Po raz kolejny Sebastian Fabijański musiał zmierzyć się z licznymi gwizdami ze strony kibiców. Do walki wieczoru podczas sobotniej gali Fame MMA stanęli Sylwester Wardęga i Wojciech Gola, a na przeciwko nich Tomasz Olejnik i wspomniany już Fabijański.
Walka ledwo się rozpoczęła, a ostatni z wymienionych już leżał na deskach. Gdy ten znajdował się w parterze, otrzymał jeszcze cios od Wardęgi, co nie było zgodne z przepisami. Fabijański twierdził, że nie jest w stanie kontynuować walki, co było jednoznaczne z dyskwalifikacją youtubera.
Zachowanie Fabijańskiego nie spodobało się nie tylko kibicom, ale także jego rywalom. Ci zarzucili mu, że nie chciał walczyć, a jedyne, co się dla niego liczy, to wynagrodzenie za udział w walce. Wojciech Gola użył nawet stanowczych słów i nazwał aktora c**ą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
- Wychodząc do oktagonu przy tak dużej widowni i wydarzeniu, raczej trzeba mieć trochę odwagi, więc ja bym tak siebie raczej nie nazwał. Natomiast mogę tak wyglądać w samym oktagonie, więc poniekąd mogę przyznać Wojtkowi rację, bo moje walki nie świadczą o tym, że jestem kozakiem - tłumaczył Fabijański.
36-latek zaznaczył, że gdy dochodzi do walki, staje się zupełnie innym człowiekiem. Trudno jest mu nawet wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi.
- Głupieję w tym oktagonie. Dzieją się tam dziwne rzeczy. Jakby urywał mi się film - mówił Fabijański w rozmowie z firmą bukmacherską Betclic, którego cytuje portal sport.pl.
Dodajmy, że Sebastian Fabijański za sobotnią walkę miał otrzymać ok. 500 tysięcy złotych wynagrodzenia.
Zobacz także:
Rountree nie dał szans weteranowi MMA
Największa sensacja w historii Fame MMA?