A w półfinale trafiła na rywalkę lepiej grającą praktycznie w każdym elemencie. Atletycznie zbudowaną, ze wspaniałą serią, w której równała poprzednie rywalki z ziemią. Mimo tego postawiła warunki, które Białorusince sprawiły gigantyczne problemy. Potrzebowała tie-breaka, aby rozstrzygnąć losy pierwszego seta.
W półfinale nie było dla Linette piłek straconych, odpuszczonych. Starała się wychwytywać nawet najtrudniejsze podania, nie rezygnować choćby z jednego kroku, który przybliżyłby ją do posłanej przez przeciwniczkę piłki.
Dla polskich kibiców Linette jest zwycięska. Bo nawet, jeśli umiejętności (niezwykle zresztą wysokie) i uwarunkowania fizyczne nie pozwalały na zwycięstwo, ona siłą charakteru wygrywała kolejne wymiany. Dojście do półfinału to wejście na stałe do historii tenisa. Nie tylko polskiego, ale również światowego. Trwale zapisała się w księdze tego sportu, której nikt już nigdy nie wymaże. Do tego zrobiła to w stylu, który stanowi wzór do naśladowania. Bo przecież o to chodzi w sporcie - żeby zostawić na korcie/boisku hektolitry potu i zrobić wszystko dla zwycięstwa.
ZOBACZ WIDEO: On pierwszy informował o Santosie. Zdradza kulisy wyboru selekcjonera
Obrazkiem określającym Polkę niech będzie gem przy stanie 5:1 dla Sabalenki. Można stwierdzić, że niemal wszystko już było jasne, Linette nie miała prawa dźwignąć się z piekła, jakie zafundowała jej rywalka w drugim secie. Ale morderczą walką zdobyła kolejny gem i sprawiła, że piękny sen trwał nadal. Przedłużyła go o kolejnych kilka minut. I to minut istotnych, bo przy serwisie Białorusinki Linette nie poddała się i była blisko ugrania kolejnego gema.
Australian Open stał się dla Polki rewelacyjnym początkiem sezonu. Udowodniła w nim, że jest w stanie walczyć z najlepszymi tenisistkami na świecie. Jeśli w tym sezonie Linette będzie w stanie utrzymać wysoki poziom, przed nami mnóstwo pięknych chwil. A przypominam, że z polskiej dwójki Świątek-Hurkacz, Magda występuje przecież w roli outsiderki.
Abstrahując od tego spotkania, muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Staram się ją poruszać w większości tekstów dotyczących tenisa. Otóż w półfinałach Australian Open wzięła udział Polka, Kazaszka (urodzona w Rosji i reprezentująca ten kraj do 2018 roku) oraz dwie Białorusinki. Gdybyśmy żyli w świecie, w którym osoby na najwyższych szczeblach, również sportowych, zauważały, co dzieje się dookoła, miały cywilną odwagę i szczyptę empatii, zawodniczek i zawodników Białorusi i Rosji nie powinno być na tym turnieju w ogóle. Reprezentują kraje, przez które miliony Ukraińców przeżywają prawdziwe piekło. Również teraz, kiedy piszę te słowa. W obliczu bestialskich mordów, których dopuszcza się Rosja wspierana przez Białoruś, puste miejsce na flagę przy nazwisku reprezentantki kraju-agresora wygląda jedynie jak żałosny żart.
Zażarta batalia w Melbourne. Znamy pierwszą finalistkę Australian Open >>
Koniec marzeń Polki. To one zagrają w finale Australian Open. Sprawdź, kiedy i gdzie oglądać mecz >>