W tym artykule dowiesz się o:
- Polacy przed rozpoczęciem sezonu nigdy nie wygrali konkursu drużynowego, a teraz takie sukcesy mają na koncie już dwa - czytamy na łamach skispringen.com. Nasi skoczkowie pokonali Austriaków oraz Niemców. W zespole gospodarzy zawiedli Richard Freitag oraz Stephan Leyhe, którzy swoje nieudane skoki oddawali w "trudnych warunkach".
Dziennikarze podkreślają, że Biało-Czerwoni na skoczni w Willingen mogli się poczuć "jak u siebie w domu". Zawodników podczas zawodów dopingowało 21 tysięcy kibiców, których znaczną część stanowili Polacy. To pomogło naszym skoczkom w dalekich lotach.
Austriacy się cieszą, bo ich zawodników pokonali tylko Polacy. - Czerwono-białe asy w ostatnim konkursie drużynowym przed mistrzostwami świata osiągnęli najlepszy wynik tej zimy - piszą dziennikarze laola1.at. I podkreślają, że miesiąc przed imprezą sezonu w słabiutkiej formie są Norwegowie, a Słoweńcy do podium tracą sto punktów.
- To miłe uczucie, znów walczyć dla mojego kraju - mówi Gregor Schlierenzauer, który tydzień temu wrócił do rywalizacji w PŚ. Doświadczony zawodnik podkreśla, że jego zespół ukończył zawody na drugim miejscu, choć nie był to występ idealny. Austriacy ciągle mają rezerwy, co drużynie dobrze wróży.
Czwarte miejsce zajęli Słoweńcy, ale pozycja nie oddaje istoty ich występu. Do podium stracili bowiem aż 120 punktów. Siol.net nie owija w bawełnę i pisze, że zawodnicy "zawalili". Nie pomogło nawet to, że po raz pierwszy w historii drużynę podczas konkursu PŚ reprezentowało trzech braci. - Gdyby było ich czterech, to prawdopodobnie bym tu nie wystąpił - śmiał się Jurij Tepes.
Dziennikarze Ekipa24.si podkreślają, że ich zespół dokonał niezłego skoku, awansując w drugiej serii z ósmego miejsca na czwarte, ale podium i tak było bardzo daleko.
Norwegowie po sobotnim konkursie piszą o "dużym rozczarowaniu". Żaden z zawodników nie był w stanie skoczyć na swoim poziomie, a rozczarował przede wszystkim Robert Johansson. To zaowocowało dopiero piątym miejscem, od lokaty bardziej martwią jednak punkty, do trzecich Niemców ekipa ze Skandynawii straciła ich ponad sto trzydzieści punktów.
- Mieliśmy pecha do warunków wietrznych, ale były też inne rzeczy, które po prostu nie działały - mówi ekspert norweskiej telewizji Anders Jacobsen. Jego byli koledzy z reprezentacji mają jednak szczęście. Ich porażka w mediach przejdzie bez echa, bo w weekend cała Norwegia żyje występami piłkarzy ręcznych, którzy w niedzielę zagrają z Francuzami w finale mistrzostw świata.
- W kotle Willingen Niemcy znów wskoczyli na podium, ale zmarnowali szansę na zwycięstwo - pisze dziennikarz agencji DPA. Gospodarze jeszcze na półmetku zawodów prowadzili, ale w drugiej serii Polacy oraz Austriacy nie dali im szans.
Kibiców zawiódł przede wszystkim Stephan Leyhe, który skoczył 120 metrów. - Trafił na naprawdę kiepskie warunki. Co za g... - nie kryje rozczarowania jego kolega z zespołu Markus Eisenbichler. Trener Werner Schuster trzecie miejsce przyjmuje z pokorą. - Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężka walka i zdarzyło się nam parę pomyłek. Byliśmy po prostu słabsi, ale jestem zadowolony - mówi.
ZOBACZ WIDEO Manchester United przegrywa, ale i tak jest w finale - zobacz skrót meczu z Hull [ZDJĘCIA ELEVEN]
Na łamach portalu sport.de czytamy, że "Orły przegapiły szansę na domowe zwycięstwo". Dziennikarze idą jednak za głosem Schustera i szukają pozytywów. Wyniki pokazują bowiem, że nawet bez kontuzjowanego Severina Freunda Niemcy na miesiąc przed mistrzostwami świata są jednym z faworytów do medalu.
Gwiazdą zespołu jest Andreas Wellinger. W sobotę nikt nie skakał lepiej od niego. Niemcy liczą, że w konkursie indywidualnym właśnie 21-latek będzie tym, który przerwie serię czterech kolejnych zwycięstw Kamila Stocha. Niedzielne zawody rozpoczną się o godzinie 15:05.