[urlz=/tenis/1011679/trzy-turnieje-wta-w-polsce-ogromne-plany-i-marzenia-prezesa-zwiazku]
Choć plany na najbliższą przyszłość są ambitne[/urlz], to na razie Polska jest gospodarzem jednego turnieju WTA. Od tego roku odbywać się on będzie na stołecznych kortach Legii, a za jego organizacją stoją Tomasz Świątek i Paulina Wójtowicz, czyli ojciec i menadżerka naszej najlepszej tenisistki.
Iga, jako nastolatka, często trenowała na tym obiekcie i zdążyła go doskonale poznać. Będzie to więc dla niej sentymentalna podróż do miejsca, w którym wylewała hektolitry potu, by zdobyć tenisowe szczyty. Opłaciło się. Wróci na korty Legii w roli liderki rankingu WTA i największej sportowej ambasadorki Polski.
- Przystępując do każdego turnieju, robię wszystko, żeby go wygrać. Ten turniej będzie jednak wyjątkowy ze względu na to, że gram u siebie. Mam nadzieję, że spiszę się dobrze i będę grać aż do niedzieli. Chciałabym pokazać jak najwięcej tenisa kibicom, którzy nie mają możliwości na co dzień oglądać mnie na żywo - powiedziała tenisistka podczas konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
Przez ostatni tydzień trenowała na kortach twardych, lecz jest przekonana, że zdoła odnaleźć się na ceglanej mączce. Spokojny o formę tenisistki był również siedzący za konferencyjnym stołem ojciec.
Do tej pory Świątek nie spisywała się nadzwyczajnie przed własną publicznością. Zdarzało się, że obecność większej liczby kibiców wcale nie dodawała jej skrzydeł, choć zgromadzeni życzyli jej oczywiście jak najlepiej. Kilkuletnia współpraca z Darią Abramowicz przynosi jednak pożądane skutki i na przykład w Radomiu Świątek poradziła sobie z presją trybun doskonale. W dwóch meczach straciła tylko jednego gema. Dzięki temu reprezentacja Polski zagra w turnieju finałowym Pucharu Billie Jean King. W Warszawie Świątek zagra na własny rachunek.
- Jestem bardzo zmobilizowana. Miałam bardzo mało okazji, żeby grać w Warszawie. Ostatni raz kilka lat temu. To będzie duże wyzwanie - zapowiada tenisistka.
Kibice nie mogą się doczekać na jej występ, a organizatorzy zacierają ręce. Do startu turnieju pozostało kilka dni, a sprzedało się już 80 procent biletów. Wielce prawdopodobne, że opieszali obejdą się smakiem. Dla nich pozostanie specjalna strefa kibica, która powstanie w pobliskiej Agrykoli. Kibice będą mogli oglądać spotkania na telebimie, a dodatkowo czas umilą im seanse filmów tenisowych.
Wracając do Świątek, liderka rankingu WTA rozegra pierwszy mecz po porażce w Wimbledonie. Przypomnijmy, że w trzeciej rundzie londyńskiego szlema uległa Alize Cornet. Wcześniej wygrała aż 37 meczów z rzędu, notując najdłuższą serię w kobiecym tenisie od ponad 20 lat.
- Przyznam szczerze, że gdy przyjeżdżałam na Wimbledon, nie oczekiwałam, że wygram turniej. (...) W pewnym sensie byłam gotowa na to, że passa się skończy. Ta seria to była super rzecz, ale jednocześnie wymagająca, żeby teraz z tym sobie poradzić. Muszę zachować dyscyplinę i być czujną - roztropnie wypowiedziała się Świątek. Polka nie chce wpaść w pułapkę nadmiernych oczekiwań i rozmyślać o kolejnej serii przed rozegraniem choćby jednego meczu. Jak sama mówi, woli koncentrować się na każdą kolejną przeciwniczkę, mecz po meczu.
Jednak zanim gwiazda światowych kortów wróci do zawodowego grania, rozegra jeszcze charytatywny mecz z Agnieszką Radwańską. Nasze tenisowe gwiazdy spotkają się w sobotę w krakowskiej Tauron Arenie. Dochód z całego eventu, w którym wezmą też udział Elina Switolina oraz Andrij Szewczenko, zostanie przekazany na ukraińskie dzieci dotknięte toczącą się wojną.
W tym samym czasie na kortach Legii będą trwać już kwalifikacje do turnieju WTA 250. Świątek oczywiście ma zapewnione miejsce w drabince głównej, z numerem jeden przy nazwisku. Pierwszy mecz rozegra w poniedziałek lub wtorek. Finał zaplanowano natomiast na 31 lipca.