Koniec kariery! Ta wiadomość wprawiła kibiców w osłupienie

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Gregor Schlierenzauer
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Gregor Schlierenzauer

Nie wszyscy zasiądą ponownie na belce startowej podczas kolejnego sezonu Pucharu Świata. Kilku znanych skoczków ogłosiło zakończenie sportowej kariery. Przesądziła słabsza dyspozycja oraz liczne kontuzje.

[b]

[/b]21 września tego roku o zakończeniu sportowej kariery poinformował Gregor Schlierenzauer, 53-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata, dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, dwukrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni, mistrz świata ze skoczni dużej oraz złoty medalista mistrzostw świata w lotach. Jako nastolatek wdarł się do świata skoków i przez wiele lat walczył z najlepszymi, bijąc przy tym rekordy i stając się jednym z najsłynniejszych skoczków w historii.

Wygrał 13 konkursów w jednym sezonie, poprawiając tym samym wynik Janne Ahonena. Jako pierwszy zdobył 2000 punktów. Od 2013 roku jest rekordzistą w liczbie zwycięstw Pucharu Świata.

Ostatnie zwycięstwo 30-latek odniósł w 2014 roku w Lillehammer a kilka dni później w Niżnym Tagile zajął drugie miejsce. Następnie nastał spadek formy Austriaka, który 7 stycznia 2016 roku zawiesił swoją karierę na czas nieokreślony.

"Postanowiłem nie wziąć udziału w mistrzostwach świata w lotach narciarskich i zakończyć sezon wcześniej" - pisał wówczas na swoim blogu. "Za ten kryzys jestem odpowiedzialny sam (...) chcę wydostać się z centrum uwagi" - dodał, podkreślając, że media w tamtym czasie ingerowały bardzo mocno w jego życie prywatne.

ZOBACZ WIDEO: Faworyci zdominują inaugurację sezonu w skokach narciarskich? Tajner wymienił nazwiska

Schlierenzauer powrócił do Pucharu Świata 13 stycznia 2017 roku, zmagając się w międzyczasie z zerwaniem przedniego więzadła krzyżowego w prawym kolanie, którego doznał podczas jazdy na nartach.

Mimo powrotu nie zdołał już powtórzyć wcześniejszych sukcesów. Odległe pozycje przeplatał z pojedynczymi, lepszymi wynikami. Ostatnie skoki oddał w lutym tego roku podczas Pucharu Kontynentalnego, gdzie doznał kontuzji kolana i był zmuszony zakończyć sezon.

"Skoki narciarskie sprawiły mi wiele przyjemności i dały dużo doświadczenia. To była wyjątkowa i intensywna emocjonalnie podróż, która teraz będzie przebiegała inaczej" - przyznał na blogu. Legenda skoków narciarskich chce zająć się projektowaniem budynków czy też spróbować swoich sił jako agent nieruchomości (WIĘCEJ TUTAJ). 

28-letni staż

Kolejnym ze skoczków, który nie wystąpi już w rywalizacji PŚ jest Słoweniec Jernej Damjan. Do sezonu 2018/19 ośmiokrotnie zajmował miejsca w czołowej trójce. Na pierwsze zwycięstwo w konkursie czekał aż do 2014 roku, kiedy to 26 stycznia triumfował na skoczni Okurayama w Sapporo. Na najwyższym stopniu podium stał jeszcze raz.

Najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej zajął w sezonie 2013/14, gdzie po dobrych startach i regularnym meldowaniu się w drugiej serii był ostatecznie 13.
W ostatnich sezonach Słoweniec zmagał się z problemami zdrowotnymi. 6 lutego tego roku w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Willingen zaprezentował się po raz ostatni - zajął dopiero 52. miejsce.

Trzy miesiące później poinformował o zakończeniu kariery. "Niesamowity sport, jakim są skoki narciarskie, był numerem jeden w moim życiu przez prawie 28 lat, ale teraz moje ciało mówi mi, że ma dość" - pisał na swoim profilu instagramowym 38-letni Słoweniec.

Ogromny pechowiec

Określenie to pasuje do Dmitrija Wasiliewa - rosyjskiego skoczka, który podczas 23-letniej kariery wielokrotnie zmagał się z problemami zdrowotnymi, kontuzjami czy też wpadką dopingową.

Na podium PŚ stawał dziewięciokrotnie. Po raz pierwszy w sezonie 2000/2001, gdzie w drugim konkursie Turnieju Czterech Skoczni w Ga-Pa wywalczył drugie miejsce. Został jednak zdyskwalifikowany na dwa lata za stosowanie środków dopingujących. Był wówczas w światowej czołówce i wymieniano go w gronie faworytów do medalu na igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City.

- Wynik kontroli mnie szokował. Gdybym wiedział, że ta mała tabletka, która kosztuje grosze, ten furosemid... i że nie wolno go przyjmować... Nie uznano tego za doping, ale środek oczyszczający organizm z dopingu. Można było pobrać jeszcze jedną próbkę, jakoś to wytłumaczyć, ale nasi trenerzy o tym nawet nie wiedzieli - powiedział w rozmowie z TVP Sport.

Rosjanin do wysokiej dyspozycji wrócił w 2007 roku, gdzie podczas rywalizacji w Titisee-Neustadt zajął trzecią pozycję. Wygrał wtedy Adam Małysz. W ciągu całej kariery raz w klasyfikacji końcowej uplasował się w czołowej dziesiątce - sezon 2008/2009 zakończył na piątym miejscu. W 2010 roku przeszedł operację więzadeł krzyżowych w kolanie, po której miał kłopoty z odzyskaniem formy sprzed kontuzji. Ominął m.in. igrzyska olimpijskie w Vancouver.

Ostatni raz do rywalizacji przystąpił podczas konkursu Pucharu Kontynentalnego w lutym ubiegłego roku - uplasował się wtedy na 21. miejscu. Z powodu pandemii koronawirusa sezon zakończył się wcześniej a Rosjanin poddał się kolejnemu zabiegowi.

- Wzmocniono mi więzadła krzyżowe prawego kolana - mówił, wierząc że wróci jeszcze do wysokiej formy. Tak się jednak nie stało. Z powodu nawracających problemów ze zdrowiem podjął decyzje o zakończeniu kariery.

Drużynowy złoty medalista Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy

Rok Justin, znany przede wszystkim z rywalizacji w Pucharze Kontynentalnym, gdzie w sezonie zimowym triumfował aż dziewięć razy. W sezonie 2013/14 uplasował się na trzecim miejscu w klasyfikacji końcowej zawodów "drugiej ligi".

W Pucharze Świata zadebiutował 7 grudnia 2013 roku podczas rywalizacji w Lillehammer, gdzie zajął 38. miejsce. Dwa tygodnie później w Engelbergu wywalczył pierwsze punkty w karierze - był 16. Jest to jego najlepsze miejsce w zawodach najwyższej rangi. Wynik powtórzył jeszcze dwukrotnie w sezonie 2019/20.

- Już w poprzednim sezonie myślałem o zakończeniu kariery, jednak zmieniłem zdanie. Bardzo chciałem wystąpić na mistrzostwach świata w Oberstdorfie. Niestety nie udało się. Moje wyniki były coraz gorsze, a dodatkowo zmagałem się z COVID-19. Podczas sobotniej rywalizacji pojawię się na skoczni po raz ostatni, a potem wycofam się ze sportu - potwierdził na łamach siol.net, podkreślając, że od teraz jego celem będzie dostanie stałej pracy, którą wcześniej musiał łączyć ze skokami oraz studiowaniem.

Południowy sąsiad Polski

Vojtech Stursa zadebiutował w Pucharze Świata w wieku 16 lat podczas zawodów Pucharu Świata Lillehammer w 2011 roku. Ośmiokrotnie meldował się w finałowej rundzie. W Lillehammer był 10., a tydzień później w Enegelbergu zajął ósme miejsce - najwyższe w karierze. W kolejnym sezonie tylko raz wywalczył awans do drugiej serii - był 28. w Niżnym Tagile. Były to jego ostatnie wywalczone punkty w karierze.
Na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu indywidualnie nie zakwalifikował się do konkursu na skoczni normalnej, a w rywalizacji drużynowej razem z kolegami zajął 10. miejsce.

"Od dwudziestu lat nie oddalałem się od uprawiania tego sportu. Nie pamiętam, co było przed skokami narciarskimi. Nie wiem, jak wygląda życie bez nich. Wiem, że moja głowa jest już bardzo daleko od nich. Nie czuję szczęścia i radości. Po długim rozmyślaniu, trwającym kilka miesięcy, postanowiłem, że już nigdy nie będę skakał na nartach. Główną przyczyną jest wypalenie, które nie pozwala mi tego kontynuować" - poinformował w mediach społecznościowych.

Czytaj także: "Sobota będzie dniem walki". Dawid Kubacki ocenił swój skok w kwalifikacjach

Komentarze (0)