Nie chcieli jej na igrzyskach. Teraz zapewniła nam medal

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Niewiele brakowało, by Aleksandra Jarecka nie pojechała na igrzyska olimpijskie 2024 w Paryżu. Ostatecznie znalazła się w kadrze i zapewniła polskiej reprezentacji brązowy medal.

1
/ 4
fot. Elsa/Getty Images
fot. Elsa/Getty Images

Było 25:25 przed ostatnim starciem w meczu o brązowy medal igrzysk olimpijskich 2024. Ciężar ostatecznej batalii o medal przerzucono na Aleksandrę Jarecką. Tą samą, która miała... nie jechać do Paryża!

Otóż zawodniczka KS AZS AWF Kraków nie znalazła się w pierwotnym składzie kadry na igrzyska, co wywołało burzę w polskiej szermierce i atak na decyzje PZSzerm. Trener Bartłomiej Język po rozmowach z zarządem związku miał wskazać na Martynę Swatowską-Węglarczyk kosztem Jareckiej.

W całej sprawie interweniował klub, który zwrócił się nawet do PKOl. Ostatecznie w czteroosobowym składzie znalazło się miejsce dla Jareckiej, jednak niesmak i nerwowa atmosfera pozostały.

Tymczasem to właśnie niechciana pierwotnie szablistka została bohaterką naszej kadry. W decydującym pojedynku zdobyła cios na wagę dogrywki, gdy miała na to nieco ponad... 4 sekundy! A w niej również była skuteczniejsza od chińskiej przeciwniczki i nic dziwnego, że po tym zalała się łzami.

2
/ 4

W pierwszym spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi Martyna Swatowska-Wenglarczyk radziła sobie słabo. Najpierw przegrała swój pojedynek wynikiem 1:3, a kolejny 2:5.

I choć niektórzy - gdy Jarecka zastępowała Alicję Klasik - zastanawiali się, dlaczego na ławkę nie zeszła jednak Swatowska-Wenglarczyk, ta swoim występem odpowiedziała niedowiarkom. Po dwóch fatalnych występach to w jej rękach był awans Polek do półfinału. I to w momencie, gdy Amerykanki prowadziły przed ostatnim starciem 25:24.

Swatowska-Wenglarczyk zmierzyła się z Katharine Holmes, której wcześniej nie oglądaliśmy. I spisała się fenomenalnie, ponieważ zwyciężyła ten pojedynek wynikiem 7:4, dzięki czemu dała nam awans do kolejnej rundy.

Mimo że do końca rywalizacji nasza szpadzistka spisywała się poniżej oczekiwań, to należy podkreślić, że bez niej nie byłoby nawet walki o medale.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Czy w Paryżu jest bezpiecznie? Dziennikarz nie ma wątpliwości

3
/ 4

- Mam taką wrodzoną wadę, przetoki tętniczo-żylne w prawej ręce. Lekarz powiedział, że to nie jest dobry pomysł, żebym trenowała taki sport, w którym ta ręka jest narażona na trafienia - wyznała Renata Knapik-Miazga w rozmowie z "Faktem".

Czy nasza szpadzistka zamierzała go posłuchać? No nie, bowiem postanowiła go zaskoczyć. - Wtedy zadałam temu lekarzowi pytanie: a co by było gdybym zaczęła trenować lewą ręką? Jemu chyba odebrało mowę i stwierdził, że jeśli sprawia mi to radość i chcę się bawić w szermierkę, to mogę sobie trenować tą lewą ręką. Prawą mam z tyłu i jest mniej narażona na trafienia. No i poszłam na salę i tak robiłam - wyjaśniła świeżo upieczona brązowa medalistka olimpijska.

Nauka walki inną ręką doprowadziła Knapik-Miazgę do momentu, w którym osiągnęła największy sukces w życiu. Mimo trudu robiła to co kocha i pokazała, że niemożliwe nie istnieje. Teraz już doskonale wie, że podjęła dobrą decyzję, nie porzucając ukochanego sportu.

Ponadto możliwe, że gdyby nie sukces naszej zawodniczki na mistrzostwach Europy w Zagrzebiu, gdzie wywalczyła brązowy medal, to teraz nie świętowałaby miejsca na podium IO.

- Miałam w głowie, że, jeżeli mi nie pójdzie, być może dam sobie spokój, bo szermierka staje się zbyt drogą zabawą - wyznała swoje myśli w rozmowie z Weszło.

Ostatecznie zaczęła osiągać sukces za sukcesem i to sprawiło, że kontynuowała karierę. Kluczowe było jednak wsparcie finansowe męża z uwagi na niskie stypendium po zmaganiach w Chorwacji.

4
/ 4
fot. Elsa/Getty Images
fot. Elsa/Getty Images

Już w wieku 20 lat po raz pierwszy w karierze pojawiła się na igrzyskach olimpijskich 2024. Niezwykle utalentowana polska szpadzistka wypełniła minimum kwalifikacyjne i zagwarantowała sobie występ w Paryżu.

I to właśnie ona zaszła najdalej w turnieju indywidualnym. W drugiej rundzie zameldowała się po tym, jak wyeliminowała piątą obecnie szpadzistkę świata Włoszkę Giulię Rizzi. O ćwierćfinał walczyła w dogrywce, ale minimalnie lepsza okazała się Nelli Differt.

20-latka znalazła się w składzie reprezentacji Polski na rywalizację drużynową. W ćwierćfinałowym starciu z USA wystąpiła jednak tylko w jednym pojedynku, mimo że go wygrała. Później zmieniła ją Jarecka.

Trener wytłumaczył, że zmiana była zaplanowana jeszcze przed IO. Trzeba jednak przyznać, że była ona mocno zaskakująca, biorąc pod uwagę wynik osiągnięty przez Klasik w indywidualnej rywalizacji. Ostatecznie jednak obroniła się, bo Polki zdobyły medal, który otrzyma także 20-latka z uwagi na to, że wzięła udział w drużynowych zmaganiach.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (8)
avatar
Dam Bo
31.07.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jarecka najlepsza, bez niej by nic było nic. Knapik Miazga też trzymała wynik i przynajmniej nie traciła. Klasik także talent i powinna walczyć. Swatowska porażka i cały czas na minus, to co tr Czytaj całość
avatar
jmd
30.07.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Znowu pokręciło kolejnego zadymiacza-pompiarza, jaka bohaterka, poza tym medal wywalczyły 4 zawodniczki a nie jedna, może gdyby była inna to byłby finał!  
avatar
Jacek NH
30.07.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Z Kładki w składzie byłby finał  
avatar
Fata
30.07.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jak zwykle...polskie związki to banda nieuków i darmozjadów żerujących na sporcie, i podejmujących durne decyzje.  
avatar
ilofra
30.07.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakubie Fordon: ta Pani jest szpadzistką. Szabla jest inną dziedziną szermierki.  U was nazywa się to ,,literówką'' ........ ale wstyd pozostaje ..