Polscy skoczkowie zakończyli mistrzostwa świata w lotach narciarskich bez medalu. Przełomu nie było na koniec w zawodach drużynowych, które ukończyliśmy na piątym miejscu. Tym samym Michal Doleżal nie dał sobie argumentu, który mógłby go obronić, gdy będą się ważyć losy jego przyszłości w reprezentacji Polski.
W ostatnich dniach można było odnieść wrażenie, że Czech po sezonie prawdopodobnie odejdzie. Wskazywał na to m.in. fakt, że Adam Małysz otwarcie przyznał, że rozmawia z potencjalnymi kandydatami. Okazuje się jednak, że nic nie jest przesądzone.
Dyrektor PZN w studiu TVP po konkursie drużynowym został zapytany, na ile procent jest szansa, że Doleżal jednak zachowa pracę w Polsce. Słowa "Orła z Wisły" wiele osób mogą zaskoczyć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimowa wyprawa żony skoczka. I to nie byle jaka!
- W procentach nie powiem na pewno. Jeszcze nie rozmawiałem z Michalem, więc trudno mi stwierdzić, na ile procent zostanie i jak to będzie wyglądać. Myślę, że jest to możliwe i jest to bardzo możliwe. Tylko trzeba porozmawiać i zobaczyć, jak Michal to widzi i jaki system chce stworzyć. Później będziemy decydować, bo to nie jest proste - przyznał Małysz.
Dlaczego dalsza praca Doleżala w Polsce jest "bardzo możliwa"? Problem polega na tym, że aktualnie najlepsi trenerzy mają pracę i po tym sezonie to się raczej nie zmieni. Nie ma zatem w kim wybierać, choć dyrektor PZN jednak bada grunt.
- Radziłem się różnych osób i to nie tylko z Polski, ale także z zagranicy. W tym momencie nawet nie mogę powiedzieć, z kim rozmawialiśmy i jak to ma wyglądać. Ja tylko prowadzę rozmowy, a decyzja potem należy do PZN - tłumaczy.
Czy coś się zmieni, jeżeli Doleżal zostanie? W takim przypadku w grę wchodzą zmiany w jego sztabie. Ciekawostką jest także fakt, że podobno sami zawodnicy chcieliby dalej współpracować z Czechem.
Zdecydowany lider Polaków. Fantastyczne wyniki reprezentantów Słowenii >>
Znamy skład Polaków na kolejne zawody Pucharu Świata >>