To był niczym kolejny dzień w biurze. Iga Świątek zagrała bezpiecznie, ostrożnie, ale nawet nie wysilając się rozbiła w pył Darię Kasatkinę w półfinale turnieju Wielkiego Szlema! Polka oddała Rosjance zaledwie trzy gemy (6:2, 6:1) i po raz drugi zagra w finale Rolanda Garrosa.
Dominacja naszej tenisistki nie podlegała żadnej dyskusji. Rywalka weszła w mecz odważnie, starała się grać swój różnorodny tenis, ale tak naprawdę nie miała ku temu wielu okazji. Iga Świątek z każdym kolejnym gemem odbierała jej chęci do gry.
Po spotkaniu zadzwoniliśmy do byłego słynnego tenisisty, a obecnie trenera Pawła Ostrowskiego, by podsumował to, co zobaczyliśmy na korcie Philippe'a Chatriera.
- Bardzo chętnie, ale nie ma o czym mówić! - rozpoczął oryginalnie szkoleniowiec. - Nie wiem po prostu, co nowego wymyślić, bo to była absolutna dominacja i do końca nie zdążyłem zarejestrować tego meczu. Trudno to nawet analizować, bo widzieliśmy przede wszystkim krótkie wymiany.
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #9: Słowa Lewandowskiego rozpaliły cały świat. "To było zaplanowane"
Ostrowski wyjawił jednak, co rzuciło mu się w oczy oglądając grę liderki światowego rankingu.
- Iga nie pozwalała piłce opadać, często atakowała z wysokości bioder, nie dając Kasatkinie argumentów. Rosjanka znana jest ze zmian tempa gry, różnorodności, ale tu nawet nie zdążyła tego zrobić. Po dwóch czy trzech piłkach już była w odwrocie. Iga wybiła jej z ręki wszystkie argumenty.
- Miałem wrażenie, że Kasatkina nawet nie zdążyła mentalnie wejść w ten mecz, a już musiała podać rękę Polce i podziękować za grę. Tu po prostu nie było co zbierać - ocenił.
W sobotę polska tenisistka zagra o drugi triumf na paryskich kortach. Nasz ekspert jest pewny, że po raz kolejny zobaczymy ją w pełni skoncentrowaną, skupioną na swoim planie.
- Oczywiście, to będzie wielki finał i trzeba być ostrożnym, ale jestem przekonany, że sztab Igi dopilnuje, by ta dobrze naoliwiona maszyna nadal pracowała. Na pewno to ona będzie faworytką.
Ostrowski cieszy się z sukcesów polskiej tenisistki nie tylko dlatego, że zna ją od lat i kilka lat temu pomagał jej na początku kariery (WIĘCEJ TUTAJ).
- Dzięki niej jesteśmy na ustach całego świata. Widać to podczas turniejów, zawodnicy i zawodniczki z innych krajów inaczej nas postrzegają, widać większy respekt. Tak było w przeszłości, gdy my rywalizowaliśmy np. z Czechami, którzy mieli swoje gwiazdy i odnosili sukcesy. Teraz niech oni boją się nas! - podsumował.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty