Spędziła w Polsce pół życia. Jej syn potrafi po polsku tylko dwa słowa

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Li Qian
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Li Qian

W Tarnobrzegu z wielką pompą pożegnano Li Qian, najwybitniejszą tenisistkę stołową w historii kobiecego tenisa stołowego w Polsce. - Nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa - mówi popularna "Mała".

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Kiedy dowiedziała się pani o planowanej uroczystości podziękowania za wspaniałe reprezentowanie KTS Tarnobrzeg i Polski?

Li Qian: W kwietniu spotkałam się z trenerem Zbyszkiem Nęckiem i Natalią Bajor w Makau, gdzie moja reprezentacyjna koleżanka rywalizowała w prestiżowym Pucharze Świata. To było bardzo miłe spotkanie po 3 latach, bowiem nie widzieliśmy się od igrzysk olimpijskich w Tokio. Szkoleniowiec zaprosił mnie do Tarnobrzega, ale wtedy jeszcze nie powiedział o żadnych szczegółach. Mówił, że czekają na mnie Kinga Stefańska, którą nazywam swoją starszą, polską siostrą, inne zawodniczki z drużyny, władze klubu i miasta, a także oczywiście nasi kibice.

Jak zareagowała pani na inicjatywę trenera?

Bardzo się ucieszyłam, bo wiem, że niewiele tenisistek stołowych ma okazję w ten piękny sposób zakończyć karierę. Chociaż, zaraz, nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa w tenisie stołowym. Kto wie, co jeszcze się wydarzy. W tarnobrzeskim zespole są starsze ode mnie pingpongistki (Li Qian ma 38 lat - red.). Jeśli będę miała z kim potrenować w Zhuhai, gdzie mieszkam z rodziną, to...

- Li Qian wystarczy tydzień solidnych treningów i będzie gotowa do gry w polskiej lidze - dodał z uśmiechem przysłuchujący się rozmowie Zbigniew Nęcek.

fot. Urząd Miasta
fot. Urząd Miasta

Kiedy tajemnica wyszła na jaw?

Po przyjeździe do Polski, na lotnisku w Krakowie powitał mnie trener Zbyszek i wszystko opowiedział. Oficjalne pożegnanie miało nastąpić w dniu rewanżowego meczu finału Ekstraklasy, w którym mój KTS Enea Siarkopol Tarnobrzeg grał z KU AZS UE Wrocław. Stawką był 32. tytuł mistrza Polski. Fajnie, że mogłam razem z dziewczynami cieszyć się ze złotego medalu. Wzruszający był moment, kiedy wyczytano moje nazwisko, dziękowaliśmy sobie nawzajem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Teraz spędziła pani w Polsce 10 dni. Pół żartem, pół serio mówiąc, wreszcie bez zgrupowań, treningów.

Kinga Stefańska zabrała mnie na kilkudniowy odpoczynek do miejscowości Zawoja, położonej na południu kraju przy granicy ze Słowacją. Las, cisza, spokój, wspaniałe miejsce w Babiogórskim Parku Narodowym. Do tego fajna pogoda, więc czego trzeba więcej.

Wcześniej, tzn. zaraz po meczu, przyjął nas prezydent Tarnobrzega, Łukasz Nowak. Miło, bo widać, że to miasto doceniające piękny sport, jakim jest tenis stołowy.

A nam miło, że możemy porozmawiać po polsku. Nie zapomniała pani naszego języka.

Czuję się w Polsce jakby to był mój drugi dom. Przecież tutaj spędziłam połowę swego życia, poznałam wspaniałych z ludzi, z którymi utrzymuję kontakt za pośrednictwem mediów społecznościowych. Język nie jest łatwy, ale jeszcze trochę pamiętam.

Starszy syn zna podstawowe słowa?

Tak, 10-letni William potrafi powiedzieć po polsku "dzień dobry", "dziękuję". Mam też małego, 1,5-rocznego Harry’ego, ale i on na pewno pozna trochę waszego języka.

Rozsławiła pani polski tenis stołowy, zdobywając medale mistrzostw Europy, świata oraz wprowadzając reprezentację aż 4-krotnie na igrzyska olimpijskie.

Fajnie, że debiut przypadł na igrzyska w Pekinie w mojej ojczyźnie w 2008 roku. To bardzo blisko mojego rodzinnego Baoding. Teraz mam bardzo daleko do stolicy Chin, ponad 2300 kilometrów. To nieco mniej niż z Tarnobrzega z Barcelony.

Powiedziała pani "żegnaj, Tarnobrzeg"?

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zawitam do tego miasta i na Podkarpacie. Będę miała zawsze w sercu Polskę. Spotkało mnie u was mnóstwo dobrego. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.

Przeczytaj także:
Tomasz Redzimski: styl stylowi nie jest równy

Źródło artykułu: Informacja prasowa