71 osób (w tym 19 piłkarzy brazylijskiej drużyny Chapecoense) zginęło w katastrofie samolotu boliwijskich linii lotniczych LaMIA, do której doszło 28 listopada na górzystym terenie w Medellin w Kolumbii.
Zaraz po tragicznym wypadku media informowały, że kilkanaście dni wcześniej tą samą maszyną podróżowała Reprezentacja Argentyny, która wracała z wyjazdowego meczu eliminacji MŚ 2018 z Brazylią. Na pokładzie samolotu brytyjskiej produkcji BAe146 (oznaczenie CP-2993) znajdowały się największe gwiazdy argentyńskiej piłki, z Lionelem Messim na czele.
Ze wstępnych raportów wynika, że samolot, który rozbił się podczas podróży do Medellin, spędził w powietrzu 20 minut dłużej, niż pozwalała na to ilość paliwa znajdująca się w jego baku. Pilot zbyt długo musiał czekać na pozwolenie na lądowanie i prawdopodobnie dlatego doszło do tragedii.
Jak pisze "The Sun", samolot BAe146 przy maksymalnym poziomie paliwa może spędzić w powietrzu 4 godziny i 22 minut. Analiza lotu reprezentacji Argentyny z Belo Horizonte do Buenos Aires dokonana na podstawie danych na FlightRadarze wykazała, że Messi i spółka lecieli przez 4 godziny i... 4 minuty!
- As Barcelony był 18 minut od śmierci - czytamy w "The Sun".
REVEALED: Lionel Messi 'just 18 minutes from death' according to shock report https://t.co/3E9cO7N0xj pic.twitter.com/XmkXXXaDGm
— The Sun Football (@TheSunFootball) 6 grudnia 2016
Brytyjski tabloid stawia dość karkołomną tezę, ale nie ulega wątpliwości, że lot samolotu z kadrą Argentyny na pokładzie - podobnie jak w przypadku Chapecoense - obarczony był dużym stopniem ryzyka.
Co na to argentyńskie władze piłkarskie? Zarzekają się, że nie doszło do złamania procedur bezpieczeństwa. Twierdzą, że w przypadku dalekich lotów istnieje jeszcze rezerwa paliwa, która pozwala na dodatkowe 45 minut w powietrzu (np. potrzebne na skierowanie na lotnisko zapasowe), ale ich tłumaczenia - w obliczu tego, co stało się dwa tygodnie później - nie wszystkich przekonują.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: 98 sekund i koniec. Nokaut „latającym kolanem”