Snookerowe szaleństwo ogarnie Australię

Początek sezonu jest dla snookerzystów niezwykle intensywny. W sobotę najlepsi zawodnicy byli jeszcze w Bangkoku, a już w poniedziałek przeniosą się do Bendigo, gdzie rozpoczyna się Australian Open.

Egzotyczny turniej w oficjalnym kalendarzu WPBSA znalazł się dopiero po raz drugi. Przez lata czołowi snookerzyści omijali Australię, gdzie snooker nie był popularnym sportem. Wszystko zmieniło się w 2010 roku, kiedy tytuł mistrza świata zdobył Neil Robertson. Australijczycy wręcz oszaleli na punkcie snookera oraz swojego rodaka, który z dnia na dzień stał się bohaterem narodowym. Na bazie tego ogromnego entuzjazmu powstał właśnie Australian Open. Raz w roku najmniejszy kontynent na świecie zamienia się więc w prawdziwą mekkę snookera.

Podczas tegorocznego turnieju zabraknie jednak kilku największych gwiazd. Do Bendigo na pewno nie przyjedzie Ronnie O'Sullivan, który w obecnym sezonie w ogóle zrezygnował ze startów. Australijska publiczność nie zobaczy również aktualnego nr 2 światowego rankingu -  Judda Trumpa, Walijczyka Marka Williamsa oraz trójki Szkotów: Johna HigginsaStephena MaguireGraeme Dotta

Pod nieobecność aż siedmiu zawodników z czołowej szesnastki, szansę na grę w Australii bez eliminacji otrzymali zawodnicy z dalszych miejsc rankingu. W gronie rozstawionych zawodników znalazło się miejsce m.in. dla Alistera Cartera,  Petera Ebdona, Barrego Hawkinsa czy finalisty mistrzostw świata na sześciu czerwonych - Marka Davisa.

W grupie 32 zawodników walczących o mistrzostwo Australii znaleźli się także zawodnicy, którzy wywalczyli sobie miejsce w czerwcowych eliminacjach. Największym zaskoczeniem w fazie telewizyjnej turnieju jest udział Cao Yupenga, znajdującego się aktualnie na 83. miejscu w światowym rankingu.

Okazję, by przypomnieć się fanom będzie miał także Alan McManus. 41 - letni Szkot jeszcze dwadzieścia lat temu był jedną z gwiazd światowego snookera. Dwukrotnie docierał do półfinału mistrzostw świata, a w 1994 roku tryumfował z zaproszeniowym The Masters. W ostatnich latach rozmienia jednak swoją karierę na drobne i nie odnosi większych sukcesów. Dość wspomnieć, że po raz ostatni w finałach dużego turnieju znalazł się przed dwoma laty. Wówczas dotarł do drugiej rundy World Open. 

Przy braku najlepszych zawodników, na głównego faworyta zaczyna wyrastać Shaun Murphy. Angielski snookerzysta w tym roku gra znakomicie, co pokazał podczas ubiegłotygodniowych mistrzostw świata na sześciu czerwonych. O najwyższe trofeum powinni powalczyć również lider rankingu Mark Selby oraz obrońca tytułu - Stuart Bingham.

Oczy wszystkich fanów w Australii zwrócone będą jednak na Neila Robertsona. Reprezentant gospodarzy z pewnością zrobi wszystko, aby dać swoim rodakom odrobinę radości i zmazać plamę sprzed roku, kiedy dotarł jedynie do drugiej rundy. W tym roku zadanie będzie jednak dużo łatwiejsze. Australijczyk znalazł się bowiem w górnej części drabinki, w której najtrudniejszym przeciwnikiem będzie Stuart Bingham. Z nim jednak spotkać się może dopiero w półfinale.

Komentarze (0)