Bokser zapadł w śpiączkę, uszkodził mózg, był sparaliżowany. "To cud, że żyje"

Getty Images / Bob Martin/ALLSPORT
Getty Images / Bob Martin/ALLSPORT

Jego stan był tak ciężki, że niewielu dawało mu szansę na przeżycie, nie mówiąc o powrocie do normalnego życia. Zdarzył się cud.

Michael Watson, do dwóch pojedynków z Chrisem Eubankiem, legitymował się bardzo dobrym bilansem. Urodzony w 1965 roku bokser wygrał 25 pojedynków, dwa przegrał i jeden zremisował. W czerwcu 1991 roku dostał pierwszą szansę na walkę o tytuł WBA w wadze średniej. Eubank wygrał nieznacznie na punkty, wszyscy czekali na drugie starcie. Tym bardziej, że tamten werdykt uznano za skandaliczny.

Po latach Eubank przyznał, że nie mógł pogodzić się z tym, co stało się podczas kolejnej walki z Watsonem. 21 września 1991 roku na stadionie White Hart Lane w Londynie doszło do rewanżu. Starcie było niesamowite, po dziesięciu rundach wyraźnie na punkty prowadził Watson.

Cud, że żyje

Eubank wyprowadził jednak równo z końcowym gongiem potężny prawy prosty. Przeciwnik upadł na liny. Dał radę jeszcze wstać, ale widać było, że jest zamroczony. Sędzia czekał na sygnał od trenera, żeby przerwać walkę, ale nikt nie zareagował. Popełnił błąd - pozwolił Watsonowi dalej walczyć i samemu nie przerwał pojedynku. Zrobił tak dopiero dopiero wtedy, kiedy na zamroczonego boksera spadła lawina ciosów zaraz na początku dwunastej rundy.

- Tuż przed otrzymaniem ostatnich ciosów od Eubanka myślałem, że będę wkrótce mistrzem świata, że poprawi się los moich córek, że nasze życie będzie prostsze. Potem niewiele już pamiętałem - wspominał Watson.

Zobaczcie, co tam się działo:

Kamery nagrały moment, jak Eubank cieszył się z wygranej, a równocześnie rozpoczynała się nerwowa bieganina w narożniku jego rywala. Watson ledwie trzymał się na nogach, krótko po końcu walki zasłabł. Powinien zająć się nim natychmiast lekarz, jednak nie było go na stadionie. Organizatorzy nie zapewnili zawodnikom opieki medycznej.

Doktor, ubrany w garnitur, pojawił się na sali prosto z uroczystej kolacji, na której przebywał. Przez osiem krytycznych minut bokser nie dostawał tlenu, co poważnie zaważyło na jego stanie. Wskutek nieporozumienia poszkodowany pięściarz wylądował w złym szpitalu. Trafił do North Middlesex, ale nie mieli tam odpowiedniego sprzętu do reanimacji i lekarzy zajmujących się tak poważnymi urazami głowy. Dopiero wtedy został przewieziony do lepiej wyposażonej placówki Św. Bartłomieja.

Tam, godzinę po zasłabnięciu (walka skończyła się krótko przed godziną 23), był operowany. Zabieg trwał do czwartej nad ranem. Doszło do poważnego uszkodzenia mózgu, ledwie udało się usunąć skrzepy. W ciągu kolejnych dni Watson przeszedł jeszcze pięć kolejnych operacji. Ze śpiączki wybudził się po czterdziestu dniach, z częściowym paraliżem.

- Żaden z pacjentów, których leczyłem, nie był tak blisko śmierci jak Watson. Jego stan był poważny, a pierwsze miesiące po walce pokazały, że czeka go długa walka o powrót do zdrowia. To cud, że żyje - powiedział Peter Hamlyn, neurochirurg, który operował boksera. Jego zdaniem zawodnik przeżył tylko dlatego, że przed wypadkiem był okazem zdrowia.

NA DRUGIEJ STRONIE DOWIESZ SIĘ, CO POSZKODOWANY PAMIĘTA Z TEJ FERALNEJ NOCY, ILE WYWALCZYŁ ODSZKODOWANIA OD ORGANIZATORÓW I W JAKIM CZASIE UKOŃCZYŁ LONDYŃSKI MARATON.
[nextpage]Hamlyn przyznał, że urazy, jakich doznał Watson, na pewno wpłyną na jego długość życia. Nikt nie wie jednak, w jakim stopniu. - Pamiętam ciosy w ringu, potem na chwilę odzyskałem przytomność w karetce. Nie potrafiłem porządnie złożyć zdania, byłem zdezorientowany i zirytowany. Następnie obudziłem się już w szpitalu, otoczony wieloma ludźmi, którzy coś do mnie mówili i pokazywali palcami na mnie - wspominał Watson.

Był częściowo sparaliżowany, nie umiał mówić, nie był w stanie przejść sam kilku kroków. Rozpoczął długą rehabilitację, choć nikt z lekarzy nim się opiekujących nie zakładał, że kiedykolwiek znowu będzie samodzielny. Siedem lat spędził na wózku inwalidzkim.

Watson zaskoczył jednak kibiców, kiedy po dwunastu latach, w 2003 roku, ukończył maraton londyński. Zajęło mu to sześć dni, w ciągu których pokonywał kolejne etapy trasy biegu, po dwie godziny dziennie. Różnica ze stanem po walce była ogromna.

Biegli sądowi wydali opinię o "Cyganie". Bokser ma zaburzenia osobowości

- Niesamowite, że mimo tylu groźnych zabiegów udało mu się wrócić do zdrowia. Miał przecież obrzęk mózgu, każda kolejna operacja była z gatunku ratujących życie. Sami nie do końca rozumiemy, jak to możliwe - powiedział Peter Hamlyn.

Watson (z lewej) i Eubank na mecie maratonu w Londynie (fot. Getty Images)
Watson (z lewej) i Eubank na mecie maratonu w Londynie (fot. Getty Images)

Watson mówi wolno, ma z tym problemy. To się nie zmieni, uszkodzenia mózgu były zbyt poważne. Dużo lepiej radzi sobie z chodzeniem. Na ostatnich metrach maratonu razem z nim szedł Eubank, z którym po tragicznej walce utrzymuje bliskie kontakty. On i neurochirurg, który operował boksera, zostali bliskimi przyjaciółmi Watsona.

Stracił instynkt zabójcy

Przed walką tak nie było, obaj zawodnicy obrzucali się błotem. Eubank wyzywał Watsona od cyrkowców nastawionych tyko na chęć zysku. Po nokaucie przyznał, że zatracił gdzieś instynkt bokserskiego zabójcy, bo ciągle miał przed oczami leżącego rywala. - Rozumiem go, nigdy nie miałem do Chrisa pretensji. Taka sytuacja mogła przydarzyć się każdemu - powiedział Watson.

Bokser w 2001 roku bokser uzyskał 400 tys. funtów odszkodowania od Brytyjskiej Komisji Bokserskiej (BBBC) za brak odpowiedniej opieki medycznej podczas starcia z Eubankiem. Domagał się 2,5 mln. Sąd pierwszej instancji przyznał mu milion funtów, jednak po apelacji ostatecznie stanęło na mniejszej kwocie. Sąd uznał, że do BBBC należało zadbanie o obecność lekarza podczas walki.

W 2015 roku, na pięćdziesiąte urodziny Watsona, przybyli m.in. David Haye, Rio Ferdinand czy Joe Calzaghe. Przy okazji zbierano pieniądze na fundację wspomagającą nastolatków w walce z rakiem. - Ludzie czasami patrzą na mnie, jakby widzieli ducha. Sam fakt, że mogę stać i chodzić, jest dla mnie najlepszym prezentem urodzinowym - powiedział Watson.

Przypominali sobie sytuację z 1993 roku, kiedy krótko po walce pojawił się na murawie przed jednym ze spotkań Arsenal Londyn. Siedział na wózku, wyglądał źle. Wydawało się, że nie wie, gdzie się znajduje. Rehabilitacja, co widać teraz, przyniosła bardzo dobre efekty.

- Widziałem te ujęcia sprzed lat. Największą różnicą jest to, że znowu się śmieję, znalazłem pomoc u Boga. Czasami irytuję się tym, co się stało, ale przez krótką chwilę, bo to niczego nie zmieni. Trzeba cieszyć się każdym dniem - mówił Watson.

#dziejesiewsporcie: Howard Webb porzucił żonę dla 37-letniej Niemki

Komentarze (0)