W tym artykule dowiesz się o:
Leszek #Pisz
— Retro Sports (@RetroSportsPL) February 15, 2015
tygodnik #Mecz 1990 pic.twitter.com/thJlXatxiU
Urodzony 18 grudnia 1966 roku Leszek Pisz zaczynał przygodę z futbolem w Wisłoce Dębica. W klubie tym spędził tylko jeden sezon, po czym przeniósł się do Igloopolu, który wówczas walczył o awans do ekstraklasy. Ta decyzja odmieniła jego życie na zawsze.
Pisz czarował na boiskach drugiej ligi, co nie umknęło uwadze działaczom Legii. Po złożeniu przysięgi wojskowej trafił do Legii Warszawa. Z jego przyjazdem wiąże się ciekawa anegdota.
- Przyszedł na pierwszy trening i poszedł ze mną do magazynierki, żeby wydała Leszkowi sprzęt. Pyta się Leszka: "jak się pan nazywa?". - Pisz. - "Ja wiem, co mam robić" - odpowiedziała. Myślałem, że wtedy padnę ze śmiechu - wspomniał w rozmowie z legionisci.com Kazimierz Orłowski, ówczesny kierownik drużyny.
Pisz już na pierwszych treningach z Legią wprawił w osłupienie ówczesnego trenera Jerzego Engela. Reprezentacyjny bramkarz Jacek Kazimierski raz po raz musiał wyciągać piłkę z bramki po jego strzałach z rzutów wolnych. Ten filigranowy pomocnik potrafił ośmieszać również zawodników z pola, gdy zakładał im "siatki".
Na swoją szansę Pisz musiał jednak trochę zaczekać. Nawet wrócił do Dębicy na pół roku. Przełomowy dla niego okazał się sezon 1987/88. Mając zaledwie 21 lat rozegrał 30 meczów i zdobył pięć bramek. Stał się motorem napędowym zespołu, który później wygrywał w kraju wszystko, co się dało, oraz dotarł do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów i ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
Najmilsze wspomnienia Pisz ma związane z tymi ostatnimi rozgrywkami. To właśnie jego bramka strzelona głową w końcówce drugiego meczu z IFK Goeteborg przesądziła o historycznym awansie polskiej drużyny do Champions League. Potem pomocnik Legii poprowadził zespół do zwycięstwa z Rosenborgiem, strzelając dwie piękne bramki w premierowym meczu fazy grupowej.
W naszej "Kartce z kalendarza" mały wielki piłkarz - Leszek Pisz! http://t.co/fUkVsuSWDU pic.twitter.com/reFb98stqL
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) July 25, 2015
Dobra gra Pisza w europejskich pucharach zaowocowała transferem zagranicznym. Polski pomocnik wybrał ofertę PAOK Saloniki. Wierzył, że ten klub pozwoli mu się wypromować. Tak się nie stało. Trener wystawiał go na lewej obronie, co strasznie mu się nie podobało. W końcu spakował manatki i zaczął rozglądać się za innym pracodawcą.
Pisza przygarnęła inna grecka ekipa. W Kavali filigranowemu pomocnikowi wiodło się znacznie lepiej. Wybrano go nawet najlepszym piłkarzem 40-lecia klubu. Potem Polak przez rok jeszcze grał w Paniliakosie, aż wrócił do kraju.
Karierę zakończył w 2002 roku po nieudanych przygodach w Śląsku Wrocław i Pogoni Staszów. W kadrze Polski w sumie zagrał tylko 14 razy i strzelił jednego gola. Tego żałuje najbardziej.
Pisz nie imponował warunkami fizycznymi, mimo to nigdy się nie poddawał. Prawdziwy charakter pokazał pod koniec lat 80., gdy trzy razy łamał tę samą nogę, a mimo to wracał po kontuzji na boisko.
Jego znakiem firmowym były rzuty wolne. Ze stałych fragmentów gry strzelił najwięcej goli spośród wszystkich piłkarzy Legii w historii (19). W sezonie 1994/95 trafiał ze stojącej piłki w trzech ligowych meczach z rzędu. Cristiano Ronaldo i Lionel Messi mogliby się od niego uczyć.
- Całe życie ćwiczyłem rzuty wolne. Gdy reszta biegała po lesie, ja uderzałem z każdej pozycji do znudzenia. Miałem niezłe zakwasy, ciągnęły mnie mięśnie, ale nigdy nie kładłem się na stół do masażu. Efekty tego widoczne były w meczach - wspominał w rozmowie ze sport.pl.
Na dzisiejszym meczu @AssecoResovia był Pan Leszek Pisz, jedna z największych legend @LegiaWarszawa pic.twitter.com/W6ICjWpYIK
— Katarzyna Zięba (@Kat_Zieba) January 4, 2015
Dla Pisza futbol był całym życiem. - Nie żelowałem włosów, nie wpinałem kolczyków w uszy, nie regulowałem brwi, jak czynią to dzisiejsi piłkarze, którzy później na boisku z troski o swoje wymodelowane ciała i fryzury boją się zdecydowanej walki o piłkę - powiedział na łamach "Naszej Legii".
Poza boiskiem lubił się jednak zabawić. Najmilej wspomina spotkania w "Garażu", gdzie razem z kolegami z drużyny pił piwo i rozmawiał o futbolu. - Paliliśmy, piliśmy i robiliśmy to, czego nie powinni robić wyczynowi sportowcy. Tyle tylko, że w tym wszystkim był umiar, bo rano trzeba było wstać na trening i zap… na maksa - zaznaczył.
Leszek Pisz odwiedził #Ł3 podczas meczu z Podbeskidziem. Zobaczcie materiał video http://t.co/FLIooMNuNQ #Legia pic.twitter.com/YjGnTOd3rm
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) July 28, 2015
Od czasu, kiedy Pisz czarował w Legii, minęło ponad 20 lat. W Warszawie ten emerytowany piłkarz wciąż może czuć się jednak jak gwiazda.
- Nie wiem dlaczego, ale w Warszawie do dziś jeżdżę za darmo taksówkami. Do jakiej bym nie wsiadł, po przejechaniu dziesięciu kilometrów, nie rozmawiając z kierowcą, słyszę - panie Leszku, pamiętam i dziękuję - zdradził w wywiadzie dla weszlo.com.
Dziś Pisz prowadzi spokojnie życie z rodziną w Dębicy. Jest menedżerem klubu Igloopol oraz pomaga w szkoleniu dzieci i młodzieży. Od czasu do czasu można go również spotkać na meczach Legii.
W 2015 roku Pisz przeżył rodzinną tragedię. Jego brat Mieczysław (były zawodnik Motoru Lublin) miał wypadek w drodze na Jasną Górę (w jego auto wjechał tir). Żona 46-latka - Małgorzata - zginęła na miejscu, on sam przez miesiąc walczył, aż w końcu zmarł.
- Od zawsze wszystko robiliśmy razem. Całe życie spędziliśmy z piłką przy nodze. Pamiętam pojedynki, które jako dzieci toczyliśmy w lesie albo na podwórku - wspominał Pisz.
Byłemu zawodnikowi Legii do dziś trudno pogodzić się z tą stratą. - Nie ma dnia, żebym nie zadawał sobie pytania - dlaczego do tego doszło? Dlaczego Miecio, Małgosia? Razem z bratem umarła cząstka mnie - przyznał w rozmowie z "Super Expressem".
Opracował PS