Ten sportowiec miał w swoim życiu wiele wzlotów, ale i jeden upadek, który zaważył na jego karierze. Michał Gajownik został przyłapany na stosowaniu dopingu, choć nigdy nie przyznał się do winy. Był dwukrotnym mistrzem świata, jednak gdy rozstał się z kajakami, miał dopiero 26 lat.
Tragiczny wypadek, który wydarzył się dwa lata później, przekreślił wszystko. Pogrzeb utalentowanego zawodnika odbył się w Chrzanowie - miejscowości, w której się urodził w 1981 roku.
Nie przyznał się rodzicom
Przygodę z kajakami zaczynał w wieku 12 lat. Namówiła go do tego koleżanka. Nie przyznał się przed rodzicami, że trenuje na wodzie. Wydało się, kiedy późną jesienią przychodził do domu w przemoczonym ubraniu. Jak opowiadała w lokalnej gazecie "Przełom" mama zawodnika - Urszula Gajownik - codziennie rano jeździł na rowerze nad jezioro Chechło i trenował.
Szybko osiągnął sukcesy, dwa lata od pierwszych treningów został wicemistrzem Polski młodzików. Kiedy tylko mógł, pojawiał się nad jeziorem Chechło, nawet gdy przeniósł się już w 2000 roku do Posnanii Poznań.
Rio 2016: kontuzja, łzy i wózek inwalidzki. Mistrz świata przeżył dramat i stracił złoto
Gajownik dwa lata przed tragicznym wypadkiem w 2009 roku oficjalnie zakończył karierę. Miał za sobą nieudany występ na igrzyskach w Sydney w 2000 roku (ósme miejsce w finale z Pawłem Baraszkiewiczem). Nic tam nie zdziałał, choć jechał z nadziejami nawet na medal.
Miał już przecież w dorobku wicemistrzostwo świata juniorów C-2 na 500 metrów, a także drugie miejsce w mistrzostwach Europy C-1 na takim samym dystansie. W 2000 roku sięgnął, razem z Pawłem Baraszkiewiczem, po złoty medal w europejskim czempionacie. Ten ostatni podczas igrzysk w Australii zdobył srebro (w parze z Danielem Jędraszką).
Niepowodzenia odbił sobie w 2002 roku. W Sewilli Gajownik został mistrzem świata w C-4, razem z Andrzejem Jezierskim, Adamem Ginterem i Romanem Rynkiewiczem. Wydawało się, że na długo dołączy do czołówki. Rok później jednak sportowym światem wstrząsnęła wiadomość - zawodnik klubu z Poznania stosował doping.
Mógł zapomnieć o Atenach
Badania antydopingowe przeprowadzono bez zapowiedzi podczas zgrupowania w Wałczu. Wpadło dwóch kajakarzy - Gajownik i Marcin Kobierski (który m.in. też zdobył złoto w C-2 na mistrzostwach świata w Sewilli). Wyniki wykazały w organizmie zawodnika ślady nandrolonu, zakazanego środka. Potem szef wyszkolenia Polskiego Związku Kajakowego, Witold Pawelec, mówił, że obaj zawodnicy spanikowali, kiedy poznali wyniki.
[nextpage]W kwietniu Gajownik dowiedział się, że on i Kobierski zostają ukarani dwuletnią dyskwalifikacją. Oznaczało to, że nie popłyną podczas igrzysk w Atenach w 2004 roku. Zawodnik Posnanii miał wielką szansę na medal.
Rio 2016: upadki, złamania, krew. Igrzyska olimpijskie to także potworne kontuzje
Nigdy się nie przyznał, zawsze twierdził, że jest niewinny. Wrócił równie mocny, w 2005 roku znowu został mistrzem świata w C-4. Razem z Gajownikiem na 1000 m płynęli: Wojciech Tyszyński, Michał Śliwiński i Andrzej Jezierski. W Zagrzebiu miał jeszcze brązowy krążek na 500 m.
Rok później informacja o Gajowniku znowu wszystkich zaskoczyła - pochodzący z Chrzanowa sportowiec zakończył karierę. Wyjechał do Irlandii, podjął pracę zawodową, pracował także po powrocie do Chrzanowa. Dalej pływał, ale już tylko rekreacyjnie.
Pochowany razem z wiosłem
Wypadek wydarzył się w nocy z 12 na 13 listopada 2009 roku. Gajownik jechał z kolegą. Prowadzony przez sportowca opel wypadł w nocy z drogi. Pojazd z wielką siłą uderzył w słup energetyczny, który złamał się i spadł prosto na auto kajakarza i jego pasażera. Były olimpijczyk zginął na miejscu, drugi mężczyzna został poważnie ranny.
Pogrzeb Michała Gajownika odbył się w Chrzanowie, zgromadził tłumy. Bliscy zadecydowali, że zmarły zostanie pochowany razem z wiosłem.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Kolejny popis Lewandowskiego