W tym artykule dowiesz się o:
Premier League to dzisiaj najbogatsza liga na świecie. Niemal każdy piłkarz, który zadomowi się w angielskiej ekstraklasie, zarabia tak wielkie pieniądze, że nie musi się martwić o przyszłość swoją, a także swoich bliskich. Po przejściu na sportową emeryturę gwiazdy tej ligi nie będą już musiały pracować.
Kiedyś było inaczej. Zarobki nie były tak imponujące, a wielu zawodników po zakończeniu kariery szukało nowego sposobu na życie. Tak właśnie było z bohaterami tego artykułu.
Poznajcie siedem niesamowitych historii. Każdy z tych piłkarzy przez lata z powodzeniem grał w angielskiej ekstraklasie. Czym zajmują się dzisiaj? Ich kariery zawodowe z pewnością was zaskoczą.
Stuart Ripley
Skrzydłowy najwięcej czasu spędził w Middlesbrough oraz Blackburn Rovers. Łącznie w obu tych klubach rozegrał ponad 400 spotkań. Stuart Ripley zdołał nawet dwa razy wystąpić w reprezentacji Anglii. Karierę zakończył w wieku 34 lat. Pojawił się problem. Piłkarz nie wiedział, co ze sobą zrobić.
- Wygrałem Premier League, grałem w reprezentacji, ale czułem, że brakuje mi studiów. Poszedłem na nie. Uczyłem się francuskiego, kryminologii oraz prawa. Nie chciałem jednak być adwokatem. Wybrałem prawo sportowe. W pierwszej pracy w sześć miesięcy dowiedziałem się więcej o futbolu, niż w czasach, gdy sam byłem piłkarzem - opowiada Ripley.
Dzisiaj 48-latek pracuje w angielskiej federacji. Regularnie wyrusza w podróż po kraju, aby w klubach spotykać się z młodymi zawodnikami. Jako doświadczony prawnik opowiada o tym, jak postępować z menedżerami albo jak bezpiecznie korzystać z portali społecznościowych. W tym, co robi, jest wiarygodny, bo przecież sam poświęcił niemal całe życie profesjonalnej grze w piłkę.
Kolejny bohater po przejściu na emeryturę zrujnował swoje życie.
Mark Ward Wychowanek Evertonu występował w kilku innych znanych klubach. Najwięcej czasu spędził w West Ham United, ale był też zawodnikiem Manchesteru City, Birmingham City czy wspomnianego Evertonu. Ostatnie lata kariery to gra w niższych ligach i próba przebicia się w trenerskim fachu.
Mark Ward nie został jednak cenionym szkoleniowcem. Na życie próbował zarabiać m.in. poprzez wynajmowanie swoich nieruchomości. To wpędziło go w wielkie tarapaty. Angielski pomocnik trafił do więzienia.
- Policja znalazła w jednym z domów cztery kilogramy kokainy. Nie mogłem powiedzieć im, do kogo należały narkotyki, bo musiałem chronić rodzinę. Winę wziąłem na siebie. Dostałem osiem lat więzienia, a odsiedziałem cztery. Pierwszy rok był przerażający. Ludzie popełniali samobójstwa, było dużo przemocy. Pamiętam jednak swój pierwszy poranek. Pozostali więźniowie przynieśli mi piankę do golenia, kawę, herbatę - wspomina Ward.
53-letni piłkarz postanowił się odwdzięczyć. Za kratami organizował zajęcia sportowe, stworzył siłownię, a także napisał książkę. Po wyjściu na wolność nadal szuka stałego zajęcia. Kilka razy w sezonie pełni rolę ambasadora w West Ham. Działa także w organizacji Xpro, która pomaga piłkarzom po przejściach. Na życie zarabia, pracując na budowach lub jako kierowca.
Lepiej powiodło się byłemu zawodnikowi Arsenalu Londyn.
David Hillier
Lista sukcesów w przypadku Davida Hilliera robi wrażenie. W 1991 wygrał z "Kanonierami" angielską ekstraklasę. Potem sięgnął po Puchar Anglii, Puchar Ligi oraz Puchar Zdobywców Pucharów. Problemy zaczęły się po odejściu z Arsenalu Londyn. Trafił do Portsmouth, w którym brakowało pieniędzy. Potem grał jeszcze w Bristol oraz Barnet.
Po przejściu na emeryturę w 2003 roku zarobione środki zaczęły się powoli kurczyć. David usłyszał w radiu, że straż pożarna w Bristolu poszukuje kandydatów do pracy. Trzy pierwsze podejścia kończyły się niepowodzeniem. Posadę dostał dopiero za czwartym razem.
- Straż pożarna to praca zespołowa, która przypomina drużynę piłkarską. Jemy razem, pijemy razem, ćwiczymy razem. Różnica jest taka, że zarabia się o kilkaset tysięcy funtów mniej. Jest też adrenalina, jak na boisku, ale ja jestem do niej przyzwyczajony, bo przez lata grałem w wielkim klubie - tłumaczy Hillier.
Kolejny bohater pracuje w komisie samochodowym.
Jeff Whitley
Pomocnik, który urodził się w Zambii, siedem lat spędził w Manchesterze City. Na koncie ma także 20 meczów w reprezentacji Irlandii Północnej. W drużynie "The Citizens" spędził piękne chwile, ale to tam zaczął się jego osobisty dramat.
Jeff Whitley poważne granie w piłkę zakończył jeszcze przed trzydziestymi urodzinami. Wszystko przez uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Sytuacja była już na tyle niebezpieczna, że piłkarz momentami marzył tylko o tym, aby odejść z tego świata. Na szczęście poszedł na odwyk i od teraz jest wolny od nałogów. Musiał jednak szybko znaleźć pracę. Padło na komis samochodowy.
- Nie miałem żadnego doświadczenia w sprzedaży. Musiałem poświęcić wiele czasu, aby się tego nauczyć. To nie było łatwe, ale musiałem gdzieś pracować. Jako piłkarz nie szanowałem pieniędzy, ale teraz muszę utrzymać rodzinę. Problem jednak jest taki, że kibice mnie pamiętają. Zdarzają się przypadki, że ludzie nie przychodzą po samochód, lecz po autograf albo żeby ze mną porozmawiać - tłumaczy.
Whitley nie wyklucza, że jeszcze wróci do piłki nożnej. Zrobił kurs trenerski UEFA B i na razie pracuje z młodzieżą. Często też odwiedza kluby, w których opowiada o pokusach czyhających na piłkarzy.
Na piłkarskiej emeryturze problemy miał też znany piłkarz Blackburn Rovers.
Simon Garner
Niemal całą karierę spędził w jednym klubie. Simon Garner jest legendą Blackburn Rovers. Do dzisiaj to najlepszy strzelec w historii tego klubu (zdobył 168 bramek). W 1996 roku zakończył karierę i trafił do więzienia. W trakcie sprawy rozwodowej obraził sędziego. Na miesiąc trafił za kraty.
Po wyjściu na wolność jeden z kolegów załatwił mu pracę jako sprzedawca kredytów hipotecznych. Robił to krótko. Później był listonoszem. Dopiero za trzecim razem znalazł pracę, która go satysfakcjonuje.
- Przyjaciel zaproponował mi pracę malarza i dekoratora. Dzisiaj jestem sam sobie szefem i pracuję jak mi wygodnie. Jako piłkarz nigdy nie myślałem o tym, co będę robił po zakończeniu kariery. Wiecie, jak to jest. Podpisujesz kontrakt i myślisz, że jesteś ustawiony na całe życie. Nagle masz 35 lat i zanim zorientujesz się, że jest inaczej, to już jest za późno - przyznaje.
Następny piłkarz w młodości chciał zostać lekarzem. Teraz jednak wykonuje kompletnie inny zawód.
Arjan de Zeeuw
Holender trochę różni się od poprzednich bohaterów. Już jako zawodowy piłkarz miał pomysł na życie bez piłki. Grając w holenderskim Telstarze, studiował medycynę. W 1995 roku wyjechał do Anglii, ale od razu założył, że pogra tam kilka lat i wróci do kraju, aby poświęcić się pracy lekarza.
W angielskiej ekstraklasie radził sobie jednak na tyle dobrze, że występował tam przez trzynaście lat. Po powrocie do Holandii miał już prawie 40 lat i bardzo długą przerwę w studiach. To sprawiło, że zmienił swoje plany zawodowe. Wstąpił do policji, gdzie został detektywem.
- Pracowałem już nad włamaniami, rozbojami. Były nawet przypadki handlu ludźmi. W przyszłości będę pracował nad morderstwami i porwaniami. Myślę też nad medycyną sądową, a więc kwestią czasu jest, gdy będę pojawiał się na miejscach zbrodni. Czy kariera piłkarska mi pomaga? Chyba tak. Jestem przyzwyczajony do kontaktu fizycznego i w nerwowych sytuacjach potrafię zachować spokój - zdradza 45-latek.
Mniej emocjonujący zawód wykonuje bramkarz, który w 1982 zdobył Puchar Europy Mistrzów Krajowych (poprzednik Ligi Mistrzów).
Nigel Spink
Angielski bramkarz przez dwadzieścia lat grał w rodzimej ekstraklasie. Największy sukces to zwycięstwo w finale Pucharu Europy w barwach Aston Villi. Nigel Spink raz zagrał w reprezentacji Anglii. Po przejściu na emeryturę chciał pracować jako trener. Szybko jednak znalazł inny sposób na życie.
Po zwolnieniu z Sunderlandu, gdzie był trenerem bramkarzy, jeden z przyjaciół poprosił go o pomoc przy przeprowadzce. Spink prowadził furgonetkę. Wtedy doszedł do wniosku, że to fajny zawód. Kilka miesięcy później założył firmę kurierską.
- Bardzo spodobało mi się podróżowanie furgonetką. Nasza firma świadczy usługi w całej Wielkiej Brytanii. Przewozimy, co tylko się da. Mamy kilku dużych klientów. Uwielbiam spotykać zwykłych ludzi, z którymi mam do czynienia przy załadunku i rozładunku. Często kibice mnie rozpoznają, to bardzo miłe - mówi emerytowany bramkarz.
Historie dawnych gwiazd angielskiej piłki pokazują, że warto mieć plan na życie po przejściu na sportową emeryturę. Kariera bardzo szybko przemija, a później trzeba poradzić sobie z szarą rzeczywistością. Naszym bohaterom udało się odnaleźć z dala od pełnych trybun, ale każdy z nich przyznaje, że było to bardzo trudne. Niech to będzie przestrogą dla wszystkich piłkarzy, którzy lubią żyć chwilą i trwonić zarobione środki.