To był całkiem udany występ polskich skoczków. Nasza reprezentacja w niedzielnym (9.01.) konkursie drużynowym w Bischofshofen zajęła piąte miejsce (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>). Nie jest to może wyjątkowy wynik, ale biorąc pod uwagę wszystkie problemy, które od początku trapią naszych skoczków, nie można narzekać. Mało! Można mówić o światełku w tunelu.
- Motywacja w zespole jest, a to najważniejsze - rozpoczął rozmowę z dziennikarzem Eurosportu, Piotr Żyła. Widać było od pierwszych słów, że nasz zawodnik jest zadowolony, w świetnym humorze. Aż kipiał energią.
- A tak, całą niedzielę gromadziłem energię - przyznał. - A na dodatek przed samym turniejem jeszcze się nakręciłem. Świetnie mi się więc skakało.
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala
Zapytany o ocenę jego skoków znalazł jednak małe problemy. - Miałem problem z belki, bo... 50 groszy mnie złapało, no, ale padał śnieg, to dlatego (Żyle najpewniej chodziło o to, że świeży śnieg nieco spowolnił jego prędkość na rozbiegu - przyp. red.) - rozpoczął.
I dodał: - Drugi skok? Bardzo fajny?
Żyła uważa, że wyjeżdża z Austrii w dobrym humorze. - Zaczęło się tutaj kiepsko, ale z dnia na dzień było lepiej - stwierdził.
Czy odczuwa, że swoimi dobrymi skokami wywalczył pewne miejsce w kadrze na igrzyska olimpijskie w Pekinie? - Ja się nad tym nie zastanawiam - powiedział. - Ja wykonuję to, co do mnie należy. Nie myślę o Pekinie. A jak pozwolą mi skakać na IO, to będę skakał - zakończył w swoim stylu.
Czytaj także: Duży spadek Niemców w Pucharze Narodów. Sprawdź miejsce Polaków >>