W tym artykule dowiesz się o:
28 kwietnia Małgorzata Dydek świętowałaby 42. urodziny. Niestety, 27 maja 2011 roku polska koszykarka nagle zmarła. Stało się tak po zatrzymaniu akcji serca. Śmierć wszystkimi wstrząsnęła, bo "Margo" była wówczas w czwartym miesiącu ciąży.
Dydek w kobiecej koszykówce była gwiazdą światowego formatu. Przypominamy historię najwybitniejszej polskiej koszykarki.
Małgorzata Dydek "od zawsze" była bardzo wysoka. Wydawałoby się, że w związku z tym od początku wiązała swoje losy z koszykówką, ale nie ciągnęło jej do sportu. Miała zupełnie inne plany.
- Chciałam zostać harcerką. Nic, tylko siedzieć w lesie i palić ogniska. Dopiero starsza siostra skusiła mnie legitymacją klubową, taką w sztywnej okładce, składaną, ze zdjęciem. To było coś nowego. Dostałam więc taką książeczkę i poszłam na pierwszy trening. Spodobało mi się - opowiadała w "Gazecie Wyborczej".
"Margo" trafiła do klubu Huragan Wołomin. Po dwóch latach przeszła jednak do Olimpii Poznań, gdzie z miejsca stała się gwiazdą. Sukcesy pojawiły się błyskawicznie, dwa razy zdobywała mistrzostwo Polski. Pewne było, że w kraju długo nie zagrzeje.
Polska koszykarka najpierw ruszyła do Francji, gdzie grała w US Valenciennes Olympic. Potem była Hiszpania i drużyna Pool Getafe. W 1998 roku przyszedł czas na Stany Zjednoczone, trafiła do ligi WNBA (w latach 1998-2005 grała w Lotosie Gdynia).
W Utah Starzz (potem zespół nazywał się San Antonio Silver Stars) szybko stała się wiodącą postacią. Dydek rządziła przede wszystkim w blokach. Ustanowiła rekord wszech czasów w liczbie "czap" (877). Nigdy jednak nie zdobyła mistrzostwa. Największy sukces to drugie miejsce z Connecticut Sun w 2005 roku.
W Stanach Zjednoczonych nasza koszykarka cieszyła się wielką popularnością. Dwa razy zagrała w Meczu Gwiazd WNBA. W międzyczasie osiągnęła wielki sukces z reprezentacją Polski. W 1999 roku Biało-Czerwone wygrały mistrzostwa Europy (turniej odbywał się w Polsce). Nikt nie miał wątpliwości, że bez "Ptysia" to nie byłoby możliwe.
Dydek nad wszystkimi rywalkami miała przewagę wzrostu. W oficjalnych rubrykach miała wpisane 2,18 m. To do niej przez lata należał tytuł najwyższej koszykarki świata. Atut, który ułatwił jej zrobienie kariery, długo jednak był dla niej przekleństwem.
- Gdybym mogła wybrać, chciałabym być niższa. Mieć 185 czy 190 centymetrów byłoby trochę praktyczniej - mówiła Polka w rozmowie z "GW" w 1998 roku.
Tak naprawdę nie chodziło tylko o względy praktyczne. Kiedy zaczynała karierę w Polsce, zdarzały się przykre incydenty.
- Kiedy jeszcze grałam w Olimpii Poznań, jeden facet powiedział, że jestem odpychająca. Nie dość, że wielka, to jeszcze wygląd taki, że najchętniej by mi w gębę przyłożył. Ale to przecież nieprawda. Jestem otwarta, lubię pogadać - nie kryła żalu.
Zdarzały się również śmieszne historie.
W jednym z wywiadów "Margo" zdradziła, że miała propozycję zagrania w izraelskim filmie. Zabawna jednak jest inna historia, gdy jechała maleńkim Fiatem 126p.
- Wracaliśmy we czworo samochodem Ilony Mądrej z Cetniewa do Poznania. Nie pamiętam już, maluchem czy cinquecento. Prowadziła Ilona, 186 centymetrów wzrostu. Była też moja siostra, Kaśka, 196 centymetrów, Wojtek Ziółkowski ponad dwa metry, no i ja. (...) Śmiesznie zrobiło się, kiedy dotarliśmy na miejsce i po kolei wychodziliśmy z samochodu. Ludzie stali z boku i nie wierzyli. Pierwsza wygramoliła się moja siostra, słyszeliśmy: „Patrzcie, jaka wysoka!”. Za chwilę Wojtek: „O Boooże, jak on się tam zmieścił?!” A na końcu ja. Na dodatek jeszcze z bagażami, którymi byliśmy obłożeni w środku. Możecie sobie wyobrazić, jakie miny mieli ci biedni przechodnie - opowiadała w "Przeglądzie Sportowym".
Z kolei w czasach PRL, gdy w sklepach były wielkie kolejki, jej wzrost także miał atuty.
- Kiedyś, gdy nic nie było w sklepach, często dostawałam coś spod lady. Bo panie w sklepie zawsze lubiły "wysoką" - zdradziła.
Wybitna koszykarka często podkreślała, że bardzo wiele zawdzięcza sportowi. To dzięki niemu pozbyła się kompleksów i z czasem przyzwyczaiła do swojego wzrostu. Najbardziej jednak cieszyło ją, że zwiedziła spory kawałek świata.
- Wyjechałam z Polski do Francji w wieku 20 lat. Miałam szczęście, że tak poukładała się moja kariera. Robiłam co lubiłam i jeszcze zwiedziłam kawałek świata. Dzięki grze w Hiszpanii wiem, że to naród podobny do Polaków pod względem kultury, w sensie co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro. W Jekaterinburgu po raz pierwszy zobaczyłam ogromne lodowe miasto, z figurkami i zjeżdżalnią. Jak śnieg spadł w październiku, to stopniał pod koniec kwietnia. Ani razu tam nie zachorowałam, choć zdarzało się, że było minus 38 stopni Celsjusza.
Dydek w dzieciństwie miała problemy ze znalezieniem partnera. W końcu jednak poznała człowieka, z którym się związała.
Z Davidem Twiggiem nasza koszykarka poznała się, gdy miała 18 lat. Przez pierwsze trzy lata ukrywali swoje zażyłe relacje, potem romans wyszedł na jaw.
Dydek bardzo długo żyła ze swoim partnerem bez ślubu. Pobrali się dopiero w 2008 roku, gdy "Margo" zakończyła profesjonalną karierę. To nie była jedyna zmiana w ich życiu. W tym samym roku na świat przyszło ich pierwsze dziecko, David. Dwa lata później urodził się drugi syn - Alexander.
Para osiedliła się w Australii, w Brisbane. Mistrzyni Europy poświęciła się pracy trenerskiej i prowadziła klub Northside Wizards. W 2011 roku Małgorzata dowiedziała się, że jest w trzeciej ciąży. Małżeństwo nie kryło radości, ale nie trwało to długo.
Koszmar rozegrał się 19 maja nad ranem. Cała rodzina była jeszcze w domu. Była koszykarka nagle straciła przytomność. Doszło do zatrzymania akcji serca.
- Gosia zasłabła i upadła w domu. Na szczęście było to rankiem, gdy mąż David był jeszcze w mieszkaniu. Karetka przyjechała po pięciu minutach; akcja reanimacji rozpoczęła się po niespełna dziesięciu od wypadku - komentowała w polskich mediach Katarzyna Dydek, siostra "Margo".
W australijskim szpitalu Polkę wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej. Media przypominały, że Dydek od dziecka miała arytmię serca. Sprawa była jednak dodatkowo poważna, bo była gwiazda WNBA była w czwartym miesiącu ciąży.
Pierwsza próba wybudzenia ze śpiączki się nie powiodła. Niedługo później, 27 maja, legenda polskiej koszykówki zmarła. Nie tylko Polska, ale także cały świat pogrążył się w żałobie. Dydek miała wtedy 37 lat.
- Małgosia odeszła od nas o godz. 5.30 czasu australijskiego. Do końca była przy niej mama, siostra Marta i mąż David. Małgosia nie była w stanie samodzielnie oddychać - mówiła wówczas siostra Katarzyna.
Początkowo pojawiały się informacje, że "Margo" zostanie pochowana w australijskim Brisbane. Tak się nie stało. Jej ciało skremowano, a urnę z prochami przetransportowano do kraju. Pochowano ją na cmentarzu w Ząbkach. W ostatniej drodze towarzyszyli jej rodzina oraz tłum fanów.
Opracował CYK