Dla przyszłego tenisisty są lepsze miejsca do urodzenia niż Kasr Hallal leżące nieopodal dobrze znanej polskim turystom Susy. Już w wieku 12 lat Ons Jabeur musiała przenieść się do oddalonego o 150 kilometrów Tunisu. Chcąc dostać się na szczyt, podążała drogą, której nikt wcześniej nie wydeptał.
- Co innego pochodzić z Tunezji, a co innego ze Stanów czy z Francji. Oni mają osoby, na których mogą się wzorować, kluby tenisowe i więcej turniejów. Ja byłam odrzucana przez sponsorów z powodu tego, skąd pochodzę - cytuje tenisistkę Essentialy Sports.
Przed Jabeur żadna Arabka nie była notowana w pierwszej pięćdziesiątce rankingu WTA, żadna nie grała w finale turnieju głównego cyklu ani w 3. rundzie szlema. Sukcesy najbliższej rywalki Świątek wykraczają zatem daleko poza skalę. Niemal cały czas robi coś jako pierwsza kobieta ze swojego regionu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Będąc pionierką, nie boi się zabierać głosu na istotne społecznie tematy. Spotyka się to z mieszanym odbiorem. Choć dla ogromnej liczby osób jest inspiracją, to zdarzało jej się też otrzymywać śmiertelne pogróżki. Tak było chociażby po meczu reprezentacji Tunezji i Izraela. Jabeur, publicznie wspierająca Palestyńczyków, znalazła się w niebezpieczeństwie. - To był dla mnie bardzo trudny okres. Ludzie grozili mi śmiercią, bo zagrałam mecz tenisowy - opowiada tenisistka w rozmowie z BBC.
Okiełznać własne umiejętności
Niejako w ramach rekompensaty za trudny start Jabeur została obdarzona wyjątkowym talentem do gry. Przez dłuższy czas wydawało się wręcz, że umiejętności Tunezyjki przekraczają... możliwość właściwego wykorzystania ich na korcie. I nie jest to zdanie żadnego z czepliwych ekspertów, tylko samej tenisistki.
- Od najmłodszych lat zagrywałam szalone uderzenia. Być może odzwierciedlają one moją osobowość. Lubię zabawę i oryginalne rzeczy. Mam tak wiele odbić w repertuarze, że czasami trudno mi wybrać to właściwe w danym momencie. Uporządkowanie gry pomogło mi się rozwinąć - opowiada Tunezyjka w wywiadzie dla The Guardian.
Za to uporządkowanie w największej mierze odpowiada Issam Jellali. Tunezyjski trener rozpoczął stałą pracę z rodaczką podczas pandemicznej przerwy w rozgrywkach. Wcześniej pomagał jej tylko okazjonalnie. Potrafił do niej dotrzeć, jak nikt inny wcześniej.
.@Ons_Jabeur and coach Issam Jellali before the Rome semi-final pic.twitter.com/zo1iaeNUt9
— Jimmie48 Photography (@JJlovesTennis) May 14, 2022
Efekty są znakomite. Przez pierwsze 12 lat zawodowej kariery Jabeur tylko raz dostała się do finału turnieju WTA. W ciągu ostatnich dwóch sezonów zagrała w ośmiu kolejnych finałach, a w sobotę czeka ją następny: na największym korcie świata, przeciwko najlepszej tenisistce.
Krajowi trenerzy dają radę
Bardzo pozytywnie o współpracy Jabeur z Jellalim wypowiadał się ostatnio Piotr Sierzputowski. - Atmosfera w zespole Jabeur jest bardzo fajna. Tam jest pełne zaangażowanie sztabu i rodzin, robią to wszystko na dużym luzie. Dla mnie jest to świetny przykład dobrze prowadzonej zawodniczki - mówił były trener Igi Świątek w rozmowie na kanale Meczyki.
To ciekawe, że Jabeur i Iga Świątek, tenisistki z krajów posiadających raczej skromne tenisowe tradycje, podczas finału US Open będą mieć w swych boksach niemal wyłącznie rodaków. Zarówno Issam Jellali, jak i Tomasz Wiktorowski, nie raz już jednak udowadniali, że są specjalistami najwyższej klasy. Co ciekawe, trenerką zajmuje się również Aref Jellali, brat szkoleniowca Jabeur, któremu wiele zawdzięcza... Bianca Andreescu. Kanadyjka, mistrzyni US Open 2019, pracowała z nim, gdy była jeszcze nastolatką.
Również nasza tenisistka bardzo ceni sobie rodzime otoczenie. Gdy przed startem sezonu zmieniała głównego trenera z Sierzputowskiego na Wiktorowsiego, zaznaczyła, że nie była jeszcze gotowa na zagraniczną opcję. - Chciałam pracować z kimś z Polski. Sądzę, że będę gotowa na trenerów z innych krajów może za rok lub dwa. Teraz chciałam pracować z kimś, kto rozumie moją sytuację i z kim mogę porozumiewać się w tym samym języku, przez co jest trochę łatwiej - tłumaczyła decyzję na konferencji prasowej. Po dziesięciu miesiącach od jej podjęcia na pewno jej nie żałuje.
"Ktoś powinien podejść i pochwalić"
Czego spodziewać się po nadchodzącym finale? Iga Świątek na pewno musi być gotowa na niekonwencjonalne zagrania ze strony rywalki. Jakie było zaskoczenie Polki, gdy w meczu 1/8 finału Jule Niemeier zagrała skrót z returnu... W kobiecych rozgrywkach przyjęła się bowiem opinia, że na takie pomysły wpada tylko Ons Jabeur.
Tunezyjka w sześciu dotychczasowych meczach w US Open straciła tylko jednego seta, ale pozostaje dla siebie surowa. Jaka sama mówi, to jej największa wada. - Już myślę o tym co dalej, a chyba powinnam się zatrzymać i poklepać po plecach. To mój problem, że nie przypisuję sobie zasług. Ktoś powinien do mnie podejść i powiedzieć, że powinnam się pochwalić, bo mi się to należy - analizowała własne podejście do rywalizacji Jabeur po pokonaniu Ajli Tomljanovic w ćwierćfinale.
Finals baby!
— Ons Jabeur (@Ons_Jabeur) September 9, 2022
See you tomorrow! #TeamOJ pic.twitter.com/huarzCQYr3
Być może już wtedy Tunezyjka wybiegała myślami do finału. Jeśli go wygra, znacząca odskoczy od reszty stawki goniącej Igę Świątek. Zwycięstwo nad Polką może być dla niej sygnałem do rzucenia wyzwania nie tylko w pojedynczym meczu, ale również wyścigu po fotel liderki w rankingu.
Na razie sytuacja wygląda jednak inaczej. To Świątek cieszy się większym uznaniem u bukmacherów i to ona wyjdzie na kort Arthura Ashe'a w roli faworytki. Wielki finał kobiecego turnieju US Open rozpocznie się w sobotę o godzinie 22 polskiego czasu. WP Sportowe Fakty przeprowadzi oczywiście relację live z tego wydarzenia.
Zobacz też:
Zaskakujący obrazek. Tak Świątek trenuje przed finałem