Najpierw Mirosław Skrzypczyński zrezygnował z funkcji prezesa Polskiego Związku Tenisa, ale nadal zasiadał w zarządzie. Tak było tylko przez kilka dni. We wtorek działacz oficjalnie poinformował o rezygnacji. Tym samym Skrzypczyński nie pełni już żadnych funkcji w związku.
Wcześniej byłego prezesa do rezygnacji z zajmowanych funkcji wezwał minister sportu Kamil Bortniczuk. Okazuje się, że zgodnie z przepisami prawa, było to jedyne, co mógł w tej sytuacji zrobić.
- Nie mam narzędzi, by zawiesić pojedynczych członków czy całe zarządy związków sportowych - powiedział Bortniczuk, a cytuje go PAP. Minister sportu zdaje sobie jednak sprawę, że w takich sytuacjach opinia publiczna oczekuje, że podejmie on jakieś kroki.
Już wkrótce ma się to jednak zmienić. - Już w środę przedstawimy założenia zmiany w ustawie, które zwiększą kompetencje nadzorcze ministra sportu. Nie ma mojej zgody na takie zachowania, a zarzuty, że rzekomo chcę bronić byłego prezesa PZT są dla mnie obraźliwe - powiedział nam Bortniczuk (więcej TUTAJ).
Skrzypczyński 24 listopada zrezygnował z funkcji prezesa PZT po publikacji Onetu, z której wynikało, że w przeszłości miał stosować przemoc fizyczną i psychiczną wobec członków swojej rodziny, a także zawodniczek, które trenował. Działacz do dziś pozostawał jednak w zarządzie PZT.
Czytaj także:
Jest decyzja! Skrzypczyński odchodzi z zarządu PZT
Kosztowna przegrana Daniela Michalskiego. Koniec marzeń o Australian Open?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek już znudziło się odpoczywanie