Tego o Gliku nie wiedziałeś. Otarł się o śmierć, alkohol zabrał mu bliskie osoby

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dzisiaj jest gwiazdą polskiego futbolu, ale wcześniej musiał poradzić sobie z wieloma problemami. Te wydarzenia ukształtowały charakter naszego reprezentanta.

1
/ 5
WP SportoweFakty/Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty/Wojciech Tarchalski

Kibice Torino szybko zakochali się w Kamilu Gliku. Polski obrońca zachwycił ich swoim charakterem. Na boisku nigdy nie odpuszcza i nie boi się grać agresywnie nawet przeciwko największym gwiazdom Serie A.

Skąd u kapitana klubu z Turynu takie cechy? Wyjaśnienia należy szukać w jego trudnym dzieciństwie, o którym możemy dowiedzieć się z biografii "Liczy się charakter", która lada dzień trafi do sklepów.

Najpierw była ciężka choroba, potem problemy w domu z alkoholem. Tego nie wiedzieliście o czołowym piłkarzu reprezentacji Polski.

2
/ 5
WP SportoweFakty/Damian Filipowski
WP SportoweFakty/Damian Filipowski

Okazuje się, że naprawdę niewiele brakowało, a nigdy byśmy nie usłyszeli o takim piłkarzu jak Kamil Glik. Środkowy obrońca w dzieciństwie cudem wygrał ze śmiertelną chorobą. Miał półtora roku, gdy trafił do szpitala w ciężkim stanie.

Sepsa oraz zapalenie opon mózgowych - te dwie choroby dopadły malutkiego chłopca.

- Był cały siny, usta, twarz. I te dziwne plamy. Nie dał się nawet z wózka wyciągnąć... W szpitalu lekarz kazał rozebrać chłopca. Wybroczyny pokrywały całe ciało. Doktor pokręcił głową. Nie wierzył, że maluch jest w stanie jeszcze ustać na nogach. W tym samym czasie sześcioro dzieci w okolicy zmarło na sepsę - czytamy w książce.

3
/ 5
WP SportoweFakty/Tomasz Madejski
WP SportoweFakty/Tomasz Madejski

Spędził w szpitalu jedenaście dni. W międzyczasie małemu Kamilowi dwa razy zrobiono punkcję kręgosłupa. Mało kto dawał chłopcu szansę na przeżycie. Wtedy jednak po raz pierwszy jego organizm okazał się bardzo silny.

- Pamiętam, jak ordynator mówił, że tylko jeden procent dzieci na świecie wychodzi z tego tak szybko jak Kamil - wspomina mama Kamila, Grażyna.

Chłopiec wrócił do pełni sił, ale to nie był koniec jego problemów.

4
/ 5
WP SportoweFakty/Anna Klepaczko
WP SportoweFakty/Anna Klepaczko

Gdy Glik dojrzewał, u jego ojca pogłębiało się uzależnienie od alkoholu. Jacek Glik coraz częściej pił, co było przyczyną licznych awantur w domu. Czasami nawet Kamil się postawił.

- Często nie było łatwo, bo mąż nadużywał alkoholu. W trakcie kłótni Kamil zawsze stawał po mojej stronie. Raz doszło do takiej awantury, że wziął piłkarskiego buta i cisnął nim w ojca. But poleciał w okno i rozbił szybę. Kiedy potem był w Hiszpanii, nawet się cieszyłam, że go nie ma w domu, bo między nim a mężem dochodziło do spięć - wspomina w książce matka piłkarza.

Ojciec zawodnika nie potrafił poradzić sobie z nałogiem. Zmarł, gdy jego syn miał 21 lat. Reprezentant Polski stara się go dobrze pamiętać. Sam mówi, że "to był dobry człowiek, tylko ta wódka...". Alkohol zabrał piłkarzowi jeszcze jedną bliską osobę.

5
/ 5
WP SportoweFakty/Kamil Krukiewicz
WP SportoweFakty/Kamil Krukiewicz

Nie minął rok, a śmierć zabrała kolejnego mężczyznę w rodzinie Glików. Tym razem padło na wujka Dariusza, brata Jacka.

- Wracał z Niemiec pociągiem. We Wrocławiu ponoć dosiadł się do ich przedziału jakiś nieznajomy i częstował wódką. Nie wiadomo, co to było. Darka reanimowali potem na dworcu w Katowicach, niestety bez skutku. Drugi mężczyzna z przedziału był nieprzytomny, ale go wyratowali. Jak wcześniej zmarł Jacek, to Darek żartował, że dla niego na cmentarzu nie będzie już miejsca. Teraz jeden leży po jednej, a drugi po przeciwnej stronie - opowiada Krystyna Glik.

Dopiero od kilku lat życie Kamila jest pełne sukcesów. W Torino jest gwiazdą, trudno wyobrazić sobie reprezentację Polski bez niego, a do tego ma ustabilizowane życie prywatne.

Opracował CYK

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)