Niemiecki tygodnik ma dokument, który może pogrążyć Ronaldo. Nowe fakty ws. gwałtu

Getty Images / Octavio Passos
Getty Images / Octavio Passos

Cristiano Ronaldo odciął się od rzekomego przestępstwa z 2009 roku, ale gazeta przygotowała mocny cios. Twierdzi, że ma dowód na udział Portugalczyka w aferze.

W tym artykule dowiesz się o:

"Der Spiegel" wywołał wielkie poruszenie, gdy opublikował materiał o Cristiano Ronaldo. Tekst opisywał wydarzenia z 2009 roku, gdy portugalski gwiazdor przebywał w Las Vegas. To tam na policję zgłosiła się kobieta, która opowiedziała, że padła ofiarą gwałtu.

Niemiecki tygodnik opisał, że ofiara rozpoznała sprawę po białym różańcu, który "Cris" wtedy nosił. Sprawa jednak została zamieciona pod dywan, bo prawnik piłkarza Realu Madryt doprowadził do zawarcia ugody. Dzięki temu uniknięto procesu sądowego.

- Ten artykuł jest niczym innym jak fikcją dziennikarską. Domniemana ofiara odmawia wystąpienia. Gazeta oparła całą historię na dokumentach, które nie są podpisane, na niezidentyfikowanych stronach, na e-mailach między prawnikami, których treść nie dotyczy Cristiano Ronaldo i których autentyczności nie może zweryfikować, a także na domniemanym liście, który miał zostać wysłany przez tak zwaną ofiarę, a którego Cristiano nie otrzymał - odpowiadali przedstawiciele Ronaldo.

"Der Spiegel" nie czekał długo z reakcją i historia ma swój ciąg dalszy. Zgwałcona kobieta domagała się 950 tys. dolarów w ramach ugody. Portugalczyk jednak nie zgodził się na te żądania.

- To musi być mniejsza kwota - miał napisać piłkarz do swojego adwokata.

Zdaniem niemieckiej gazety ostatecznie stanęło na 375 tys. dolarów. Na tym jednak nie koniec. Tygodnik zdradził, że posiada dokument związany ze sprawą, który został podpisany przez Ronaldo. To byłby mocny dowód na to, że opisany gwałt nie jest jedynie "fikcją dziennikarską".

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz-szaleniec. Uderzył rywala "z byka"

Źródło artykułu: