach prezentował Robert Johansson. 31-latek z Lillehammer pięć razy stanął na podium zawodów najwyższej rangi. To w połączeniu z solidnymi wynikami w pozostałych konkursach pozwoliło mu zająć 5. miejsce w wyścigu o Kryształową Kulę. Mało tego, na początku marca w niemieckim Oberstdorfie Johansson został wicemistrzem świata w rywalizacji indywidualnej. - To był najlepszy sezon w mojej dotychczasowej karierze - mówi nam reprezentant Norwegii.
Michał Grzela, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan miniony sezon?
Robert Johansson, reprezentant Norwegii w skokach narciarskich:
Miniona zima była pełna wyzwań, ale z perspektywy czasu oceniam ją na duży plus. To był jeden z najbardziej udanych okresów w mojej karierze. Jestem zadowolony ze skoków na wysokim poziomie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: głośno o 12-latku. Zwróć uwagę na jego technikę
To była najlepsza zima w pańskiej karierze czy jednak sezon olimpijski 2017/18 nie ma sobie równych?
Trudno powiedzieć. Oba sezony były bardzo udane, ale gdybym musiał wybrać, zdecydowałbym się na ten, który niedawno dobiegł końca.
W którym konkursie udało się panu pokazać pełnię umiejętności?
Wydaje mi się, że miało to miejsce w trakcie mistrzostw świata w Oberstdorfie. Konkurs indywidualny na dużej skoczni ułożył się zdecydowanie po mojej myśli. Mimo trudnych warunków atmosferycznych oddałem dwa dobre skoki i wywalczyłem srebrny medal.
Dobrze szło panu także między innymi w Zakopanem. Wszystkie trzy konkursy zakończył pan w czołowej "10", w tym dwa razy na najniższym stopniu podium.
Lubię skakać na Wielkiej Krokwi. Najazd na próg jest naprawdę wymagający, ale udało mi opanować ten element. Cierpliwie robiłem swoje, co w końcowym rozrachunku zaowocowało dobrą postawą i dobrymi wynikami.
Pański sukces w Oberstdorfie poprzedził pozytywny wynik testu na koronawirusa u Halvora Egnera Graneruda. Jaka była reakcja na tak niefortunny obrót wydarzeń?
Po pierwsze, współczułem Halvorowi. Po drugie, martwiłem się, że więcej osób zaraziło się koronawirusem. Na szczęście nasze podejście do tematu pozwoliło nam tego uniknąć.
Bez Halvora Norwegia zakończyła konkurs drużynowy na MŚ daleko poza podium.
To prawda. Dzień przed konkursem, nawet bez Halvora w składzie, można było odnieść wrażenie, że medal to plan minimum. Kwestią otwartą pozostawało to, z jakiego będzie kruszcu. Zawody zakończyliśmy jednak na 6. miejscu. Poziom był wysoki. Żeby stanąć na podium, trzeba było skakać naprawdę daleko. Niestety, nasze próby w pierwszej serii były zbyt słabe.
Halvor, mimo niepowodzenia i pecha na mistrzostwach świata, ma za sobą wspaniały sezon. Spodziewał się pan, że stać go na tak świetne skoki i taką dominację?
Widziałem, jak się rozwija, więc nie jestem specjalnie zaskoczony. Widać, że miał na siebie pomysł, który z dużą dozą pewności siebie uparcie realizował. Utrzymał topową formę przez cały sezon, a to wielki wyczyn. Czapki z głów.
Sukces Halvora jest również sukcesem Alexandra Stoeckla. Co sprawia, że pod batutą austriackiego szkoleniowca norwescy skoczkowie co rusz sięgają po laury?
Alex to fantastyczny facet. Można z nim pogadać na każdy temat, włączając w to rzecz jasna skoki narciarskie. Bardzo lubię z nim współpracować. Stara się ze wszystkich sił, żeby każdy jego podopieczny mógł dać z siebie wszystko na skoczni.
Jest pan już stosunkowo doświadczonym skoczkiem. Czy mimo to zdarza się panu czerpać swego rodzaju inspiracje na podstawie postawy kolegów po fachu?
Będąc dzieckiem, podziwiałem Noriakiego Kasaiego za sylwetkę w locie oraz Janne Ahonena za jego niesamowitą regularność. Obecnie gdy widzę, że jakiś skoczek radzi sobie naprawdę dobrze w konkretnym aspekcie, skłania mnie to do dalszej pracy nad swoim repertuarem. Pierwsze przykłady z brzegu to płynność i telemark Kamila Stocha oraz kontrola sylwetki tuż po wyjściu z progu Ryoyu Kobayashiego.
Jaka jest pańska relacja z polskimi skoczkami? Wszystko sprowadza się do rywalizacji, czy udaje się wam wygospodarować trochę miejsca na przyjazne stosunki?
Zdecydowanie to drugie. W przeszłości nie raz miałem przyjemność pogawędzić z Kamilem Stochem. To naprawdę fajny i miły facet.
Jak ocenia pan pracę FIS-u w dobie pandemii koronawirusa?
Moim zdaniem Międzynarodowa Federacja Narciarska zrobiła wszystko, żebyśmy byli bezpieczni. Co najważniejsze w tym wszystkim, rzeczywiście się tak czuliśmy. Oczywiście, trafiły się zakażenia, ale na szczęście nie mieliśmy do czynienia z większymi ogniskami. To był trudny sezon i uważam, że możemy być zadowoleni z przeprowadzenia tak dużej liczby konkursów PŚ.
Skoczkowie musieli przywyknąć do rywalizacji o najwyższe cele przy pustych trybunach.
Brakowało nam kibiców. Ludzie gromadzący się pod skocznią są dodatkowym źródłem energii dla wszystkich, którzy stają na starcie zawodów. Szybko się do tego przyzwyczailiśmy, ale mając w pamięci atmosferę z kibicami, człowiek ma nadzieję, że w przyszłości wrócimy do stanu sprzed pandemii.
Przed nami kilka miesięcy bez zmagań na skoczni. Czym lubi się pan zajmować w tym czasie?
Mam kilka zajęć, które preferuję. To między innymi wspinaczka, narciarstwo biegowe, skitouring oraz frisbee golf.
Dla wielu kibiców wąsy to znak firmowy Roberta Johanssona. Skąd w ogóle pomysł na ich zapuszczenie?
Pewnego razu, najzwyczajniej w świecie, przestałem się golić. Od tamtej pory zapuszczam je w taki sposób, jaki w danym momencie najbardziej mi odpowiada.
Planuje pan rozwijać tę aktywność na płaszczyźnie marketingowej?
Kto wie! Być może w przyszłości trafi się odpowiedni podmiot, z którym podejmę współpracę.
Na swoim koncie ma pan już medale mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich. Jakie są pana cele na kolejne lata?
Nie mam zamiaru ukrywać, że celuję tak wysoko, jak to tylko możliwe. Chcę zostać zarówno mistrzem świata, jak i mistrzem olimpijskim w rywalizacji indywidualnej. Oprócz tego nie zapominam o Turnieju Czterech Skoczni, Raw Air oraz Kryształowej Kuli. Chęć wywalczenia tych trofeów sprawia, że cały czas pozostaję zmotywowany do ciężkiej pracy.
Czytaj także:
Skoki narciarskie. Pierwszy taki konkurs w Polsce. Ambitne plany PZN
Halvor Egner Granerud zdominował sezon. Ta statystyka mówi sama za siebie