Stracił miliony, brał narkotyki, wyrzucił matkę na bruk. Jeden z najlepszych bokserów

Getty Images / Al Bello
Getty Images / Al Bello

Pernell Whitaker w ringu był wielkim artystą, którego bali się wszyscy pięściarze świata. Niestety, zachłysnął się sławą. Narkotyki, alkohol oraz rozrzutność sprawiły, że w pewnym momencie znalazł się na wielkim zakręcie.

W tym artykule dowiesz się o:

Wygodny fotel, wizyty w telewizji, eksperckie opinie w prasie i pasja w postaci trenowania młodych bokserów. Tak powinno wyglądać życie 53-letniego Pernella Whitakera. Amerykanin był wielkim pięściarzem, w ringu zarobił miliony i miał wszystko, aby po zawieszeniu rękawic na kołku cieszyć się spokojną emeryturą. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.

Bokser o pseudonimie "Sweet Pea", czyli "Groszek pachnący" (odmiana kwiatu), w pewnym momencie na tyle się pogubił, że wielkie sukcesy sportowe poszły w zapomnienie. Wszędzie tylko trąbiono o kolejnych problemach z używkami, a następnie o kłopotach finansowych. Historia, którą przedstawiamy, powinna być przestrogą dla wszystkich pięściarzy, którzy dziś są u szczytu sławy. Wystarczy kilka złych decyzji, aby nagle zostać z wielkimi długami.

Nieprzeciętnie utalentowany amator

Kariera ciemnoskórego boksera z Norfolk od początku układała się modelowo. Pernell na treningi pięściarskie zapisał się już w wieku dziewięciu lat. Miał zatem mnóstwo czasu, aby stopniowo uczyć się rzemiosła i bez pośpiechu pokonywać kolejne etapy kariery. Trenerzy szybko dostrzegli w nim wielki talent, a świat po raz pierwszy usłyszał o nim w 1982 roku. 18-letni chłopak pojechał na mistrzostwa świata w Monachium i przywiózł stamtąd srebrny medal.

To rozbudziło apetyt nastolatka, który boksował w kategorii lekkiej. Toczył kolejne amatorskie pojedynki, a w nich tylko nieliczni potrafili znaleźć na niego sposób. Oficjalny rekord Whitakera to 201 zwycięstw i 13 porażek, choć on sam w wywiadach wiele razy zapewniał, że jako amator stoczył ponad pół tysiąca walk i bardzo rzadko przegrywał. Przechwałki? Możliwe, ale swój wielki talent potwierdził w 1984 roku. To wtedy na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles oczarował świat, gdy sięgnął po złoty medal. Obserwatorzy nie mieli wątpliwości, że właśnie narodziła się nowa gwiazda wagi lekkiej.

Tuż po igrzyskach zapadła decyzja o przejściu na zawodowstwo. Nikt nie miał wątpliwości, czy "Sweet Pea" sobie poradzi. To było pewne, bo nawet na treningach siał postrach. Jeden ze sparingpartnerów po jednej sesji po prostu uciekł z sali.

- Andre Sharpe Richardson przyjechał do Wirginii. Poszliśmy zobaczyć trening Whitakera i Andre dostał możliwość sparowania z nim przez tydzień. Wystarczył jeden sparing i Richardson już nigdy nie wrócił na salę - opowiada trener Fred Jenkins.

Amerykanin wyróżniał się dwoma cechami. Pierwsza to znakomita defensywa. Przeciwnicy zawsze mieli ogromny problem, aby czysto trafić Whitakera. Tańczył w ringu, balansował pomiędzy "latającymi" pięściami przeciwników i nagle uruchamiał swój drugi atut. Zabójcze kontry były tym, co dawało mu przewagę nad konkurentami. Wystarczyła chwila nieuwagi, aby znaleźć się na deskach. Problemy z Pernellem mieli nie tylko przeciwnicy, ale także trenerzy.

- Tego faceta nie można było niczego nauczyć. On już potrafił wszystko - mówi inny szkoleniowiec George Benton.

To nie są słowa na wyrost, co młody i zdolny bokser szybko potwierdził w ringu. Od debiutu wygrywał walkę za walką. Po czterech latach staną przed pierwszą szansą na wywalczenie pasa mistrzowskiego. Zamiast triumfu było jednak rozczarowanie. Jose Luis Ramirez wygrał przez decyzję sędziów i to w jego rękach pozostał tytuł federacji WBC. "Sweet Pea" szybko jednak odbił sobie tę porażkę i po roku był już mistrzem świata, tyle że innej organizacji - IBF.

Zdobywał pas za pasem

To był początek imponującej serii sukcesów. Ponad rok od pierwszego tytułu, Whitaker był już niekwestionowanym królem kategorii lekkiej. W rękach dzierżył pasy IBF, WBC oraz WBA. Wielu było śmiałków, którzy odgrażali się, że pokonają Pernella, ale ten zawsze zamykał im usta. W końcu uznał, że potrzebuje nowych wyzwań w postaci sprawdzenia się w innych wagach. W nich też sobie radził świetnie.

NA DRUGIEJ STRONIE - MIĘDZY INNYMI - PRZECZYTASZ, JAK NARKOTYKI POGRĄŻYŁY WHITAKERA I DLACZEGO MUSIAŁ EKSMITOWAĆ WŁASNĄ MATKĘ
[nextpage]Mierzący 168 centymetrów pięściarz łatwo osiągał kolejne cele. Przeszedł do kategorii super lekkiej i został mistrzem IBF. W wadze półśredniej zdobył pas WBC, a jedynym słabszym momentem była walka ze słynnym Julio Cesarem Chavezem, która zakończyła się remisem. Whitaker odbił to sobie w wadze junior średniej, gdzie wygrał pojedynek o tytuł organizacji WBA.

Tylko ktoś równie utalentowany mógł zatrzymać rozpędzonego Whitakera. Taki bokser w końcu się znalazł w 1997 roku. Był nim Oscar de la Hoya, który potem na lata zdominował kategorię junior średnią. "Golden Boy" wygrał przez decyzję sędziów. Od tego momentu zaczęły się problemy "Sweet Pea".

Upadek w cieniu narkotyków i alkoholu

Już od jakiegoś czasu pojawiały się plotki, że Whitaker nie radzi sobie w życiu prywatnym. Wielki skandal wybuchł pół roku po walce z de la Hoyą. Amerykanin stoczył pojedynek z Andriejem Pestriajewem. Pernell wygrał i miał już w garści kolejną walkę o pas, ale pogrążyły go testy antydopingowe. Okazało się, że w jego organizmie znaleziono ślady kokainy. Walkę anulowano, a reputacja gwiazdora znacznie podupadła.

Jedną wpadkę być może wszyscy by zapomnieli, ale pojawiła się kolejna. "Sweet Pea" miał walczyć z Ike Quarteyem 1998 roku i zgodził się na wyrywkowe testy na obecność kokainy. Wpadł ponownie, a jakby tego było mało, w tym samym roku został zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu. Odebrano mu prawo jazdy. Whitaker wiedział, że musi coś zrobić, aby się nie pogrążyć. Dlatego zgodził się na odwyk w ośrodku zamkniętym.

Problemy w używkami sprawiły, że amerykański pięściarz do ringu wrócił dopiero w 1999 roku. Przegrał z niepokonanym wtedy Feliksem Trinidadem. Znowu zniknął na dwa lata, a po powrocie pierwszy i ostatni raz w karierze został znokautowany. Tej sztuki dokonał Carlos Bojorquez.

Whitaker już nigdy nie wszedł do ringu. W międzyczasie zaliczył kolejną narkotykową aferę. W 2002 roku został zatrzymany przez policję do rutynowej kontroli. Okazało się, że legenda boksu ma w aucie kokainę. To pokazało fanom, że słaba forma u schyłku jego kariery nie była przypadkowa.

Ucieszył się z... eksmisji matki

Uzależnienie od narkotyków i alkoholu doprowadziły do tego, że dzisiaj 53-latek nie może się cieszyć spokojnym i dostatnim życiem. Kiedy był na topie, zarabiał miliony dolarów. Wydawał je jednak w ekspresowym tempie, był bardzo rozrzutny. Aż popadł w długi. Po latach musiał decydować się na drastyczne kroki, aby pospłacać zaległości.

W 2014 roku głośno był o rodzinnej aferze u Whitakera. Kiedyś kupił swojej mamie i rodzeństwu wielki dom. Ponadto zawsze utrzymywał swoich bliskich. Kiedy skończyły się pieniądze, postanowił sprzedać nieruchomość. Rodzina nie chciała się na to zgodzić, więc "Sweet Pea" wniósł sprawę do sądu. Konsekwencją była eksmisja matki z jego rodzeństwem, a następnie sprzedaż posiadłości.

- To dla niego bardzo smutne, że musiał podjąć takie kroki wobec swojej matki i rodzeństwa. Nie chcieli jednak tego rozwiązać polubownie i Pernell musiał iść do sądu. Nie miał wyjścia. Ma dwa kredyty, które musiał spłacić, by nie znaleźć się na bruku. Od zakończenia kariery wiele się u niego zmieniło. Nie jest w stanie utrzymać domu wartego 400 tysięcy dolarów - mówił Bruce Gould, adwokat boksera.

W słowa adwokata o smutku Whitakera niewielu jednak uwierzyło. Wszystko przez wymowny komentarz byłego boksera po wygraniu sądowej sprawy. Pernell wypalił, że dzień wyroku był "piękną chwilą".

Z ostatnich doniesień wynika, że w życiu byłego mistrza świata wszystko stopniowo się normuje. Od kilku lat emerytowany bokser pracuje jako trener, jednym z jego najpopularniejszych podopiecznych był Zab Judah. Najważniejsze jednak, że nie słychać o problemach Whitakera z narkotykami lub alkoholem.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: uderzył rywala na meczu. Grożą mu 2 lata

Źródło artykułu: