Dopingowe wpadki Dawida Kosteckiego i Mariusza Wacha po raz kolejny już przywołały temat "koksu" w boksie. Były rosyjski zawodnik, obecnie trener boksu, pracujący i mieszkający od wielu lat w Polsce, Fiodor Łapin nie zamierza chować tego problemu pod dywan.
- Jeśli ktoś myśli, że w Polsce nie ma tego problemu, jest w błędzie. Doping w polskim boksie istnieje i jest to duży kłopot - przekonuje na łamach "Super Expressu" trener m.in. mistrza świata WBO wagi junior ciężkiej Krzysztofa Głowackiego i byłego czempiona Krzysztofa Włodarczyka.
Zdaniem 49-letniego Łapina dopingowiczom sprzyja brak wyrywkowych kontroli, które przeprowadza się praktycznie tylko podczas walk mistrzowskich. Zastanawiające jest też to, że - jak zauważa trener grupy Sferis KnockOut Promotions - zakazane środki są bardzo drogie i zawodników często nie stać na nie. - Pytanie, czy ktoś to sponsoruje? - dodaje Łapin.
Były szkoleniowiec Szpilki nie ma żadnych wątpliwości, że w polskim boksie jest wielu zawodników, którzy stosują niedozwolone substancje. - Kilku bokserów w ciągu kilku miesięcy niesamowicie się rozrosło. Wiem, w jaki sposób pracuje się nad siłą, parę kilogramów mięśni przybywa w ciągu kilku lat, a nie miesięcy - podsumowuje w rozmowie z tabloidem.
Opracował PB
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: chamski atak piłkarza. Rywal po kopnięciu trafił do szpitala