Hokej był jego wielką pasją. W dzieciństwie w każdą sobotę siadał z bratem Bobem przy kominku i obaj z wypiekami na twarzy słuchali audycji "Hockey Night in Canada", w której relacjonowano mecze. Bill marzył, by kiedyś komentator wykrzyczał do mikrofonu: "Masterton strzela i gol!". Jego marzenie - choć w pewnym momencie wydawało się, że szybko skończy karierę sportową - się ziściło. Niestety miłość do hokeja, determinacja, gotowość do gry w każdym meczu i lekceważenie niepokojących objawów zdrowotnych kosztowały go najwyższą cenę. Życie.
Był 13 stycznia 1968 r. W hali Met Center rozgrywano mecz ligi NHL. Minnesota North Stars podejmowali Oakland Seals. W pierwszej tercji krążek w okolicy linii niebieskiej przejął Bill Masterton. W jego kierunku ruszyło dwóch rywali - Larry Cahan i Ron Harris. Zawodnik z Minnesoty chciał zagrać do jednego z kolegów, ale został wytrącony z równowagi. Nie widział zbliżającego się Harrisa, który zaatakował go ciałem. Zgodnie z przepisami, sędziowie nie mieli podstaw, by odgwizdać faul. Jednak skutki tego zdarzenia były tragiczne.
Miał powtarzać "Nigdy więcej"
Masterton z ogromną siłą upadł na lód i uderzył tyłem głowy o taflę. - To był taki dźwięk jak uderzenie kija baseballowego w piłkę - relacjonował kolega Billa z drużyny Andre Boudrias. On - jako jedyny w North Stars - grał w kasku. Masterton nie miał żadnej ochrony głowy.
W hali zapanowała grobowa cisza. Stało się jasne, że sytuacja jest niezwykle poważna. 29-letniego hokeistę odwieziono z lodu na noszach. Trafił do szpitala Fairview Southdale w bardzo poważnym stanie, po uderzeniu stracił przytomność. Według niektórych źródeł odzyskał ją na krótko i powtarzał dwa słowa "Nigdy więcej". Lekarze zdiagnozowali obrzęk mózgu. Tak rozległy, że nie zdecydowali się operować sportowca.
Sad day in hockey history. On this day in 1968, Bill Masterton died in hospital after suffering a head injury in a game two days earlier pic.twitter.com/aR1Ub3zfjP
— Mike Commito (@mikecommito) 15 stycznia 2017
Nie było dla niego nadziei. Z Winnipeg przylecieli rodzice Mastertona, przy jego łóżku była także żona Carol. Wspólnie podjęli decyzję o odłączeniu Billa od aparatury podtrzymującej życie. 15 stycznia 1968 r., ok. 30 godzin po feralnym zderzeniu na meczu, ogłoszono zgon kanadyjskiego hokeisty. Jest jedynym zawodnikiem ligi NHL, który zmarł w wyniku obrażeń odniesionych na meczu (niektóre źródła podają, że drugim, po Howie'm Morenzu, ale przypadek zawodnika Montreal Canadiens jest nieco inny; złamał nogę podczas meczu, sześć tygodni później zmarł w szpitalu z powodu zatoru płuc).
Rywal do dziś ma wyrzuty sumienia
Ron Harris, były hokeista Oakland Seals, który spowodował upadek Mastertona, do dziś ma wyrzuty sumienia. Nie chciał mówić o tym publicznie, uczynił wyjątek tylko raz. Udzielił wywiadu w 2003 r. dla "St. Paul Pioneer Press". - Dręczy mnie to przez całą resztę życia. Nie był to złośliwy atak, to nie tak się miało zakończyć - mówił, dodając: - To jest ciągle w mojej głowie.
Rodzina Mastertona nie miała jednak do niego pretensji o śmierć Billa. Żona Carol przyznała, że był to po prostu nieszczęśliwy wypadek, który mógł się przytrafić każdemu innemu zawodnikowi.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO DOPROWADZIŁO DO ŚMIERCI MASTERTONA I NA JAKIE WYZNANIE PO LATACH ZDECYDOWAŁ SIĘ JEGO BYŁY TRENER.
[nextpage]Jedna kwestia pozostaje bezsporna: śmierci 29-latka można było zapobiec. Informacje, które wyszły na jaw kilka dekad później, dobitnie to potwierdziły. W 2011 r. gazeta "Toronto Star" opublikowała wspomnienia kilku uczestników tamtego dramatu, w tym m.in. ówczesnego trenera North Stars Wrena Blaira. Okazało się, że Masterton przed feralnym meczem uskarżał się na zdrowie.
Tydzień przed spotkaniem z Oakland powiedział żonie i kolegom, że boli go głowa. Jeden z zawodników Boston Bruins rzucił go na bandę, a Masterton uderzył głową o szybę ochronną. Miał posiniaczone ramię i uda, ale nie wiedział o najgorszym. Wszystko wskazuje na to, że doznał także wstrząśnienia mózgu. Dzień przed meczem z Seals został zaproszony na przyjęcie do Cesare Maniago, bramkarza klubu z Minnesoty, który obchodził 29. urodziny. Bill opowiadał uczestnikom spotkania, że od pewnego czasu dręczą go migreny.
Zespół drugiego uderzenia
- Nigdy tego nikomu nie mówiłem. Nigdy nie sądziłem, że to miało coś wspólnego ze śmiercią Billa. Ale myślę, że miał wcześniejszy krwotok mózgowy - powiedział w 2011 r. Wren Blair (zmarł dwa lata później). Ówczesny trener Minnesoty przyznał, że zauważył u Mastertona niepokojące objawy. - Powiedziałem do jednego z naszych trenerów: "Czy widzisz, co się dzieje z Billym, gdy gra? Jego twarz staje się czerwona, prawie purpurowa". Odparł: "Tak, też to zauważyłem" - wspominał były trener North Stars. Zastanawiali się, czy nie wysłać go na badania. Nie wysłali... - Ze mną wszystko w porządku - miał im powiedzieć Masterton.
Lekarze, którzy po latach zajęli się przypadkiem Mastertona, nie mają wątpliwości: to nie uraz z meczu z Oakland doprowadził do jego śmierci, lecz wcześniejsze uderzenie (w spotkaniu z Boston Bruins). - To niezwykle rzadkie, by zobaczyć taki obrzęk mózgu po pojedynczym urazie. Jestem przekonany, że Masterton miał już wcześniej wstrząs mózgu - powiedział Jesse Corry, specjalista neurolog. - To, co zabiło tego człowieka, to zespół drugiego uderzenia.
O zespole drugiego uderzenia mówimy w przypadku osoby, która po pierwszym urazie głowy nie wyleczyła się w pełni. Wówczas drugi uraz może mieć katastrofalne skutki. Dziś wiedza na temat urazów mózgu jest nieporównywalnie większa. Walter Brush, jeden z właścicieli klubu z Minnesoty w tamtym okresie, wspominał, że wstrząśnienia mózgu były bagatelizowane. - Kiedyś, grając w futbol amerykański, zostałem znokautowany. Nie sądziliśmy, że to takie poważne - przyznał.
"Kontuzje nie były ważne"
Można się zastanawiać, dlaczego Masterton po pierwszym urazie nie wybrał się do lekarza i dlaczego nie zdecydował się założyć kasku. Odpowiedzi na te pytania udzielili ludzie, którzy doskonale znali realia hokeja za oceanem w latach 60-tych ubiegłego wieku. - Dlaczego hokeiści grali z kontuzjami? Ze strachu - tłumaczył Mike Walton, wówczas rozpoczynający przygodę z NHL w barwach Toronto Maple Leafs. - Kontuzje nie były ważne. W tym sensie, że nie chciałeś stracić pracy. Bo jeśli nie mogłeś grać, to musieli kimś wypełnić twoje miejsce. Ludzie z klubu mieli totalną kontrolę.
NA TRZECIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., DLACZEGO MASTERTON NIE ZAKŁADAŁ KASKU I JAK ZARABIAŁ NA ŻYCIE, NIE GRAJĄC W HOKEJA.
[nextpage]
Z kaskami wyjaśnienie jest równie proste. W tamtych czasach była to oznaka... słabości. Mężczyźni mieli być twardzi. - Nie wolno nam było nosić kasków. Sprzedaliby cię, gdybyś to zrobił. Byłbyś uznany za tchórza - wyjaśnił były zawodnik Minnesota North Stars J.P. Parise.
Jedynym, który się wyłamał, był wspomniany Andre Boudrias. Zapłacił jednak za to. - Uznałem, że skoro chronię swoje łokcie, biodra, kolana i ręce, to dlaczego nie chronić głowy. Proszono mnie, bym zdjął kask. Nie zrobiłem tego - wspominał. W Minnesocie zagrał tylko rok, mimo że był drugim zawodnikiem w klasyfikacji kanadyjskiej (bramki i asysty). Wren Blair wytransferował go do Chicago. Boudrias nie ma wątpliwości, że powodem była gra w kasku. Dopiero od sezonu 1979/80 w NHL wprowadzono obowiązkową ochronę głowy.
Studia i praca nad "Programem Apollo"
Na cześć zmarłego sportowca przyznawana jest od 1968 r. nagroda - Bill Masterton Memorial Trophy. Otrzymuje ją zawodnik ligi NHL, który wykazuje się wytrwałością, poświęceniem i sportową postawą. - Ironia polega na tym, że wytrwałość prawdopodobnie doprowadziła Billa Mastertona do śmierci - zauważa "Toronto Star".
Avant le trophée, il y avait l'homme et l'histoire derrière Bill Masterton ... https://t.co/yT3CsUgCMX pic.twitter.com/Ur1xrup3na
— Balle Courbe (@ballecourbe) 13 stycznia 2017
Kto wie, jak potoczyłyby się losy Mastertona, gdyby nie chęć zrealizowania młodzieńczego marzenia o grze w NHL. Gdy studiował na uniwersytecie w Denver, zdobywał z tamtejszymi Pioneers tytuły w rozgrywkach akademickich. W 1961 r. podpisał kontrakt z Montreal Canadiens, ale nie przebił się do składu. Grał przez dwa lata w niższych ligach, by w 1963 r. porzucić sport. Po ukończeniu studiów pozostał w USA, podjął pracę w korporacji Honeywell, pracował przy Programie Apollo (którego celem było lądowanie człowieka na Księżycu). Ożenił się z Carol, adoptowali dwoje dzieci - syna Scotta i córkę Sally.
Ciągnęło go do sportu, wrócił na lód, by występować w amatorskim zespole St. Paul Steers. Dostał obywatelstwo USA, trafił do reprezentacji tego kraju. W 1967 r. liga NHL powiększyła się z sześciu do dwunastu zespołów. Jedną z nowych drużyn była Minnesota North Stars. Gdy zadzwonił Wren Blair, Masterton dostał drugą szansę na spełnienie marzenia. - Dopiero co założył rodzinę. Zadałem mu pytanie "Co zamierzasz zrobić?". Wiedziałem jednak, co zrobi. To zawsze było z tyłu jego głowy - mówił brat hokeisty Bob Masterton.
Bill Masterton był pierwszym zawodnikiem, który podpisał kontrakt z Minnesota North Stars. Był także pierwszym, który strzelił gola dla tego zespołu w lidze NHL (11 października 1967 r., w spotkaniu z St. Louis Blues, zakończonym remisem 2:2). Mecz numer 38 okazał się ostatnim w jego karierze i życiu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zawalił się dach hali. Widać uciekających zawodników