Niepokojącą informację podał brytyjski dziennik "The Sun". W weekend Alan Hudson źle się poczuł, a następnie doznał zawału serca. Na szczęście w porę przewieziono go do szpitala w londyńskiej dzielnicy Chelsea, gdzie od razu poddano go leczeniu.
Lekarze poinformowali, że 65-latek dobrze zniósł leczenie i obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Rodzina może odetchnąć z ulgą. Zwłaszcza, że w przeszłości słynny pomocnik Chelsea Londyn przeżył kilka innych koszmarów.
Hudson profesjonalną karierę zakończył w 1985 roku. Wpadł w alkoholizm, co doprowadziło go do bankructwa. Z tymi problemami ostatecznie sobie poradził, ale w 1997 roku w ciężkim stanie trafił do szpitala, gdy został potrącony przez samochód.
Dwukrotny reprezentant Anglii przez dwa miesiące był w śpiączce. Lekarze nie dawali mu szans, że wróci do pełnej sprawności. Miał nie chodzić o własnych siłach. 65-latek jednak się nie poddał i od wypadku przeszedł ponad siedemdziesiąt zabiegów chirurgicznych. Dzięki temu dziś może poruszać się o kulach.
- Od tamtej chwili każdy dzień jest dla mnie wielkim wyzwaniem - mówił niedawno.
Dwa lata temu Alan Hudson otrzymał kolejny cios od życia. Zdiagnozowano u niego raka prostaty, z którym walczy do dzisiaj.
Angielski pomocnik jest wychowankiem Chelsea i to w tym klubie spędził większą część kariery. Był członkiem słynnej drużyny, która w 1971 zdobyła dla "The Blues" Puchar Zdobywców Pucharów, a rok później sięgnęła po wicemistrzostwo Anglii. Po odejściu z londyńskiego klubu grał także dla Stoke City, Arsenalu Londyn, czy Seattle Sounders.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: żeńska odmiana Messiego. Tak strzela gwiazda Barcy