Henin: Federer ma Roland Garros, ja marzę o Wimbledonie

Justine Henin nie ukrywa, że powrót do sportu "zawdzięcza" Kim Clijsters, która miesiąc po ponownym pojawieniu się na światowych kortach wygrała US Open. Druga z wielkich figur światowego tenisa, triumfatorka siedmiu turniejów Wielkiego Szlema, skupi się na Wimbledonie i igrzyskach olimpijskich.

W tym artykule dowiesz się o:

- Jestem bardzo niecierpliwa, bardzo szczęśliwa i bardzo rozemocjonowana z tego powodu, że ogłaszam swój powrót tak wcześnie - mówiła we wtorek wieczorem w trzech rodzimych telewizjach. Rozbrat z zawodowym sportem ogłosiła Henin 14 maja 2008 roku jako liderka światowego rankingu.

- W wieku prawie 26 lat byłam zmęczona tenisem, chciałam żyć bez niego, przekonana o wypełnieniu każdego możliwego celu. Kiedy moja siostra urodziła dziecko, też zapragnęłam założyć rodzinę - tłumaczyła.

- Moja pierwsza kariera była snem dziewczyny - wyjaśnia - , druga będzie przygodą dorosłej osoby. Dyskutowałam o tym wiele z przyjaciółmi, a z jednym szczególnie. Kiedy rozmawiałam z Carlosem [Rodriguezem, trenerem od zawsze], był mocno zaskoczony, ale widział w moich oczach ten słynny płomień. To pierwsza decyzja, którą podjęłam całkowicie samodzielnie - przyznała.

Inspiracją do powrotu była niderlandzkojęzyczna rodaczka Clijsters, również była numer jeden na świecie, ale Henin (chłód w relacjach między dwoma Belgijkami był znany) za największą motywację uważa Rogera Federera. - Tak, wtedy kiedy wygrał Roland Garros. Mnie brakuje tylko zwycięstwa w Wimbledonie: to moje marzenie i oczywisty cel - mówi. Zobaczymy ją w akcji w Australii, gdzie tradycyjnie wystartuje nowy sezon.

Komentarze (0)