- Nie było momentu zwątpienia. Gdzieś tam w odruchu bezwarunkowym chwyciłem siatki, sędzia jednak krzyknął i od razu puściłem. Przygotowany byłem dobrze i nawet gdybym został obalony, to był dopiero początek walki - mówi Mariusz Pudzianowski po szybkim zwycięstwie z Nikolą Milanoviciem. - Trzeba mieć jaja, żeby zgodzić się na walkę w ostatniej chwili. Jest z nami zawodnik czynny, który jako pierwszy zgodził się na walkę. Obejrzał jednak moje wcześniejsze starcia i po namyśle zmienił decyzję. Byłem załamany po informacjach o problemach Bombardiera, bo ostatnie 3,5 miesiąca poświęciłem na bardzo mocne przygotowania - dodaje Pudzianowski.