W sobotę występujący w klubie Aston Villa Jack Grealish wystosował w mediach społecznościowych apel, aby nie wychodzić na zewnątrz. "Zostańcie w domach. Wspierajcie służbę zdrowia. Chrońcie życia" - napisał na Facebooku.
Sam nie dostosował się jednak do tych zaleceń i... udał się na imprezę. Dziennikarze "The Sun" poinformowali, że piłkarz znalazł się w domu Rossa McCormacka, który w poprzednim roku opuścił Aston Villę. Dołączyć miał do nich Tony Capaldi, były reprezentant Irlandii Północnej.
- Impreza trwała całą noc. To było nie do zniesienia. Hałas ustał na chwilę, kiedy doszło do serii kolizji - powiedział jeden z okolicznych mieszkańców w rozmowie z "The Sun". - Doszło do sporu, ponieważ Jack nie chciał czekać - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...
Okazało się, że Jack Grealish nie potrafił wymanewrować swoim samochodem i uderzył w trzy inne auta zaparkowane w okolicy. Straty wynoszą około 80 tys. funtów. 24-latek chciał załatwić sprawę polubownie.
- Kierowca zostawił świadkom swoje dane osobowe, po czym odszedł na piechotę. W odpowiednim czasie skontaktuje się z nim policja - powiedział przedstawiciel policji.
Piłkarz był nieuchwytny, nikt nie mógł się z nim skontaktować. W poniedziałek 24-latek wystosował oświadczenie, w którym przeprasza za swoje zachowanie.
- Nie chcę, aby ktokolwiek popełnił ten sam błąd, co ja, dlatego zachęcam wszystkich do pozostania w domach i przestrzegania zasad. Wiem na pewno, że zrobię to teraz. Mam nadzieję, że wszyscy zaakceptują moje przeprosiny - powiedział Grealish.
Jack Grealish 'wrecks £80k Range Rover' hours after urging fans to stay home over coronavirus https://t.co/BBeex2PI56
— The Sun Football (@TheSunFootball) March 30, 2020
Czytaj także:
- PKO Ekstraklasa. Zaskakujący pomysł klubów
- MSK Żylina w stanie likwidacji