W Działdowie zawsze walczą o złoto

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe /  / Na zdjęciu zespół Dekorglassu Działdowo
Materiały prasowe / / Na zdjęciu zespół Dekorglassu Działdowo
zdjęcie autora artykułu

- Doceniam sukcesy i trud włożony przez zawodników i cały klub, cieszą srebrne medale w Pucharze Europy i Lotto Superlidze, ale i tak zawsze celem będą złote - mówi Michał Dziubański, trener Dekorglassu Działdowo.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Który z finałów – w krajowej lidze czy europejskich pucharach – sprawił większą radość?

Michał Dziubański, trener Dekorglassu Działdowo: Występy w finałach Lotto Superligi i Pucharu Europejskiej Unii Tenisa Stołowego są bardzo dobrymi wynikami. Polska superliga zaliczana jest do trzech najlepszych lig na kontynencie, razem z niemiecką i francuską, zaś w Pucharze Europy – zwłaszcza od ćwierćfinałów – rywalizuje wiele klubów, które odpadły w zmaganiach grupowych Ligi Mistrzów.

Oprócz rezultatów sportowych, ważne są również aspekty promocyjne, widowiskowość meczów i poziom gry zespołu. Na przykład podczas spotkania z niemieckim TTC Neu-Ulm w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów nasza hala była wypełniona po brzegi.

Jaki był cały 2023 rok dla Dekorglassu ? Pokusi się pan o ocenę w skali szkolnej?

Osiągnęliśmy jako klub bardzo dużo dobrych wyników w tenisie stołowym. Rozgrywaliśmy „kosmiczne” mecze w Lidze Mistrzów i Pucharze Europy. Brakowało kilku piłek, żeby doprowadzić do dogrywki, tzw. Złotych Setów (Golden Sets) w meczu z jednym z głównych faworytów Champions League, zespołem z Ulm, mającym w składzie gwiazdy ping-ponga. W Lotto Superlidze wygrywaliśmy mecz za meczem. Kibice razem z nami chętnie wracają wspomnieniami do półfinałów ETTU Cup, w których zaprezentowaliśmy się fantastycznie i wygraliśmy obydwa mecze z Dartomem Bogorią Grodzisk Mazowiecki po 3:0.

Indywidualnie Jakub Dyjas i Patryk Lewandowski zostali mistrzami kraju seniorów, Kuba w singlu i deblu.

Jeszcze wrócę do zmagań zespołowych, bowiem zdobywaliśmy medale w rozgrywkach drużynowych, m.in. mistrzostwach Polski seniorów, młodzieżowców, czy kadetów, ale też na dobrze obsadzonych MP Krajowego Zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych. Oczywiście, znakomicie zagrali Dyjas z Lewandowskim w MP Seniorów w Płocku. Ciężka praca na treningach przyniosła efekty w postaci dwóch spektakularnych zwycięstw. Zaznaczę jeszcze, że Patryk pierwszy raz startował na takich zawodach. Wcześniej był indywidualnym wicemistrzem kraju juniorów. W młodzieżowcach po tytuł mistrzowski sięgnął Samuel Kulczycki, w kadetach Mateusz Sakowicz, a razem z nim na drużynowym podium stanęli inni 15-latkowie z Dekorglassu: Michał Lipowski, Adam Piotrowski, Kryspin Stolarczyk.

ZOBACZ WIDEO: Zdjęcia wrzucili do sieci. Zobacz, gdzie Ronaldo zabrał swoją ukochaną

Jak z pana perspektywy wygląda rywalizacja o miano najlepszego klubu?

Trzeba pamiętać, że nasi sportowi rywale też ciężko pracują i zawsze kilka zespołów chce zdobyć tytuł. Zacznijmy od ligi. Przez cały sezon szliśmy przez Lotto Superligę jak burza. Wygrywaliśmy mecz za meczem, grając bardzo dobrze jako zespół. Forma drużyny zaczęła trochę pikować w dół po finale Pucharu Europy na początku kwietnia. Już w ćwierćfinale i półfinale play-off było widać trudy całego sezonu klubowego i reprezentacyjnego. Nie chcę gdybać, ale pierwsza gra w finale w Poznaniu przeciwko Dartomowi Bogorii (Duńczyk Jonathan Groth z Miłoszem Redzimskim – red.) miała duże znaczenie. W trochę dziwnych okolicznościach wygranym został przeciwnik. To w ogóle był dziwny mecz...

Zagraliście o złoto w Poznaniu, gdzie nie ma dziś ping-ponga na wysokim poziomie.

Pamiętam mecze dawnej ekstraklasy w barwach AZS AWF Gdańsk przeciwko miejscowemu zespołowi San. Później jako trener żeńskiej reprezentacji wygrywaliśmy w wielkopolskiej stolicy mecze Europejskiej Ligi Narodów z Ukrainą i Szwajcarią. Ciekawostką był mój mecz ze słynnym Janem-Ove Waldnerem podczas Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Poznaniu. Było już 2:0 dla mnie i 8:2 w kolejnym, rozgrywanym do 21 punktów, a nie do 11 jak dziś. W formie żartu powiem, że przyszedł pewien trener i „obudził” Szweda. Po latach spotkaliśmy się z Waldnerem w Fuldzie Maberzell, przesympatyczny gość i wielki sportowiec, mimo że nie było profesjonalistą w każdym celu. Wiedział kiedy i na co sobie może pozwolić.

Drugi finał to Puchar Europy przeciwko francuskiemu GV Hennebont.

W Działdowie zwyciężyliśmy 3:2, a niewiele zabrakło do 3:1. Kuba Dyjas przegrał z Kristianem Karlssonem 5:6 w ostatnim secie. Rewanż rozgrywaliśmy po 3 dniach. Chuang zrewanżował się Dyjasowi, a znów nie do zatrzymania był Karlsson, zdobywca 4 punktów w dwumeczu. Wcześniej bronił barw Borussii Duesseldorf i potrafiliśmy do ograć.

Drugi sezon gracie w niezmienionym składzie, tj. Dyjas, Groth, Konishi plus Lewandowski.

Mamy stabilny skład wzorem klubów niemieckiej Bundesligi i ligi francuskiej Pro A. W tenisie stołowym rozmowy transferowe prowadzone są na długo przed otwarciem „okienka”. Do wymienionej czwórki byliśmy przekonani, zostali u nas, ale potrzebowaliśmy jeszcze kogoś z wysokiej półki i dlatego wybór padł na Zhou Yu, byłego mistrza Chin w singlu i 2-krotnego medalistę mistrzostw świata w deblu. Na razie nie spełnił oczekiwań i w tym momencie nie będzie otrzymywał powołań na mecze.

W Lidze Mistrzów trafiliście do grupy bez zespołu z Niemiec. To była wyjątkowa szansa na Final Four?

To nie ma znaczenia czy z Niemiec czy nie z Niemiec, ponieważ inne zespoły mają też zespoły o dużym potencjale. Na papierze Garde du Voeu Hennebont TT wyglądało na faworyta naszej grupy. A na to, że nie awansowaliśmy do Final Four złożyło się kilka przyczyn. Nie mieliśmy na nie wpływu, między innymi chodzi o kontuzje Kaiia Konishiego i Jakuba Dyjasa przed najważniejszym meczem w Austrii z SolexConsult. Absencja Zhou Yu związana była ze sprawami rodzinnymi. Przypomnę również, że pierwotnie nasze spotkanie w Działdowie z Hennebont miało się odbyć – zgodnie z ustaleniami – 27 października. Byliśmy gotowi do gry, Francuzi zamierzali spotkanie przesunąć aż o kilka tygodni. Europejska federacja odgórnie przełożyła mecz! Byliśmy bardzo zaskoczeni takim obrotem sprawy, lecz nic nie mogliśmy zrobić.

Tymczasem czekają was mecze z El Nino Praga w ćwierćfinale Europe Cup.

Solidny czeski zespół, z bardzo doświadczonymi Jirzim Vrablikiem, który przede mną był trenerem, dodajmy grającym, w Dekorglassie, i Tomasem Konecnym. Wierzymy w powodzenie naszej drużyny, co oznaczałoby kolejny, czwarty już medal dla Działdowa w krótkiej historii startów w Pucharze Europy. Korzystając z okazji, składam życzenia noworoczne dla wszystkich sympatyków tenisa stołowego.

Źródło artykułu: Informacja prasowa
Komentarze (0)