Bjoergen po pierwszym zwycięstwie: "zmieniłam dziecku pieluchę, nakarmiłam i pobiegłam"

PAP/EPA / Marit Bjoergen
PAP/EPA / Marit Bjoergen

Norweska biegaczka w wielkim stylu wróciła na trasy biegowe. O koncentracji przed startem nie mogło być jednak mowy, ponieważ... musiała spełnić obowiązki matki.

W sobotę 36-letnia Marit Bjoergen zaliczyła "super comeback" podczas biegu na 10 km stylem dowolnym ze startu indywidualnego w Beitostoelen. Słynna Norweżka wystartowała w zawodach - nie licząc startów towarzyskich - po ponad 600 dniach przerwy spowodowanej macierzyństwem oraz kontuzją biodra.

W inauguracji sezonu biegowego w Norwegii Bjoergen nie dała szans rywalkom i wyprzedziła drugą na mecie Heidi Weng o 11,7 sekundy.

- Nie był to dla mnie zwykły start, ponieważ w tym roku kilkakrotnie wahałam się, czy nie zakończyć kariery. Powodem nie były narodziny synka (Marius przyszedł na świat pod koniec grudnia ubiegłego roku - przyp. red.), tylko kontuzje i mój wiek. Do powrotu do sportu motywował mnie bardzo mój partner Fred Boerre Lundberg. Bez jego pomocy nie dałabym rady. Teraz już wiem, że to nie koniec, tylko początek czegoś nowego - powiedziała w rozmowie z norweskimi mediami multimedalistka olimpijska i świata.

Bjoergen zdradziła, że sobotni występ wymagał od niej wielkiego poświęcenia. Tuż przed startem w Beitostoelen musiała bowiem wypełnić obowiązki matki, która ma małe dziecko.

- Wstałam wcześnie, zmieniłam Mariusowi pieluchę, nakarmiłam i pobiegłam. Od 9 rano opiekę nad synem przejął Fred, a ja zaczęłam myśleć jak biegaczka dopiero na trasie - wyjawiła wielka rywalka Justyny Kowalczyk.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: uderzenie z półobrotu. Piękny gol zawodniczki City

Źródło artykułu: