Marek Citko wspomina swoją najbardziej szaloną randkę. W Warszawie, pod blokiem

Jeden z największych talentów w historii polskiego futbolu, za swoich najlepszych czasów, dostawał codziennie setki listów od kobiet, które chciały się z nim umówić. Były piłkarz Widzewa zdecydował się tylko raz.

Przemek Sibera
Przemek Sibera
Marek Citko Newspix / Marian Zubrzycki/400mm.pl / Na zdjęciu: Marek Citko

Cudowny gol z niemal 40 metrów w meczu Ligi Mistrzów z Atletico Madryt, potem bramka na legendarnym Wembley - w pojedynku z Anglią. To wszystko sprawiło, że w 1996 roku każdy Polak znał Marka Citkę. Dziś były piłkarz Widzewa Łódź ma 42 lata i sentymentem wraca do tamtych czasów.

Podczas "Citkomanii" zawodnik nie miał łatwego życia. Do kina wchodził, dopiero gdy gasły światła. - Posiłek z McDonalda brałem na wynos i jadłem w szczerym polu. Do środka nie wchodziłem, bo nie zjadłbym spokojnie - wspomina w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

Głównych ulic Citko również unikał jak ognia. - Spacer Piotrkowską? Odpadał. Gdy raz wyszedłem z samochodu, to dziesięć minut rozdawałem autografy. Przeszedłem dwadzieścia metrów, znowu dziesięć minut podpisywania. Wróciłem do auta i pojechałem do domu - zdradza.

Najbardziej męczące były jednak listy. Codziennie Citko dostawał ich kilkaset. - Odpisywałem do drugiej, trzeciej w nocy, aż ręka cierpła. Autograf czy dedykacja, koperta, znaczek, następny... Bywało, że w dniu meczu musiałem sobie dosypiać po nocnym ślęczeniu nad biurkiem - przyznaje.

Oczywiście wśród tradycyjnych próśb kibiców nie brakowało również ofert matrymonialnych. Dziewczyny często pisały, że chciałyby się z nim spotkać. Citko skusił się raz. - Kiedyś dostałem list od dziewczyny z Warszawy. Wiedziałem, że w drodze z Łodzi do Białegostoku będę przez Warszawę przejeżdżać. Skusiłem się na odwiedziny. Spotkałem się z dziewczyną pod blokiem. Cóż, motyle nie zatrzepotały w brzuchu - opowiada.

Citko był wielkim piłkarzem, ale wielkiej kariery nigdy nie zrobił. Jego rozwój zahamowała prawie 16-miesiączna kontuzja zerwanego ścięgna Achillesa. Po powrocie na boisko nie potrafił się odnaleźć. Karierę skończył w 2007 roku w Polonii Warszawa. Jego licznik występów w kadrze zatrzymał się na "dziesiątce". Dziś bohater "Citkomanii" jest menedżerem piłkarskim.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niecodzienny wypadek kierowcy F1. Nie uwierzysz, co zrobił

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×