Utalentowana Olivia Lincer mieszka i trenuje na co dzień w Stanach Zjednoczonych, ale od niedawna reprezentuje Polskę. Tata zawodniczki jest Polakiem, który prowadzi własną akademię tenisową w amerykańskim Windsor. O tenisistce polscy kibice będą mogli usłyszeć jeszcze wiele razy. Olivia to duży talent, w grudniu skończy 18 lat i polscy kibice mogą z nią wiązać spore nadzieje.
Andrzej Podgórski, WP SportoweFakty: Wywodzisz się z tenisowej rodziny. Twój tata brał udział w lidze niemieckiej i występował w krajowych turniejach w Polsce. Zawodowym tenisistą był także twój dziadek. Nie uważasz, że pasja do tenisa płynie w twojej krwi?
Olivia Lincer, polska tenisistka: Tak! Wydaje mi się, że to była naturalna rzecz dla mnie, aby spróbować gry w tenisa. Miałam wtedy cztery albo pięć lat. Spodobało mi się to i zaczęłam regularnie trenować w wieku siedmiu lat.
Twój tata jest Polakiem, który od ponad dwudziestu pięciu lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. Co go skłoniło do emigracji do USA?
Tata skończył studia w Polsce. Potem pracował przez pewien czas w szkole i uczył wychowania fizycznego. Prowadził też swoją szkółkę tenisową. Później wyjechał do Stanów Zjednoczonych, żeby po prostu zobaczyć, jak to jest. Stało się tak, że pozostał w nich do dzisiaj i prowadzi akademię tenisową.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach
Jak wygląda jego akademia?
W akademii znajduje się 12 kortów w hali. Jest to z całą pewnością jeden z większych obiektów w regionie. Obok kortów znajduje się akademik, który ma dwa piętra. Mieszkają w nim zawodnicy oraz przynajmniej jeden trener. Na turnieje bardzo często jeździmy busem. W 2019 roku dostaliśmy nagrodę od Tenisowej Federacji Stanów Zjednoczonych za posiadanie najlepszego obiektu!
Na początku tego roku zdecydowałaś się grać dla Polski. Wcześniej reprezentowałaś Stany Zjednoczone. Dlaczego?
Mój tata jest Polakiem i od zawsze chciał żebym reprezentowała Polskę. To było powodem tej decyzji. Ze strony Amerykańskiego Związku Tenisowego nie było aż takiego zainteresowania mną, jakiego byśmy oczekiwali. Nie było to jednak związane z jakimś zainteresowaniem ze strony Polskiego Związku Tenisowego lub sponsorami.
W tym roku wystąpiłaś w polskich barwach na Mistrzostwach Europy w Klosters. Czy granie pod polską flagą było dla Ciebie czymś specjalnym?
Cieszyłam się, że jestem tam z Polską drużyną. Podobało mi się to i wspominam to bardzo pozytywie. Dodatkowo moim marzeniem w kolejnych latach byłoby reprezentowanie Polski w Pucharze Billie Jean King.
Właśnie wtedy po raz pierwszy zagrałaś na europejskiej, czerwonej mączce. Jak się czułaś grając na tej nawierzchni?
Pierwszy mecz na tym turnieju rozegrałam nawet bez odpowiednich butów. Byłam w tamtym czasie chora i trudno mi się oddychało. Do tego było tam bardzo wysoko nad poziomem morza i nie ułatwiało to rywalizacji. W takich warunkach jeszcze nie grałam. Oczywistym jest, że nigdy nie będzie to moja ulubiona nawierzchnia, bo wychowałam się na twardych kortach.
Jednak za swoją ulubioną nawierzchnię podajesz korty trawiaste. W tym roku świetnie spisałaś się także podczas juniorskiego Wimbledonu, podczas którego dotarłaś do trzeciej rundy.
Mój styl pasuje do nawierzchni trawiastej i osiągałam najlepsze rezultaty właśnie na trawie. Bardzo lubię na niej grać, ale oczywiście świetnie czuje się także na kortach twardych.
Wiele osób jeszcze nie miało możliwości zobaczyć Cię na korcie. Jak scharakteryzowałabyś swój styl gry?
To tajemnica!
Lubisz przyjeżdżać do Polski? Jak często tu bywasz?
Zarówno ja, jak i moja młodsza siostra Karolina uwielbiamy przyjeżdżać do Polski. Ostatnio zbyt często tam nie bywałyśmy, ale mam nadzieję, że się to zmieni. Teraz przylecimy na święta. Poznałam już kilka dziewczyn z Polski i się z nimi zaprzyjaźniłam.
Na początku sierpnia zagrałaś w turnieju w Kozerkach. W Polsce jest to zdecydowanie najbardziej nowoczesny obiekt. Co o nim sądzisz?
Obiekt w Kozerkach jest znakomity. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale w USA takie korty są przy każdej szkole czy parku. Dodatkowo można z nich korzystać za darmo. To bardzo ważne, że są tenisowe inwestycje w Polsce. Potrzeba tam jeszcze więcej obiektów w hali.
Wspomniałaś o przyjaźniach. Z jakimi zawodnikami z Polski masz najlepszy kontakt?
Przed US Open trenowaliśmy wspólnie z Weroniką Ewald, Adą Piestrzyńską i Martynem Pawelskim w naszej akademii. Od tej porty praktycznie cały czas utrzymujemy kontakt. Oprócz tego znam się jeszcze chociażby z Xenią Bandurowską, Zuzanną Kubachą czy Malwiną Rowińską. Bardzo się cieszę, że mamy fajną relację. Przy okazji znajomość z Polakami jest dla mnie dodatkową możliwością, aby poprawić mój język polski.
Przecież dobrze mówisz po polsku!
Dziękuje. Dużo osób mi to powtarza, ale bardzo się stresuje.
Na przełomie listopada i grudnia odbędą się dwa bardzo prestiżowe juniorskie turnieje: Eddie Herr i Orange Bowl. Planujesz w nich wystartować?
Nie. US Open było moim ostatnim juniorskim turniejem. W grudniu skończę osiemnaście lat, od przyszłego roku nie będę już mogła grać w juniorskich rozgrywkach. Występ w Orange Bowl czy Eddie Herr nie miałby po prostu żadnego sensu.
Jakie są Twoje najbliższe plany startowe?
Obecnie przebywam w Champaign i biorę tu udział w turnieju o randze ITF W15. Później czeka mnie start w Santo Domingo. Następnie planuje zagrać w turnieju ITF W100 w Dubaju. Nie jestem pewna, czy się tam dostanę, ale jeśli tak, to na z całą pewnością tam wystąpię. Jeżeli się nie uda, to wezmę udział w dwóch turniejach w Tunezji.
Kto jest Twoim największym idolem?
Agnieszka Radwańska i Urszula Radwańska. Zawsze je oglądałam, tata z nimi trenował i na nich się wzorowałam. Karolinę Woźniacką również zawsze podziwiałam.
Czy zdążyłaś poznać siostry Radwańskie?
Mój tata poznał się z rodziną Radwańskich, kiedy Agnieszka i Ula zaczęły przyjeżdżać na turnieje do USA. Tata dziewczyn - pan Robert Radwański polubił się z moim i zaprosił go "do drużyny". Gdy Agnieszka była na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, to Ula przygotowywała się do kolejnych turniejów w Stanach trenując właśnie z moim tatą. Ich cała rodzina bywała u nas w domu. Ostatnio w Toronto grałyśmy z Ulą w tym samym turnieju i było to dla mnie niesamowite przeżycie.
Za Tobą udane tygodnie. Zagrałaś w ćwierćfinale turnieju o randze ITF W25 we Florence. Wystąpiłaś także w drugich rundach jeszcze bardziej prestiżowych turniejów w Toronto i Macon. Za sprawą udanych startów zanotowałaś spory awans w rankingu. Co stoi za twoją dobrą formą?
Szczerze mówiąc to nawet nie wiem, jaki mam na ten moment ranking, bo po prostu tego nie śledzę. Mój tata to obserwuje, bo trudno, żeby tego nie robił, ale ja nie zamierzam! Na turnieje jeżdżę nie po punkty, a po doświadczenie.
Miałaś okazję rywalizować z wyżej sklasyfikowanymi w rankingu zawodniczkami. Grałaś chociażby z Robin Montgomery, która rok temu triumfowała w juniorskim US Open. Jak oceniasz swoją grę podczas ostatnich turniejów?
Na pewno pozytywnie. Mecz z Montgomery był bardzo udany, mimo że przegrałam. Miałam tam kilka break pointów, których nie wykorzystałam. Na seniorskie turnieje jeżdżę właśnie dla takich meczów. Chce grać z lepszymi zawodniczkami, żeby zobaczyć gdzie mam pole do poprawy i nad czym muszę się jeszcze skupić.
W Stanach Zjednoczonych jest zupełnie inna mentalność. Spora grupa zawodników chce pójść na studia i przy okazji grać w rozgrywkach uniwersyteckich. W Polsce spotkałem się kilka razy z przekonaniem, że jeżeli polski zawodnik podejmie studia w USA to oznacza to krok w tył, a nawet koniec kariery.
Mój tata też się spotkał z tym przeświadczeniem. Wspólnie uważamy, że jest to porażające. Jan Zieliński jest przykładem tenisisty, który skończył świetna szkołę w Stanach Zjednoczonych, a teraz jest bardzo dobrym zawodnikiem i chce być najlepszy. Takich historii jest naprawdę mnóstwo. Pójście na uniwersytet to część dalszego rozwoju.
Co zyskujecie grając w rozgrywkach uniwersyteckich?
Idąc na uniwersytet zawodnicy mają możliwość skorzystania ze stypendium. Osoby, które zajmują się tam przygotowaniem motorycznym są znakomitymi trenerami zajmującymi się także lekkoatletyką, futbolem amerykańskim czy koszykówką. Ponadto gramy dla drużyny, jesteśmy na podobnym poziomie i mamy z kim trenować. Pamiętam, że po Wimbledonie przyleciałam do Polski i byłam we Wrocławiu. Trudno było wtedy znaleźć kogokolwiek do potrenowania.
Rozumiem w takim razie, że podejmiesz studia na jednej z amerykańskich uczelni?
Oczywiście, że tak! Na ten moment skupiam się jednak na skończeniu liceum. Został mi ostatni rok.
[b]Rozmawiał Andrzej Podgórski, dziennikarz WP SportoweFakty
[/b]zobacz też:
Sensacyjne zwycięstwo Polaka w Calgary. To jego największy sukces w karierze
Z tej postawy Świątek dumny jest jej tata. Nie chodzi o wyniki