Michalczewski to prawdziwa legenda polskiego boksu. Przez dziewięć lat był niepokonanym mistrzem świata, broniąc tytułów aż 23 razy. W trakcie swojej kariery zdobył pasy mistrza świata federacji WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO.
18 października 2003 roku nieoczekiwanie doznał pierwszej porażki (mając bilans 48:0) z Julio Cesarem Gonzalezem. Meksykanin pokonał wówczas Polaka na punkty werdyktem sędziów 2:1. Od tej walki minęło już 21 lat.
W 2005 roku Michalczewski zdecydował się zakończyć karierę sportową, podczas której zarobił pokaźne sumy. Samo uprawianie boksu przyniosło mu około 50 milionów euro, a to przecież nie koniec jego dochodów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska kulturystka oczarowała fanów. Przesłała pozdrowienia z Korei
- Za ostatnią walkę z Fabricem Tiozzo dostałem 5 mln euro. Z kolei moja ostatnia wypłata w markach to druga walka z Graciano Rocchigianim w 2000 roku. Wtedy dostałem 4 miliony - wyznał w rozmowie z "Faktem".
Michalczewski umiejętnie zarządza zgromadzonym majątkiem. Obecnie 56-latek zdecydował się zainwestować w nieruchomości, głównie w Niemczech, których łączna wartość wynosi około 10 milionów euro.
W dodatku w styczniu 2024 roku na "Kanale Sportowym" wyjawił, że otrzymał 800 tysięcy euro jeszcze przed walką z Graciano Rocchigianim. Koniec końców okazało się, że... do starcia nie doszło, a otrzymanych pieniędzy nie musiał zwracać.
Były mistrz posiadał także lokal fitness w Gdańsku. Te działania sprawiają, że Michalczewski może cieszyć się spokojnym i komfortowym życiem na emeryturze.